sobota, 11 lutego 2017

Blind Woman's Curse (Kaidan nobori ryû, Teruo Ishii, 1970)

(Przeprowadzka z Noir Cafe #5)


W latach 60. ubiegłego wieku kino z nurtu ninkyo cieszyło się wielką popularnością wśród japońskiej widowni. Popularność ta utrzymywała się w dużym stopniu także w następnej dekadzie, w której jednak wypierał je nieubłaganie naturalistyczny i krytyczny typ kina gangsterskiego jitsuroku. Choć produkcje yakuza eiga zwykło się prymarnie utożsamiać ze studiem Toei, to i w Nikkatsu, zanim skupiono się na nurcie roman porno, zrealizowano sporo filmów gangsterskich. Jednym z nich jest wyreżyserowany przez kultowego i zasłużonego w kinie eksploatacyjnym Teruo Ishiiego Blind Woman's Curse (Kaidan noboru ryû, 1970).

Reżyser - za namową studia pragnącego skorzystać z nowych popularnych trendów - uzupełnił popularną miksturę gatunkową o treści, które były typowe dla jego twórczości już od dłuższego czasu, czyli elementy horroru i groteski. Nie bez powodu więc w japońskim tytule pojawia się słowo kaidan oznaczające historie o duchach, które pełniło również funkcję reklamy przyciągającej większą liczbę widzów spragnionych niecodziennej rozrywki. Stąd też, mimo że esencjonalnie mamy do czynienia z filmem yakuza, znajdziemy tu również takie sceny, jak groteskowy pokaz kanibalistycznych zachowań (w ogóle nie związanych z fabułą) czy sceny, gdzie Tatsumi Hijikata, twórca tańca butoh, podryguje w kocich ruchach, nawiązując do fabularnego motywu bakeneko (kotów-duchów, nawiedzających główną bohaterkę).

Produkcja opowiada historię Tachibany, młodej kobiety stojącej na czele niewielkiej mafijnej rodziny. Kobieta co prawda zerwała z przestępczą działalnością, lecz nie i tak próbuje ją zniszczyć wrogi gang, z którym współpracuje Tatsu, zdrajca w szeregach bohaterki. Wrogowie starają się wywołać konflikt z rodziną Aozora, by pozbyć się dwóch kłopotów za jednym zamachem. Okazuje się także, że Tachibana jest dręczona kocią klątwą, po tym jak w przeszłości zabiła jednego z wrogich szefów, a jego siostrę przypadkowo oślepiła. Teraz ta niewidoma, lecz potężna wojowniczka dąży do zemsty.

Film był zaplanowany jako zwieńczenie serii Rising Dragon z Hiroko Ogi w roli głównej, lecz aktorka nie pojawiła się na planie zdjęciowym. Zamiast niej główną rolę przydzielono Meiko Kaji, która zadebiutowała tutaj w swojej pierwszej pierwszoplanowej roli po zmianie nazwiska z Masako Ota. Dzięki temu też Blind Woman's Curse można postrzegać jako autonomiczny film, nie związany z produkcjami z Ogi.

Niestety, to, co wydaje się być główną zaletą jest równocześnie główną wadą filmu. Intrygujące pomieszanie historii gangsterskiej z historią grozy prezentuje się bowiem w dość rozczarowujący sposób. Blind Woman's Curse jest przede wszystkim nieskładna nastrojowo, oscyluje między poważnym kinem yakuza i groteskową grozą, a elementami stricte rozrywkowymi i komediowymi, które zaburzają ogólną atmosferę zagrożenia oraz nie pozwalają się wczuć w opowiadaną historię. Poza tym znikanie i pojawianie się poszczególnych postaci w różnych momentach wprowadza niepotrzebny chaos, tym bardziej że część z nich jest marginalnie istotna dla fabuły i zaakcentowanie ich obecności nie służy niczemu poza umieszczeniem kilku miałkich scenek humorystycznych.

Również nieco zawodzą sceny na pograniczu jawy i snu. Nawet biorąc pod uwagę ciekawą scenografię i choreografię w scenach umieszczonych w teatrze czy oniryczny finalny pojedynek (na tle ręcznie namalowanego nieba, którego chmury zwijają się w złowrogą spiralę), to magia tych sekwencji ugina się pod ciężarem nie dość wyraźnego odseparowania ich od pozostałych warstw produkcji i w konsekwencji pozostawienia ich zbyt blisko filmowego realizmu. Lekkie tylko odejście od typowej struktury ninkyo sprawia, że film nie nie jest w stanie odnaleźć swojej tożsamości między dwoma nurtami. Można było tego uniknąć, gdyby odejście było bardziej zdecydowane lub przeciwnie, gdyby nie było go w ogóle. Pod tym względem inne obrazy Japończyka, jak Horrors of the Malformed Men czy Bohachi: Clan of the Forgotten Eight, prezentują się zdecydowanie lepiej niż klątwa ślepej kobiety.

Mimo wyraźnych wad, jest to jednak nadal ciekawy przykład japońskiego kina gatunków, które skupia uwagę widza nie tylko na głównych postaciach, lecz także potrafi odurzyć niektórymi scenami (vide narkotyzujące się kobiety w lustrzanym pokoju czy nagłe pojawianie się kotów lub ludzi zachowujących się jak koty). Budują one odrealniony i nieczęsto spotykany w tego typu filmach nastrój. Dla miłośników japońskiego kina yakuza i kaidan, a dla miłośników produkcji Ishiiego w szczególności Blind Woman's Curse stanowi pozycję zdecydowanie wartą uwagi. To obraz zapadający w pamięć, nawet jeśli jest nierówny i zbyt często traci kierunek, w jakim miał podążyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz