wtorek, 27 września 2011

Gonin 1-2, Japonia, 1995/1996 + Score 2: The Big Fight, Japonia, 1999

Zanim Takashi Ishii ruszył w celach eksploracji niełatwych żyć Czarnych Aniołów, stworzył on dwie produkcje opowiadające o pięciu osobach, złączonych jednym wydarzeniem. O tragicznych reperkusjach.


Tytuł: Gonin
Tytuł anglojęzyczny: The Five

Scenariusz i reżyseria: Takashi Ishii
Japonia, 1995

Występują: (1) Koichi Sato, (2) Masahiro Motoki, (3) Jinpachi Nezu, (4) Naoto Takenaka, (5) Kippei Shiina // Beat Takeshi

1. Właściciel klubu tanecznego, do którego nierzadko wpada yakuza. Ów właściciel jest mocno zadłużony u tutejszej organizacji przestępczej, która traktuje go jak, mówiąc wprost, śmiecia.

2. Młody chłopak, który lubi używać noża. Na życie zarabia przebieraniem się w zniewieściałego chłopaka, dzięki czemu wyłudza pieniądze od bogatych homoseksualistów.

3. Były policjant, który odsiedział karę w więzieniu za hazard. Był kozłem ofiarnym, mającym odwrócić uwagę od większych przestępstw. Teraz jest ochroniarzem obskurnej speluny, oszukującej swoich klientów.

4. Lubujący się w wymachiwaniu kijem baseballowym, świeżo zwolniony salaryman, który nie wie, jak zakomunikować rodzinie o swojej sytuacji.

5. Pochodzący z Tajlandii alfons, pracujący dla yakuzy. Chce on wrócić do kraju wraz z dziewczyną, lecz yakuza ma inne plany.

Właściciel klubu, odnajduje policjanta, któremu proponuje zrabowanie gangsterów. Ma im pomóc, pracujący dla nich Taj, chcący wykraść paszporty. Do grupy dołącza także chłopak, udający homoseksualistę, który początkowo chce okraść właściciela klubu, lecz gdy ten proponuje mu skok, młodzieniec zmienia zdanie. Salaryman zaś pokłócił się kiedyś z właścicielem klubu, potem się z nim pogodził, a jeszcze później za nim chodził, podsłuchał przez to o pewnym planie i, siłą rzeczy, został do niego włączony.

Skok się odbywa, yakuza traci pieniądze i twarz. Giną ich członkowie. Gangsterzy nie mają jednak zamiaru przyjąć takiej potwarzy. Zaczynają śledztwo, które prowadzi ich do jednego z członków dziwnej szajki. Niedługo potem do przestępców dołącza dwóch sadomasochistycznych gejów-zabójców (jednego z nich gra Takeshi Kitano), którzy nie cofną się przed niczym by wykonać zlecenie.

Wszystko więc brzmi intrygująco. I tak w istocie jest. Pełen przemocy, śmierci, gwałtów, krwi i brudu, zamieszkiwany przez odstające od społeczeństwa postaci wzbudza zainteresowanie niemal na każdym kroku. Mimo sztafażu rodem z groteski, Takashi Ishii skutecznie tworzy mroczne, a przy tym realistyczne kino gangsterskie, które nie kończy się na strzelaninach, lecz na charakterach wszystkich postaci. Najwięcej czasu poświęcamy właścicielowi klubu i młodzieńcowi, którzy zostają bliskimi przyjaciółmi. Nie znaczy to, że nie poznamy prywatnego życia reszty. Policjanta, który chce wrócić do rodziny, Taja, zakochanego bez szans na pomyślne zrealizowanie uczucia, salarymana, który okazuje się być niespodziewanie najbardziej szalony z nich wszystkich. Dowiemy się również co nieco o płatnych zabójcach. Wszystko to, zostaje zaprezentowane zwykle w krótkich, pojedynczych scenach. Dzięki temu, bez niepotrzebnego rozwlekania się Ishii może w prosty sposób sprawić, że przejmujemy się losem oglądanych postaci, nie będącymi jedynie papierowymi charakterami.

Można jednak zarzucić Japończykowi czasami zaburzenia w rytmie filmu. Jest to oskarżenie, jakie można wystosować w stosunku do wszystkich produkcji yakuza eiga jego autorstwa. Mimo że wszystko zdaje się znajdować się w odpowiednich pozycjach, Ishii co jakiś czas zatrzymuje się w momentach, które wymagają pójścia naprzód. Odmienne rozmieszczenie niektórych scen zdecydowanie wyszłoby obrazowi in plus.

Wszystko inne, łącznie z aktorstwem, nastrojem oraz scenami akcji, wygląda niemal identycznie, jak w przypadku obu „Kuro no tenshi”. Jest duszno, czuć brak możliwości ucieczki z matni, jaka obecna jest w życiach wszystkich na długo przed chwilą, w której widzimy ich po raz pierwszy. Strzelaniny są efektowne, lecz twórcy nie przesadzają z dynamizmem, szczególnie, gdy do akcji wkracza Beat Takeshi. Jeśli kojarzycie sceny z użyciem broni palnej w jego „Sonatine”, to w „Gonin” zachowuje się on podobnie, tylko otoczenie jest ciemniejsze.

Tak jak i emocje oraz stan bohaterów. Każdy z nich popełnia jakiś życiowy błąd, który zaważył na całej jego egzystencji, a moment napadu na yakuzę jest ukoronowaniem nietrafnych decyzji. To, co następuje potem, pokazuje, że zignorowali bądź też przegapili liczne szanse na szczęśliwe życie, na które teraz nie mają szans. Wrogowie się zaprzyjaźniają, ukochani zbliżają. Tylko salaryman był od początku bez wyjścia, przez swoje szaleństwo, choć i w jego przypadku, jak Ishii akcentuje w jednych z najmocniej zapadających w pamięć scenach, kiedyś pojawił się moment stykający go ze spełnieniem. Można wręcz powiedzieć, że jedyne co często powinni zrobić bohaterowie to zatrzymać się i przyjąć to, co mają, zamiast szukać, tym samym oddalając się od tego, czego pragną, myśląc, że się do tego zbliżają.

Pierwszy gangsterski obraz Ishiiego jest więc udany. Nie brakuje w nim zgrzytów i dysonansów, lecz wywołuje jak najbardziej pozytywne wrażenia.




Tytuł: Gonin 2
Tytuł anglojęzyczny: Five Women

Scenariusz i reżyseria: Takashi Ishii
Japonia, 1996
Występują: Yumi Nishiyama, Kimiko Yo, Shinobu Otake, Mai Kitajima, Kimiko Yo // Ken Ogata

Druga część opowieści sponsorowanej przez cyfrę 5 zabiera nas w inne rejony gangsterskich porachunków. Co ciekawe, Ishii nie trzyma się tutaj tak kurczowo koncepcji piątki bohaterek, lecz lawiruje między wątkami, co wychodzi z korzyścią dla całości. Opowieść rozpoczynamy bowiem z dala od tytułowych postaci. Starszy mężczyzna, bardzo kochający swoją żonę, ma problemy z yakuzą. Pewnej nocy gangsterzy przychodzą do niego, biją go oraz gwałcą jego ukochaną. Ta niedługo potem, nie mogąc znieść upokorzenia, popełnia samobójstwo. Jej mąż pamięta jednak, że przed śmiercią marzyła o kosztownym klejnocie. Nie mając nic do stracenia, uzbrojony jedynie w katanę własnej produkcji, mężczyzna rusza by zemścić się, zabrać yakuzie pieniądze i kupić ostatni prezent swojej żonie.

Tymczasem sklep z biżuterią, gdzie znajduje się ów klejnot staje się celem napadu grupy przestępców. Złodzieje to młodzi członkowie tego samego gangu yakuzy, który dał się we znaki mężczyźnie. Działają oni jednak w tajemnicy przed szefami. Napad niestety nie wychodzi tak, jak planowano, gdyż, dziełem przypadku, w sklepie znajduje się pięć tytułowych kobiet.

1. Porzucona przez zdradzającego ją męża kobieta, która przyszła w celu zdjęcia obrączki ślubnej.

2. Młoda dziewczyna nienawidząca mężczyzn, którzy kiedyś ją zgwałcili. Śledzi ona tajemniczą kobietę, którą spotkała niechcący w sklepie, jak ta kupowała paralizator.

3. Kobieta z paralizatorem była szefową klubu fitness. Jej przełożony, który wykorzystywał ją także seksualnie, znudził się nią jednak, a klub chce przerobić na miejsce hazardu. Zdesperowana, postanawia okraść sklep z biżuterią.

4. Dziewczyna, która zarabia jako prostytutka, udając dziewczynkę z liceum. Niestety oznaki starości są nieubłagane i jej sposób zarobku powoli ulega naturalnej destrukcji.

5. Członkini gangu napadającego na sklep, która by wiedzieć, co dzieje się z biżuterią i powiadomić o tym współpracowników udaje się z resztą kobiet.

Yakuza nie zamierza puścić w niepamięć zmarłych na skutek cięcia kataną swoich ludzi. Młodzi gangsterzy chcą odzyskać łup i ukryć sprawę przed szefami. Kobiety mają w posiadaniu biżuterię i szpiega. Mężczyzna z mieczem zmierza po klejnot i yakuzę.

Jest to najlepszy obraz gangsterski, jaki wyszedł spod ręki Takashiego Ishii. Mimo że średnia ocen tego filmu jest niższa niż pozostałych yakuza eiga reżysera, to „Gonin 2” najlepiej zbiera pomysły Japończyka i ustawia je w konfiguracji, która bez przerwy niemal trzyma w napięciu. Kilka zgrzytów pojawia się pod koniec, gdy Ishii ponownie zaczyna zbytnio żonglować scenami szybkimi i wolnymi, tworząc niepotrzebne spowolnienia. Poza tym jednak jest tu wszystko, czego można oczekiwać po nieco groteskowym kinie gangsterskim.

Nie mogę również nie pochwalić nawiązania do poprzedniej części, za pomocą klubu, którego właściciel zadarł z yakuzą w „Gonin”. Klub ów stoi teraz pusty i używa go japońska mafia, staje się on też na pewien czas kryjówką kobiet, które w nim właśnie pokazują swoją delikatną stronę. A nie mają takich okazji zbyt wiele. Film bardzo szybko wprowadza nas w brutalny nastrój produkcji i utrzymuje go do samego końca. Takashi Ishii nie ugrzecznia swych postaci, nie cofa się przed przemocą, nie próbuje uniknąć niepokojących scen. Ogranicza jednak nieco ilość szaleństwa, jakie towarzyszy poszczególnym osobom. Oprócz jednego z członków yakuzy, który zajmuje w filmie pozycję trzecioplanową, nie ma tutaj nikogo, kto zagłębiłby się całkowicie w psychopatycznym zachowaniu.

Widocznym problemem filmu jest jego budżet. Żaden z obrazów Ishiiego nie mógł poszczycić się dużą ilością pieniędzy, przeznaczoną na jego realizację, lecz w „Gonin 2” jest to najbardziej widoczne. Takashi używa nie tylko tych samych lokacji, ale i ubrań, masek i gadżetów, co w poprzednim filmie. Również obraz zalatuje „telewizyjnością”. Biorąc jednak pod uwagę kreacje aktorskie, nastrój, rytm filmu i mężczyznę z kataną, można to zignorować, przyjemność płynąca z seansu jest bowiem wystarczająco duża by na to pozwolić.

Pisać o emocjach towarzyszących seansowi, wykonaniu czy wydźwięku nie będę, gdyż nie zachodzą tu niemal żadne różnice względem wcześniej omawianych produkcji. To może więc być przyczyną rezygnacji Takashiego z dalszych prób tworzenia yakuza eiga. Stylistyczne podobieństwa, jak i wychodzące z nich myśli sprawiają, iż Ishii mógłby bardzo szybko nudzić produkcjami i wejść w krąg autoplagiatu. Tak się jednak nie dzieje, gdyż po czterech filmach w tym gatunku, Ishii poszedł w innym kierunku, po czym powrócił do pinku eiga.





Inny trailer.


---------------SCORE 2: THE BIG FIGHT----------------
Nie może się obejść bez krótkiego opisu drugiej części „Score”. Oto on.

Tytuł: Score 2: The Big Fight

Reżyseria: Hitoshi Ozawa
Japonia, 1999

Kilka lat temu, pewni przestępcy ukryli swój łup. Po wyjściu z więzienia postanawiają go odzyskać. Problemem nie jest jedynie fakt, iż znajduje się on terenie wesołego miasteczka, lecz również to, że nie tylko oni mają ochotę na pieniądze, a pośród przestępców pojawiają się także psychopatyczni policjanci, którym przydałby się dodatkowy zastrzyk gotówki. I adrenaliny.

Tak więc, na ok. 90 min. wesołe miasteczko, zmienia się w miasteczko nieustannej akcji. Strzelaniny, wybuchy, podchody, dziwaczne charaktery i jeszcze trochę strzelanin. Ponownie dla miłośników kina akcji, ponownie nic dla reszty.

2 komentarze:

  1. Takashi Ishii - dobrze, że wpadłem na ten blog, bo zapomniałem o tym twórcy. Zapomniałem, że muszę nadrobić zaległości - widziałem bowiem tylko ostatni film tego autora - Night in Nude : Salvation. Jestem ciekaw Twojej opinii nt ww. , chętnie przeczytam parę słów jeśli kiedyś obejrzysz ten kryminał.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Night in Nude" jest zdecydowanie w planach. Przedtem jednak chcę w końcu zapoznać się z całymi filmografiami Shiona Sono i Carla Theodora Dreyera.

    OdpowiedzUsuń