piątek, 20 stycznia 2017

What's in the Darkness (Hei chu you shen me, Wang Yichun, 2015)

What's in the Darkness
Hei chu you shen me
reż. Wang Yichun
Produkcja: Chiny
Premiera: 14.10.2016

Obsada: Su Xiaotong, Guo Xiao, Liu Dan, Lu Qiwei, Zhou Kui, Zhang Xueming i inni.

What's in the Darkness (Hei chu you shen me, 2015) stanowi jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat. Wang Yichun łączy opowieść o wkraczniu w dorosłość i budzącą się seksualność w małej, purytańskiej wiosce z historią serii gwałtów i zabójstw zainspirowanych Zagadką zbrodni (Salinui chueok, Joon-ho Bong, 2003). Jej sposób narracji, a szczególnie ograniczenie elementów kryminału i dreszczowca do tła, z okazjonalnym wysunięciem ich na pierwszy plan – czasem w formie onirycznych scen – powodowało porównywanie jej debiutu z takimi tytułami, jak Miasteczko Twin Peaks (Twin Peaks, 1990-1991) czy Biała wstążka (Das Weisse Band - Eine deutsche Kindergeschichte, Michael Haneke, 2009).


Choć umieszczenie Yichun wśród takich nazwisk, jak Lynch, Haneke czy Bong może wydawać się co najmniej na wyrost, to reżyserka What's in the Darkness nie wypada na ich tle źle. Wręcz przeciwnie, choć bowiem nie jest to produkcja na miarę Białej wstążki to zdecydowanie jest to film wartościowy, o własnym – mimo czerpania wyraźnych inspiracji od Bonga czy nawiązania do Johna Woo – stylu, zrealizowany z wyczuciem i niemal beznamiętnie rejestrowanymi emocjami postaci. Yichun, zgrabnie sięgająca po atmosferę tajemniczości czy grozy w kilku scenach, potrafi również okazjonalnie wprawić widza w stan niepokoju. Stan ów reżyserce udaje się wywołać przynajmniej dwukrotnie: podczas odrealnionej sekwencji snu z akcją w starym schronie oraz podczas przypadkowego znalezienia przez bohaterkę zwłok i towarzyszących im dwóch mężczyzn.


Przede wszystkim jednak kryminalny wątek jest tłem, uzupełnieniem tematu produkcji, a nie jej tematem per se. Małe, purytańskie miasteczko na początku lat 90. staje się miejscem zabijania na tle seksualnym młodych dziewczyn, które zabójca (zabójcy?) zostawia(ją) z wyciętym znakiem X na wewnętrznej stronie uda. Tymczasem Jing – bohaterka filmu – właśnie wkracza w dorosłość, objawiającą się budzącą się seksualnością. Seksualność to jednak temat tabu dla hipokrytycznego społeczeństwa; temat unikany, lecz silnie tkwiący w samym centrum życia, egzystujący zaraz obok powierzchownie celebrowanych wartości. W domu opieki Jing zostaje poproszona o przeczytanie przez staruszka erotycznej opowieści, przerażona zauważa swój pierwszy okres, nie rozumie dlaczego chodzi za nią kolega z klasy, nie rozumie dlaczego ojciec na nią krzyczy, gdy rozłoży szerzej nogi w miejscu publicznym – próbując znaleźć jakiekolwiek odpowiedzi na dręczące ją pytania potajemnie sięga po książki o porodzie, jedyne źródło wiedzy, jakie jest w stanie odnaleźć.

Zachodzące w Jing miany są tłumione – oczywiście z marnym skutkiem – przez rodziców i otoczenie. Przez osoby ze szkoły wciąż jest postrzegana jako dziecko, nieco starsi uczniowie nie chcą przy niej np. oglądać filmu porno, rodzice zbywają jej wszystkie pytania, a ojciec – niepotrafiący rozwiązać sprawy zabójstw policjant – używa jedynie kategorycznych stwierdzeń, jak Jing powinna się zachowywać bez prób ich wyjaśniania, co sugeruje, że kieruje się utartymi wzorcami bezrefleksyjnie i/lub unika niewygodnych tematów w nadziei na cudowne, samoistne rozwiązanie problemu. Zdarza mu się za to co jakiś wspominać, ile pieniędzy wydaje na swoją córkę i o ile mniej może przez to jeść.


Yichun pokazuje świat, w którym hipokrytyczne władza i społeczeństwo odnoszą oczywistą porażkę w kreowaniu wartościowego obywatela. Policja jest nieudolna, funkcjonariusze są często tępi i niejednokrotnie wolą znaleźć kozła ofiarnego niż prawdziwego sprawcę przestępstw; znęcanie się nad więźniami, choć nigdy nie pokazane wprost, jest wielokrotnie sugerowane i wspominane. Nauczycielka szkolna z góry uznaje gorszych uczniów za przyszłych przestępców i/lub nieudaczników, nie jest w stanie zauważyć potencjału uczniów, co więcej sama potrafi tylko czytać z książki (i to z błędami) utarte frazesy o państwie pomocy innym, bezinteresowności, ofiarności i kolektywnej współpracy. Wpajane uczniom do głowy banały stoją w jawnym kontraście do zewnętrznego świata, gdzie widzimy kłócących się ludzi, tłumienie seksualności postrzeganej jako coś nadzwyczaj groźnego, brak porozumienia na niemal każdym poziomie życia społecznego, jak najbardziej indywidualne pragnienia ucieczki do lepszego świata oraz – oczywiście – kolejne trupy młodych dziewcząt. Szkoła, policja, dom, ulica – ziarna zła zasadzane są wszędzie i prędzej czy później wyrosną w czyimś sercu.

W tym kontekście Yichun pokazuje, że pod powierzchnią pełną pięknej propagandy, autorytarnej kontroli ludzi (szczególnie dzieci i młodzieży) tak naprawdę nie ma nic pięknego. Głoszone hasła nie są w stanie zmienić ludzkiej natury. Instynkty i popędy popychają ludzi w kierunku seksu i przemocy, a im większe są restrykcje, tym częściej ludzie zaczynają na własną rękę i potajemnie znajdować ujścia popędów, które zduszone rosną do niebezpiecznych rozmiarów. Momentami Yichun zdaje się wręcz sugerować, że miasteczkiem rządzi jakiś niewypowiedziany sekret, konspiracja ludzi zabijających, gwałcących i bawiących się młodymi, atrakcyjnymi dziewczynami i wyrzucających je zużyte na śmietnik.


Film w dużej mierze został oparty o własne doświadczenia i wspomnienia reżyserki która dorastała w prowincji Hebei. Scenariusz napisała niedługo po ukończeniu dwudziestego roku życia, lecz produkcję stworzyła mając lat 38. What's in the Darkness jest zatem osobistym doświadczeniem Yichun, która sfinansowała film z własnych pieniędzy. Stanowi być może próbę rozliczenia się z jej własnymi demonami. Próbę zaprezentowaną chłodnym okiem, bez sensacyjności, lecz ze sporą spostrzegawczością i talentem narracyjnym. Niewątpliwie w sukurs przyszli jej aktorzy, którzy odegrali swoje role z wielką naturalnością.

What's in the Darkness jest kolejnym potwierdzeniem, że w Chinach tworzy się obecnie sporo ciekawych produkcji. Warto coraz częściej zaglądać do kina z Państwa Środka, udowadniającego już od pewnego czasu, że tamtejsi nie muszą się niczego wstydzić względem filmów realizowanych w Hongkongu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz