wtorek, 7 września 2010

Avatar, 2010



Przedwczoraj obejrzałem "Avatar" w wersji specjalnej, wersji normalnej nie oglądałem, lecz doszedłem do wniosku, że jest to jeden z tych filmów, który trzeba przynajmniej raz zobaczyć i przyjąć względem niego własny punkt widzenia. Tym bardziej, że wybór produkcji zrealizowanych w 3D jest zatrważająco odstręczający na chwilę obecną (pierwsze, co przyszło mi do głowy po zobaczeniu zwiastunów filmów 3D w kinie (na początek był nowy "Resident Evil") była chęć obejrzenia "Hero" Zhanga Yimou w technice trójwymiarowej, ten film jest niemal stworzony do trójwymiaru, mam nadzieję, że Chińczycy zrealizują wkrótce dobrą produkcję wuxia w 3D).

O "Avatarze", jak i samej technice trójwymiarowej napisano już wiele, więc nie będę się trudził pisaniem tego, co można czytać w wielu już miejscach. Zgadzam się, że zarówno "Avatar", jak i samo 3D nie są wielką rewolucją, lecz technologia, jak i film są przyjemną gumą do żucia dla oczu, obojętną z punktu widzenia intelektualnego, lecz w końcu człowiek jest augentier, więc zawsze dobre wrażenie wizualne jest pożądane. Chciałbym więc obejrzeć prawdziwie surrealistyczny film zrealizowany w tej technice.

Do przeczytania recenzji odsyłam do twitcha: http://twitchfilm.net/reviews/2009/12/avatar-review-1.php i http://twitchfilm.net/reviews/2009/12/avatar-review.php 
oraz do ciekawych słów Slavoja Żiżka: http://www.newstatesman.com/film/2010/03/avatar-reality-love-couple-sex

Przy Slavoju się na moment zatrzymam. Pośród innych zarzutów, Żiżek zarzuca temu filmowi rasizm. Nie tak, że sama produkcja jest z gruntu rasistowska, lecz jako wytwór przemysłu/społeczeństwa zachodniego, które bazuje na m.in. rasizmie czy wysysaniu (mniej lub bardziej pełnym i/lub dosłownym) soków/krwi z warstw niższych, musi taka być, przy założeniu, że ma spodobać się szerokiej widowni. Żiżek wyjaśnia jak to, wg niego, funkcjonuje, więc nie będę po nim powtarzał. 

Ze swojej strony chciałem tylko dodać, że tak naprawdę jedyną heroiczną (nie rasistowską i nie wampiryczną) postacią w filmie jest Trudy Chacon (w tej roli Michelle Rodriguez). Jest to jedyna osoba, która pomaga Ney'tiri i poświęca za nich życie całkowicie bezinteresownie. Nie dlatego, że jest to dla niej obiekt badawczy (jak dla naukowców), nie dlatego, że zakochała, że znalazła partnera z wyższych sfer, otrzymała szacunek i możliwość odzyskania władzy w nogach (jak Jake Sully, najbardziej wampiryczna postać w filmie - odsyłam znów do Żiżka i jego przykładów z Kimplinga i "Titanica"), tylko zaangażowała się w walkę, ponieważ czuła/wiedziała, że jest ona słuszna. Nie potrzebowała żadnej zachęty czy nagrody i opłaciła swą walkę życiem, dosłownie poświęcając się dla idei. Jest to czyn całkowicie heroiczny i godny szacunku, ustawiający Trudy, jako jedyną prawdziwie bezinteresowną i dobrą postać w filmie. Szkoda, że tak mało wyeksploatowaną, gdyż Michelle i, bardziej, Lang są tak naprawdę jedyny aktorami, którzy w produkcji Camerona nie zmieszali się z tłem.

Wydaje mi się, że kwestia Trudy nie była często poruszana (jeśli w ogóle - nie czytałem większości recenzji i opinii nt. "Avatara"), dlatego też postanowiłem umieścić kilka zdań na jej temat. Wszystko inne można przeczytać po użyciu powyższych linków. Miłej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz