![]() |
Walerian Borowczyk, Paryż, 1965, zdjęcia: Władysław Sławny / Forum |
Walerian
Borowczyk jest jednym z najbardziej cenionych polskich reżyserów na
świecie, równocześnie pozostaje praktycznie nieznany w rodzimym
kraju. Urodzony w 1923 roku Borowczyk był absolwentem krakowskiej
Akademii Sztuk Pięknych, a początkowe kroki w karierze stawiał w
dziedzinie malarstwa i animacji. W 1959 roku przeniósł się do
Francji, gdzie kontynuował karierę twórcy filmów animowanych,
korzystając z pionierskich technik, jakie później oglądaliśmy
niejednokrotnie w twórczości Jana Švankmajera czy Terry’ego
Gilliama. Zachęcony przez studio Argos Films, w 1968 stworzył swój
pierwszy film aktorski: Goto, wyspa miłości
(Goto, l’île d’amour)
– zarówno ta, jak i kolejne produkcje reżysera zyskały mu
uznanie wśród krytyków, w tym nominację do Złotej Palmy w
Cannes. Jedną z cech wyróżniających jego twórczość było m.in.
sięganie po elementy kojarzone z kinem erotycznym czy wojeryzm. To
właśnie przez nie został, po tym jak sukces artystyczny nie
przełożył się na sukces finansowy, zachęcony do stworzenia
odważniejszych erotycznie produkcji, dopuszczonych do dystrybucji
dzięki złagodzeniu cenzury. Faktycznie, kolejne filmy Borowczyka
zarobiły niemałe pieniądze i nadal były wartościowe pod względem
artystycznym. Niestety, szybko zaczęto postrzegać go jako
wypalonego reżysera, który z wizjonera stał się pozbawionym
większych ambicji kolejnym nazwiskiem z zalewu produkcji
sexploatation. Z tego powodu jego filmy zostały zepchnięte do
obiegu skupionego wokół niskobudżetowych horrorów, erotyków
etc., a przyczepiona mu etykieta tak naprawdę nie odpadła do
dzisiaj. Cieszy jednak, że po latach wiele z jego późniejszych
produkcji jest odkrywanych na nowo i zyskuje spóźnione uznanie.
GOTO, WYSPA MIŁOŚCI
Korzystając z niedawnej
letniej wyprzedaży w sklepie Arrow Films dokonałem zakupu m.in.
filmów Waleriana Borowczyka, w tym jego pełnometrażowego debiutu
Goto, wyspa miłości.
Borowczyka do tej pory znałem jedynie z obejrzanego dawno temu filmu
Bestia (La
Bête,
1975), o którym będzie innym razem, oraz The Strange Case
of Dr. Jekyll and Miss Osbourne
(1981), o którym będzie za moment.
Goto w
dużej mierze prezentuje się jako kontynuacja animowanej twórczości
Borowczyka, zaczynającego karierę filmową jako twórca mniej lub
bardziej surrealnych, onirycznych krótkich metraży. Przed
zrealizowaniem Goto stanął
też za kamerą aktorskiego krótkiego metrażu Rosalie w
1966 roku. Wiele kadrów, oświetlenie, skupianie się na
przedmiotach – często tworzonych przez samego reżysera-rzeźbiarza
– oraz sposób prezentowania postaci wywodzi się wprost z jego
korzeni jako animatora, traktując aktorów niczym marionetki. Widz,
znający jego poprzednie dokonania z łatwością zauważy liczne
podobieństwa w ujęciach np. karabinów wycelowanych w stronę psa,
wzburzonego morza czy zbliżeń na twarz Ligii Branice z
analogicznymi w poprzednich filmach Borowczyka.
Dzięki
specyficznemu oświetleniu Goto
jest filmem niemal zupełnie pozbawionym cieni. Cały świat pokryty
jest w odcieniach szarości, lecz żadna postać czy przedmiot nie
rzucają na nic, ani na nikogo cienia. Jedynym wyjątkiem jest twarz
Glossii (Ligia Branice), głównej żeńskiej postaci. Reżyser
pozwala delikatnym cieniom usadowić się na jej policzkach, aby
wysmuklić jej twarz. Kontrast czerni i bieli jest dodatkowo
akcentowany poprzez realizację filmu jako produkcji czarno-białej,
w kolor przechodzącej tylko na ułamki sekund, odzwierciedlających
kotłujące się myśli, pragnienia i żądze Gomora – protagonisty
Goto.
Odrealniony
nastrój jest jednak przede wszystkim wykreowany dzięki miejscu
akcji i działaniom postaci. Film rozgrywa się na tytułowej
wyspie-fortecy, ostatnim przyczółku cywilizacji po wielkim
kataklizmie, który – według oficjalnej narracji władzy –
zmiótł z powierzchni ziemi 99% ludności. Goto jest autorytarnym
państwem-miastem, którego obywatele darzą wodza Goto III szczerą
miłością; mimo to nie brak tu przestępców, zdrad i knowań, choć
największym utrapieniem pozostają wszechobecne muchy oraz pogoń za
wciąż umykającą miłością lub niemożliwym do zrealizowania
pragnieniem miłości. To świat, gdzie wszystkie ściany są
obskurne, wszystkie budynki w ruinie, ludzkie odruchy zredukowane do
animalistycznych instynktów, a wszystkie imiona zaczynają się
literą „g”.
Gomor
jest jednym z pospolitych przestępców, który ukradł lornetkę –
symbol wojeryzmu brzemiennego w skutkach. Na Goto przestępców karze
się zaś w jeden tylko sposób: organizuje pojedynki między dwoma z
nich, po czym zwycięzca zostaje wypuszczony na wolność, gdzie
przebywa dopóki nie popełni kolejnego wykroczenia. Przeciwnikiem
niezbyt potężnego fizycznie Gomora jest zaprawiony w bojach brutal,
mający długoletnie doświadczenie w zabijaniu przeciwników. Gomor
szybko ucieka z areny i ukrywa twarz w sukni Glossii, żony Goto III
i prosi władcę o łaskę. Ta zostaje mu udzielona i przestępca
dostaje najważniejsze w państwie posady, uprawniające go do
zabijania much, czyszczenia butów Goto III i Glossii oraz karmienia
psów wodza. Wybawienie jest oznaką słabości władzy, Gomor
zobaczył pęknięcie w monolitycznym wizerunku władcy i poczuł
żądzę posiadania (miłości) Glossii. Postanawia wcielić więc w
życie pozbawiony jakiejkolwiek moralności plan wspięcia się na
sam szczyt drabiny społecznej.
Borowczyk
jednak nie prezentuje jego historii w zwartej narracji, lecz poprzez
obrazki z życia wyższej klasy Goto, stopniowo kierując uwagę
widza na działania Gomora. Pozostały czas wypełnia scenami związku
Glossii z Goto III i jej romansem, mającym się zwieńczyć ucieczką
z wyspy wraz z ukochanym generałem, scenami nauki w szkole,
służącymi do ustanowienia tła i kontekstu dla akcji filmu oraz –
wydaje się – niemal przypadkowymi scenami z egzystencji na wyspie,
ujawniającymi absurdy politycznego i kulturowego zidiocenia. Z
perspektywy czasu, widz zaznajomiony z późniejszą twórczością
reżysera oraz jego renomą w kręgach erotycznych produkcji z
pewnością spostrzeże również sceny kąpiących się nagich pań
w domu publicznym. Nawet bowiem na takiej wyspie, jak Goto wszyscy
wiedzą, że należy unikać seksualnych frustracji poddanych, gdyż
mogą prowadzić do buntu. I, w rzeczy samej, prowadzą; cały spisek
Gomora pochodzi przecież z jego erotycznych/miłosnych pragnień
wobec Glossii. Niewątpliwie zatem Goto jest wyspą miłości, ale
miłości źle pojmowanej, ulotnej, być może niemożliwej. Oprócz
historii miłości jest to również opowieść o degrengoladzie
zamkniętego społeczeństwa, (niezamierzona?*) krytyka totalitaryzmu
oraz pokazanie rozkładu kulturowego, wynikającego z pogoni za
prywatnymi przyjemnościami klasy rządzącej zupełnie ignorującej
potrzeby obywatelskie, szczerze wierząc, że uwielbienie dla władcy
jest czymś zupełnie naturalnym.
Goto, wyspa miłości
jest filmem interesującym, choć schodzenie z głównego wątku i
podążanie za nie zawsze jasnymi meandrami życia na wyspie sprawia,
że często nie czuje się tu żadnego kierunku podróży, przez co
widz odnosi wrażenie oglądania nie zawsze estetycznych obrazków,
których znaczenia nie rozumie. Mimo to pozostają one w jego
pamięci, jak choćby stworzone przez samego Borowczyka dziwaczne
pułapki na muchy, oraz mobilizują do ponownej próby zmierzenia się
z nimi, nawet jeśli całościowa logika filmu wymyka się próbom
racjonalnego zrozumienia i zmierza czasem w kierunku doświadczenia
sennego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz