niedziela, 16 października 2011

Herostratus, Wielka Brytania, 1967

HEROSTRATUS
reż. Don Levy
1967

słów kilka

"Herostratus" Dona Levy'ego jest absolutnie doskonałym filmem, jeśli weźmiemy pod uwagę jego montaż, użycie światła oraz dźwięku, a także pracę kamery. 7 lat spędzonych na pracy nad tym obrazem sprawiło, iż powstało audiowizualne arcydzieło. Arcydzieło kina eksperymentalnego, które, co prawda, ugryzło trochę większy temat niż było w stanie przełknąć, mimo to nadal pozostaje obrazem pod wieloma względami wybitnym.

Jak sam Don Levy sobie życzył, podczas krótkiego omawiania filmu, powstrzymam się od informacji nt. fabuły czy identyfikacji lub jej braku z bohaterem. Pod względem fabularnym obraz jest bowiem dość prosty, liczy się wrażenie, jakie ów wzbudza. Używając cyklicznej, nielinearnej narracji, ciągłej repetycji motywów sonicznych i wizualnych, zderzeń obrazu (ciepłe kolory kontra zimne, jasne światło przeciw zupełnej czerni) oraz dźwięku (sceny wypełnione całkowitą ciszą skonfrontowane z nagłymi kakofoniami, długie milczenie postaci zderzone z ich pełnymi pasji krzykami), mieszając elementy wystudiowanej gry z fragmentami dokumentalnymi, Levy próbuje przerzucić traumy (bunt młodości, manipulacja autorów reklam, niemożność egzystencji społeczno-politycznej wedle obiecanych po wojnie zasad etc.) w sposób emocjonalny i intensywny. Czy mu się to udaje? Polecam sprawdzić na własnym umyśle.

Wszelki opis filmu, który unika większego ujawniania fabuły, musiałby w dominującym stopniu analizować go od strony technicznej, a gdybym takową analizę napisał pewnie powtórzyłbym to, co już jest napisane. Zamiast tego zalecam więc kupno bardzo dobrze wydanego Blu-ray'a. Jest to pierwsze w ogóle wydanie tego filmu, a odpowiada za nie British Film Institute. Na dwóch "niebieskich" płytach znajdują się dwie wersje filmu "Herostratus" (widescreen i letterbox), krótkometrażowe obrazy Levy'ego: satyryczny "The Ten Tousands Talents", inspirujący "Time Is", eksperymentalny "Five Films", a także wywiad z reżyserem (39 min.) i booklet, w którym można poczytać nieco więcej o technice wykonania i osobie Dona Levy'ego.

Niestety nie znalazłem lepszego fragmentu filmu, ten poniżej ma satyryczny wydźwięk, lecz jego śmieszność w kontekście całości nie śmieszy już tak bardzo. Dość powiedzieć, iż jest to wizualnie jedna z najmniej eksperymentalnych scena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz