poniedziałek, 14 listopada 2011

HAMMER Films

The Curse of Frankenstein
Klątwa Frankensteina
horror gotycki / science-fiction

1957 rok.
Reżyseria: Terence Fisher
W rolach głównych: Peter Cushing, Hazel Court, Robert Urquhart, Christopher Lee

Fabuła:
Baron Frankenstein, wraz ze swoim przyjacielem-naukowcem, odnajduje sposób na przywracanie życia w martwe istoty. Następnym krokiem ma być stworzenie całkowicie nowej ludzkiej istoty z kawałków ciał. Sprawy się komplikują, gdy przyjaciel barona postanawia się wycofać, twierdząc, że eksperymenty są nieludzkie i zbyt okropne. Na dodatek baron, z powodu rodzinnej umowy z czasów jego dzieciństwa, ma ożenić się z Elisabeth, co kłóci się z jego romansem z pokojówką.

Opinia:
Film jest pierwszym horrorem Hammera, który zapoczątkował falę gotyckiego kina grozy z tej wytwórni, acz nie pierwszym w ogóle. To sukces "The Quatermass Xperiment" skierował uwagę Hammer Films na tematykę grozy. Wytwórnia zdobyła prawa do wykorzystania trzech klasycznych potworów ze studia Universal, które atakowały widzów w latach 30. i 40. ubiegłego wieku. Pierwszym z nich jest Frankenstein. Fabuła "Klątwy" bardzo luźno opiera się na książkowej. Brak jest wielkiej miłości, stwór nie nauczy się mówić, a ślepego człowieka zobaczymy na bardzo krótko. Różnic jest więcej aniżeli podobieństw więc wymienianie ich mija się z celem. Pierwszy obraz o baronie przedstawia obsesyjnego człowieka, który nie cofnie się przed niczym by wypełnić swoje zamierzenia. Przez to naukowiec pozbawiony jest skrupułów. 

Ciekawa jest jego relacja względem przyjaciela, Paula. Początkowa przyjaźń zmienia się we wrogość, widać jednak, że Paul zostaje na długo w zamku ze względu na narzeczoną Frankensteina, którą chce ochronić. Paradoksalnie, gdyby nie jego próby, nie znalazłaby się ona w niebezpieczeństwie, a nawet, być może takowe by nie istniało. Co więcej, na koniec to Paul nie ma skrupułów by zostawić barona skazanego na karę śmierci, mogąc mu pomóc, i odchodzi z jego żoną, w tym momencie wskazując, iż to ona była cały czas powodem jego zainteresowania. Ostatecznie, używając różnych subtelnych sposobów udaje mu się ją zdobyć. W tym kontekście, Paul staje się tak samo, jeśli nie bardziej negatywną postacią, przez co film nie kończy się happy endem, tylko nieoczekiwanym zwycięstwem innego, niż tytułowego, zła.

Zdecydowaną wadą produkcji jest niezbyt dobre poukładanie poszczególnych wątków, co, biorąc pod uwagę krótki czas jej trwania, jest bardzo niekorzystne. Niektóre sceny są zwyczajnie niepotrzebne, a niektóre motywy odciągają uwagę od głównego wątku. Wygląd stwora jest za to dość udany, choć włosy nadają mu odrobinę komicznego wyglądu, momentami odkleja się także część makijażu.

Ostatecznie, "Klątwa Frankensteina" jest dość dobrym i ważnym (dla Hammera) filmem. Nie jest to z pewnością najlepsza produkcja o baronie, cierpi na częstą przypadłość, jaką jest niewykorzystanie potencjału, lecz mimo jest to obraz wart uwagi.


Dracula
Horror of Dracula (tytuł USA)
Horror Drakuli
horror gotycki

1958 rok.
Reżyseria: Terence Fisher
W rolach głównych: Peter Cushing, Christopher Lee, Michael Gough, Melissa Stribling.

Fabuła: 
Jonathan Harker przybywa do Transylwanii by zostać bibliotekarzem w posępnym zamku hrabiego Drakuli. Niebawem mężczyzna spotyka tajemniczą kobietę, pozna wampirze oblicze swego gospodarza oraz odsłoni swoje własne, prawdziwe zamiary.

Opinia: 
Pierwszym film o Drakuli z wytwórni Hammer ponownie zestawia ze sobą Christophera Lee w roli potwora oraz Petera Cushinga w roli naukowca. Produkcja stanowi luźną wariację na temat literackiego pierwowzoru i jest utrzymana w dość lekkim stylu. Oprócz kilku zwrotów akcji i zaskakujących strategii wampira, obraz broni się kreacjami aktorskimi. Poza tym nie buduje zbyt intensywnego napięcia, wampir ma zbyt dużo ograniczeń by naprawdę straszyć, a historia jest, nawet mimo odejścia od schematu literackiego, nazbyt przewidywalna. Mimo wszystko, miłośnicy starszych pozycji grozy o pijących krew istotach, powinni skusić się na seans.

The Revenge of Frankenstein
Zemsta Frankensteina
horror gotycki / science-fiction

1958 rok.
Reżyseria: Terence Fisher.
W rolach głównych: Peter Cushing, Eunice Gayson, Francis Matthews, Michael Gwynn.

Fabuła:
Baron Frankenstein przeżył wydarzenia poprzedniej produkcji dzięki swym wpływom. Karę śmierci otrzymał kto inny, a oddany eksperymentom naukowiec, pod zmienionym nazwiskiem i w innym mieście, kontynuuje praktykę.

Opinia:
Od tego filmu zaczyna się moje ulubione obrazowanie dra Frankensteina, które przedstawia go jako człowieka oddanego nauce, którego geniusz stawia go ponad nierozumiejącymi go ludźmi. Przy tym nie jest on osobą złą, w przeciwieństwie do poprzedniego filmu. W kontynuacji zrezygnowano z negatywnej wizji naukowca i to ona będzie charakteryzowała Victora przez jeszcze następne dwa filmy. Za dnia pomaga on potrzebującym chorym, którzy nie mają pieniędzy na leczenie, a nocą podąża swoimi, naukowymi ścieżkami. Oczywiście, eksperymenty nie do końca się powiodą, ponownie z winy osób, które wtrącą się w tematy, o których nie mają pojęcia, co wyniknie zgonami i konsekwencjami, którym stawić czoła będzie musiał baron.

Film prezentuje się technicznie bardzo podobnie do poprzednika (i innych produkcji grozy wytwórni), lecz monstrum i jego wykorzystanie tym razem razi pretekstowością. Jest jakby sztucznie (niczym ono samo) dodanym wątkiem, który obligatoryjnie pojawić się musi w produkcji ze słowem 'Frankenstein' w tytule. Jego wykonanie także nie wzbudza pozytywnych uczuć. Poza tym jest dobry film, ze świetną kreacją Petera Cushinga, który doskonale przedstawia barona. Tak, jak zawsze go sobie wyobrażałem.


The Mummy
Mumia
horror gotycki

1959 rok.
Reżyseria: Terence Fisher.
W rolach głównych: Peter Cushing, Christopher Lee, Yvonne Furneaux.

Fabuła:
Ekspedycja naukowa w Egipcie odkrywa grobowiec wysokiej rangą kapłanki. Nie wiedzą jednak, iż znajduje się w nim także zwój życia, który sprowadza na nich zemstę Egipcjanina, kontrolującego potężną mumię.

Opinia:
Ponownie Chrisopher Lee w roli monstrum, ponownie Peter Cushing musi go powstrzymać. Film posiada bardzo duży potencjał, niestety nie w pełni wykorzystany. Przeszkadza szczególnie narracja oraz nachalne retrospekcje, którym poświęca się zbyt dużo ekranowego czasu, nużąc nimi widza i odstępując od prowadzenia głównego wątku fabularnego. Do tego dochodzą logiczne nieścisłości, zbiegi okoliczności i mało satysfakcjonujący finał. Nie jest to jednak produkcja nieudana, na uwagę zasługuje design mumii, a jej pierwsze dwa pojawienia się są doskonale zaiscenizowane. Pojawia się także interesujący dialog, w którym zestawia się dwa opozycyjne poglądy dotyczące badania grobowców i wystawiania spoczywających w nich ciał na widok publiczny. Z jednej strony jest to zakłocanie spokoju zmarłych, którego sami archeolodzy często by sobie nie życzyli, z drugiej strony pojawiają się argumenty naukowe i edukacyjne. Film zdecydowanie wspiera te ostatnie, co nie jest zaskakujące. „Mumię” obejrzeć więc jest warto, z zastrzeżeniem, iż ogląda się mocno naciąganą opowieść, zasługującą na lepsze potraktowanie. 

Brides of Dracula
Narzeczona Draculi
horror gotycki

1960 rok.
Reżyseria: Terence Fisher
W rolach głównych: Peter Cushing, David Peel, Yvonne Monlaur, Freda Jackson, Martita Hunt

Fabuła:
Dracula nie żyje, lecz wampiryzm nie przestał zagrażać. W pewnym posępnym zamku przebywa wampir, który zostaje uwolniony ze swego zamknięcia przez niczego nie podejrzewającą kobietę. Już niebawem zbierze on grupę wampirzyc i rozpocznie krwawe łowy. Powstrzymać go może jedynie Van Helsing.

Opinia:
Dracula nie żyje, ale to nie koniec wampirycznego zagrożenia. Film ma spory potencjał aby być lepszym od "Draculi", lecz odtwórca roli krwiopijcy, skutecznie ten potencjał niweluje. O ile jego ludzkie sceny, prezentują się dobrze, to w momencie, gdy staje się wampirem jest zwyczajnie śmieszny. Szczerzenie kłów i robienie groźnych min nie wystarczą do stworzenia zadowalającej kreacji. Za to Peter Cushing jak zwykle prezentuje się świetnie, powtarzając swoją rolę Van Helsinga. Ponadto fabuła jest bardziej rozbudowana, a wampir bardziej podstępny i sprytny niż Dracula w poprzedniej, jak i następnej części. Historię psuje jednak finał, który, co prawda dość efektowny, jest nadzwyczaj absurdalny. Film tylko dla miłośników starszych, wampirycznych horrorów i Petera Cushinga.

Never Take Sweets from a Stranger
Never Take Candy from a Stranger (USA)
dramat / kryminał

1960 rok.
Reżyseria: Cyril Frankel.
W rolach głównych: Gwen Watford, Patrick Allen, Felix Aylmer

Fabuła:
Młode małżeństwo, Peter i Sally Carter, z dzieckiem, ładną dziewczynką, przeprowadzają się do spokojnego miasteczka. Peter ma objąć stanowisko dyrektora szkoły, szybko jednak okazuje się, że poprzedni dyrektor ma skłonności do molestowania dzieci. Carterowie próbują je ujawnić, stając do nierównej walki z całą miejscowością.

Opinia:
Jest to jeden z najlepszych filmów z wytwórni Hammer. Doskonale łączy elementy dramatu, kryminału, thrillera i dramatu sądowego. Bardzo mocno trzymając w napięciu, obraz wprowadza nas w sytuację bez wyjścia, gdzie każde próby bohaterów spotykają się z oporem mieszkańców. Film zaczyna się stwierdzeniem, że przedstawia on wydarzenia fikcyjne, lecz równocześnie wydarzenia, które mogą zdarzyć się w rzeczywistości. Faktycznie, jeśli ktoś mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości, jeśli chodzi o ich prawdopodobieństwo, to niedawne wydarzenia ze stanu Alabama pokazują, iż problem molestowania dzieci przez nauczycieli, którzy potrafią ukrywać się przez wiele lat naprawdę istnieje. Tym bardziej więc moralitetowy wydźwięk filmu, świetnie wkomponowany w kryminalno-dramatyczne ramy, jest jak najbardziej na miejscu.

Co jednak równie ciekawe, mamy tutaj do czynienia z zamkniętą społecznością, której więzy są utrzymywane nie prawem oficjalnym, tylko obscenicznym prawem niewypowiadanym na głos. Wszyscy wiedzą, o praktykach starego dyrektora, jednak wszyscy je ukrywają. To właśnie brudny sekret sprawia, że mogą oni naprawdę być częścią zamkniętej społeczności. Pozwolę sobie w tym momencie na dłuższy cytat: [...] czyż nie w taki sposób działa ideologia? Wyraźny ideologiczny tekst (lub procedura) jest podtrzymywany przez „niezagrane” serie obscenicznego superego, które rządzi i udziela nakazów.

[Taka niepisana praktyka] usprawiedliwia akt transgresji, jest „nielegalny”, jednak równocześnie potwierdza spójność grupy. Musi pozostać pod osłoną ciemności, podświadomy, niewypowiedziany – publicznie każdy udaje, że nic o nim nie wie lub nawet czynnie zaprzecza jego egzystencji [...]. Mimo, że narusza on wyraźne zasady społeczności, to taki kod reprezentuje „ducha społeczności” w jego najczystszej, wywierającej najsilniejszą presję na jednostki by te wciąż identyfikowały się z grupą. [...]. [Slavoj Żiżek, They moved the underground, [w:] Alexei Monroe, Interogation Machine. Laibach and NSK, MIT Press, 2005.]



Taste of Fear
Scream of Fear (tytuł USA)
Krzyk strachu
thriller / kryminał
1961 rok
Reżyseria: Seth Holt
W rolach głównych:  Susan Strasberg, Ronald Lewis, Ann Todd, Christopher Lee

Fabuła:
Młoda dziewczyna przykuta do wózka inwalidzkiego przybywa do posiadłości swego ojca po dziesięcioletnim okresie niespotykania się z nim. Niestety, gdy dociera na miejsce okazuje się, że wyjechał on w tajemniczych okolicznościach. Na miejscu przybywają jedynie macocha dziewczyny i jej szofer. Do posiadłości często przybywa także miejscowy doktor. Nie mija wiele czasu, jak dziewczyna zaczyna być dręczona pojawiającym się widmem zwłok jej ojca.

Informacje:
“Taste of Fear” jest jednym z pierwszych dreszczowców, które spopularyzowały modę na filmy, w których ktoś próbuje wpędzić w szaleństwo bohatera lub bohaterkę obrazu, zwykle po to by przejąć jego/jej majątek. Podobny motyw fabularny będzie eksploatowany nie tylko w Hammer Films, lecz również w wielu innych produkcjach z różnych krajów, takich jak np. włoski „Zamek koszmaru”.

Film powstał na fali popularności „Psychozy” Alfreda Hitchcocka (dość powiedzieć, że nazywano tego typu obrazy „mini-Hitchcockakami”), choć pierwszy scenariusz został napisany przed premierą „Psycho”. Co ciekawe, jedną z inspiracji Alfreda były właśnie niskobudżetowe produkcje Hammer Films. „Taste of Fear” używało również podobnej kampanii marketingowej, prezentując jedynie wariację nt. jednego ujęcia informując, że więcej nie można zaprezentować, a sam obraz należy oglądać od samego początku. Fabularną inspiracją był „Les Diaboliques” Clouzota z 1955 roku.

Scenarzystą obrazu jest Jimmy Sangster, który odpowiadał m.in. za „Klątwę Frankensteina” i „Draculę”. Chcąc przejść z horrorów do dreszczowców napisał scenariusz do „Taste of Fear” i, później, niejednego innego thrillera, udowadniając, że i w tej stylistyce czuje się bardzo dobrze. Reżyserem jest Seth Holt, nowicjusz w Hammerze, który za kamerą świetnie się spisuje, co udowodni jeszcze nie raz. Nie jest to pierwszy thriller czy kryminał w wytwórni Hammer, lecz jest to pierwszy obraz, który sprawi, że po sukcesie „The Quatermass Xperiment” i gotyckich horrorów, wytwórnia zacznie ponownie sporą wagę przykładać do thrillerów, szczególnie opartych na podobnym schemacie. Wynikiem tego będą klasyczne filmy z Hammera takie jak „Paranoiac” czy „Niania”.

Opinia:
Jest to zdecydowanie jeden z lepszych thrillerów, jakie pojawiły się w Hammerze. W momencie, gdy wydaje się, iż rozgryźliśmy całą fabułę, okazuje się, że przed nami znajduje się jeszcze niejeden zwrot akcji, ustanawiający ją na całkiem innych torach. Wielkim plusem są kreacje aktorskie i wykorzystanie obecności Christophera Lee do zabawy z oczekiwaniami widza. Nie brak też filmowi mrocznego nastroju, zapadających w pamięć scen (basen!) oraz umiejętności utrzymania w napięciu. Największymi wadami są pewna absurdalność scenariusza, który wprowadza zbyt wiele zamieszania, jeśli chodzi o logiczną spójność niektórych scen oraz fakt, że po obejrzeniu, obraz nie będzie już za kolejnymi razami tak samo trzymał w napięciu. Minusów nie ma jednak wiele, a plusów jest dość dużo, tak więc zdecydowanie warto obejrzeć.


Cash on Demand
kryminał / thriller

1961 rok.
Reżyseria: Quentin Lawrence
W rolach głównych: Peter Cushing, Andre Morell

Fabuła:
Dyrektor małego banku jest zmuszony do pomocy złodziejowi, który przetrzymuje żonę i synka bankiera jako zakładników. Łupem bandyty ma paść ponad 97.000 funtów.

Opinia:
Kameralny napad na bank widziany z perspektywy bankiera. Przez większą część filmu siedzimy w gabinecie dyrektora, granego przez Petera Cushinga i obserwujemy jego emocje w zetknięciu z przestępcą. Świetny plan tegoż sprawia, że obraz trzyma w napięciu naprawdę mocno, a doskonałe kreacje aktorskie pozwalają się wczuć w sytuacje postaci, co znacząco pomaga w odbiorze. Znajduje się tutaj też dodatkowy wątek w fabule, skupiający się na tyrańskiej naturze dyrektora. Pod tym względem film niestety wykorzystuje przestępcę, który niczym świąteczny podarunek (akcja filmu rozgrywa się tuż przed świętami bożonarodzeniowymi), pozwala dyrektorowi zobaczyć błędy swego postępowania i się zmienić. Zupełnie niepotrzebna ckliwość, która w finale urasta do irytujących rozmiarów. Poza tą jedną wadą, film jest przyjemną i ciekawą propozycją Hammer Films, pokazującą napad na bank z innej niż zwyczajowa perspektywy. Do tego dochodzi naprawdę doskonała kreacja aktorska Petera Cushinga.

The Full Treatment
Stop Me Before I Kill! (USA)
thriller / kryminał

1961 rok.
Reżyseria: Val Guest
W rolach głównych: Claude Dauphin, Diane Cilento, Ronald Lewis, Francoise Rosay.

Fabuła:
Znany kierowca wyścigowy, jadąc na miesiąc miodowy ulega wypadkowi. Jego żona wychodzi z niego niemal bez szwanku, lecz on ma poważne uszkodzenia głowy. Po kilku miesiącach pobytu w szpitalu wychodzi by znów cieszyć się miesiącem miodowym. Niestety, strach przed jazdą oraz rosnąca żądza uduszenia swojej żony nie dają mu spokoju. W jego otoczeniu tymczasem zaczyna pojawiać się pewien psychiatra.

Opinia:
Jest to klasyczny, a przy tym dość udany thriller Hammera. Fabuła pod wieloma względami przypomina "Taste of Fear" czy późniejszy "The Maniac", więc wiele scen, nawet znając nieliczne produkcje tego typu widz jest w stanie przewidzieć. Mimo to, niektóre momenty potrafią trzymać w napięciu, a zawieszenie ostatecznego rozwiązania sprawy kierowcy rajdowego wyszło udanie. Udanie też prezentują się niektóre filmowe sekwencje, szczególnie początkowy krajobraz wypadku, pokazywany na wolnym oddalaniu się kamery, czy cięcie z niego na bieżące wydarzenia. Twórcy też wyraźnie przeprowadzili małe badania, co do tego, jak powinna zachowywać się nerwowa osoba, walcząca ze swoimi stłumionymi pragnieniami i wspomnieniami, przez co, w scenach spotkań z psychiatrą, mamy kilka zbliżeń na dłonie, usta protagonisty.

Poza tymi zaletami, wszystko inne to, po prostu, dobry, szybki thriller z twistem na zakończenie. Idealny do niezobowiązującego seansu i dla wszystkich miłośników suspensu z Hammera. Bardzo przyjemny, zdecydowanie silniej trzymający w napięciu niż, wspomniany wcześniej, "The Maniac".

Maniac
thriller / kryminał

1963 rok.
Reżyseria: Michael Carreras.
W rolach głównych: Kerwin Mathews, Nadia Gray, Donald Houston, Liliane Brousse.

Info:
Lubiący korzystać z życia amerykański malarz trafia do małej francuskiej wioski, gdzie przed czterema laty doszło do brutalnego gwałtu i jeszcze brutalniejszego zabójstwa gwałciciela. Amerykanin szybko wiąże się w trójkąt miłosny, od czego już tylko krok do zamieszania się w śmiertelną grę z przeszłością, która wraca do życia.

Opinia:
Jimmy Sangster, jeden z najlepszych scenarzystów Hammera, po sukcesie "Taste of Fear" stworzył scenariusze do jeszcze niejednego thrillera. W "Maniac", podobnie, jak w "Krzyku strachu", skupia się początkowo na niespiesznym budowaniu napięcia i intrygi, umieszczając w niej kilka tropów, pozwalających widzowi na wyciągnięcie pewnych wniosków, co do finału produkcji. Następnie zaś za zadanie stawia sobie  wywrócenie oczekiwań i kilku fabularnych transpozycjach, które mają nas zaskoczyć. Dzieje się to, ponownie, pod koniec, przez co w ostatnich minutach uświadczymy ilość zmian, która zdecydowanie lepiej wyglądałaby porozmieszczana w różnych momentach. Być może byłyby też one bardziej niespodziewane, gdyż tak, jak jest to, niestety, jeśli zaskakują, to tylko tych, którzy nie oglądali wcześniej zrealizowanych thrillerów, nie tylko Hammera. Tak naprawdę tylko jedna zmiana jest przeprowadzona zadowalająco. Pozostałe natomiast odgaduje się z łatwością, tym bardziej, że wiemy czego spodziewać się po Sangsterze. Szczególnie objawia się to w przypadku tożsamości zabójcy. Finał zaś jest możliwy do przewidzenia również z powodu znajomości konwencji ówczesnego (hammerowskiego) kina.

W aspektach technicznych obraz również prezentuje średni poziom, ani razu nie zaskakując intrygującym ujęciem czy szczególnie zapadającą w pamięć sceną. W ten sposób powstała produkcja, która nie nudzi, lecz nie ma w niej niczego, co pozwoliłoby jej pozostać w umyśle na długo.

The Evil of Frankenstein
Zło Frankensteina
horror gotycki / science-fiction

1964 rok.
Reżyseria: Freddie Francis
W rolach głównych: Peter Cushing, Peter Woodthorpe, Duncan Lamont, Sandor Eles.

Fabuła:
Baron Frankenstein powraca do swojej rodzinnej wioski wraz z pomocnikiem, gdzie zamierza kontynuować swoje badania, gdy odnajduje pierwsze monstrum. Okazuje się również, że jego majątek został zagrabiony przez rządzących wioską, a pomagający mu hipnotyzer ma niecne zamiary.

Opinia:
Jest to jeden z moich ulubionych filmów z serii Hammera o Frankensteinie. W tej produkcji pojawia się najpełniejsze obrazowanie barona, jako bohatera pozytywnego, a wręcz, heroicznego. Peter Cushing dostarcza doskonałej kreacji aktorskiej, idealnie, co czyni najczęściej, wpasowując się w pozycję władzy. Wprowadzenie niemej dziewczyny, która łagodzi charakter monstrum również jest bardzo dobrym dodatkiem. Do tego wątek zrabowania majątku Victora przez wysokich rangą obywateli miasteczka jego pochodzenia dostarcza prawdziwych emocji i kilku zapadających w pamięć scen.

Niestety, ponownie wątek związany z monstrum kuleje. Przede wszystkim absurdalny pomysł z hipnozą i, znów, wygląd potwora świadczą o jego słabości. Plusem jest zgrabne powiązanie kreatury z innymi wydarzeniami w filmie, czego brakowało w poprzedniej części, lecz nie jest to wątek, który dostarcza wiele przyjemności.

Trzeci film odchodzi też od kontynuacji poprzedniego obrazu. Jasno jest pokazane, iż stanowi on odrębną produkcję, która mimo nawiązań do "The Curse of Frankenstein" posiada inną wersję wydarzeń z pierwszego filmu. Dla chcących poznać filmy Hammera jest to pozycja obowiązkowa, ponadto jest to po prostu dobry horror, który posiada przyzwoitą fabułę i nastrój oraz świetnego Cushinga.

The Curse of Mummy's Tomb
horror gotycki

1964 rok.
Reżyseria: Michael Carreras.
W rolach głównych:  Terence Morgan, Fred Clark, Ronald Howard, Jeanne Roland.

Fabuła:
Ekspedycja badawcza w Egipcie musi stawić czoła tajemniczym śmierciom z rąk nieznanych oprawców. Zgony nie kończą się po powrocie do Wielkiej Brytanii, wręcz przeciwnie. Jednak tym razem stoi za nimi mumia. Jaki jest związek między tymi dwiema sprawami? I jakich odległych czasów sięga?

Opinia:
niebawem...

The Nanny
Niania
thriller / kryminał

1965 rok.
Reżyseria: Seth Holt
W rolach głównych: Bette Davis,  William Dix, Pamela Franklin

Fabuła:
Joey, dziecko dość zamożnych rodziców, wraca po rocznej przerwie do domu. Tam, prócz surowego ojca oraz rozhisteryzowanej matki czeka na niego zawsze dobra niania i trauma z przeszłości.

Opinia:
Seth Holt po raz kolejny trzyma widza w napięciu skrywając wynik fabuły i psychologicznego starcia Joey’a z nianią. Do momentu, w którym nie wiemy co się wydarzyło, „The Nanny” jest świetnym thrillerem, od którego nie można się oderwać. Niestety pod koniec rozczarowuje swą prostotą i szybkim rozwiązaniem akcji. Mimo to jest to obraz, który zdecydowanie warto zobaczyć. Wielkim plusem są też kreacje aktorskie oraz relacje dziecka ze wszystkimi wokół, budzące żywe emocje.

Dracula: Prince of Darkness
Drakula: Książę ciemności
gotycki horror

Rok 1966.
Reżyseria: Terence Fisher
W rolach głównych: Christopher Lee, Barbara Shelley, Andrew Keir



Fabuła:
Po przeganej potyczce z Van Helsingiem, Dracula spoczywa w trumnie. Jego wierny sługa wciąż jednak się opiekuje księciem i, gdy dwie niczego nie podejrzewające pary zawitają do jego zamku, wampir jest gotów wrócić do (nie)życia.

Opinia:
Fabuła pod wieloma względami stanowi wariację na temat literackiego pierwowzoru, autorstwa Brama Stokera. Ponownie pojawiają się dwie pary, z pośród których jedna z kobiet zostanie wampirzycą, druga zaś przyciągać będzie wampira niczym magnez. Pojawi się również odpowiednik Renfielda, czyli szaleniec pomagający Draculi, mający niekończący się apetyt na muchy. Zamiast Van Helsinga poznamy zaś odważnego mnicha, który wie, jak się z nieumarłymi rozprawiać. Nie zabrakło także sceny w karczmie z ostrzeżeniem by nie zbliżać się do zamku, woźnicy odmawiającego udzielenia transportu oraz krótkiej pogoni za wampirem. Słowem, znajduje się tu niemal wszystko, czego fan Draculi teoretycznie oczekuje.

Technicznie obraz nie odstaje od innych produkcji Hammera, nie można zarzucić mu więc zbyt wielu niedociągnięć natury produkcyjnej czy aktorskiej. Pochwalić można dodatkowo sceny przed pojawieniem się samego Draculi, które potrafią trzymać w napięciu. Później jednak produkcja zdaje się rozsypywać na naszych oczach. Wampir prze przed siebie bez krzty pomyślunku, wydając zwierzęce odgłosy i, gdyby nie próbował wgryzać się w szyje kobietom, bardziej przypominałby niemiego zabójcę ze slashera. Ponadto ilość ograniczeń, jaka narzucona jest na wampiry w produkcjach Hammera jest tak ogromna, że nie można się ich tak naprawdę bać, za to sami krwiopijcy przerażeniem reagują na krzyże, nawet skrzyżowane świeczniki, światło słoneczne czy, o zgrozo, bieżącą wodę. Ta ostatnia znajduje swoje absurdalne użycie w rozczarowującym finale produkcji.

Ostatecznie więc powrót Draculi jest powrotem rozczarowującym, choć nie odstającym produkcyjnie od innych tytułów Hammera. Mimo kilku intrygujących pomysłów, zawodzi jeśli chodzi o obrazowanie tytułowej postaci, a tym samym nie potrafi zbudować wystarczającego napięcia.

The Reptile
Kobieta-wąż
gotycki horror

1966 rok
Reżyseria: John Gilling
W rolach głównych: Ray Barret, Jennifer Daniel, Noel Willman, Jacqueline Pearce

Fabuła:
Do małego miasteczka przeprowadza się młode małżeństwo. Mają zamieszkać w domu zmarłego brata męża. Okazuje się jednak, że śmierć, jaka nastąpiła była jedną z wielu, a okoliczności wszystkich zgonów są dość tajemnicze. Bohaterowie tego nie wiedzą, lecz widz ma świadomość, iż z morderstwami związany jest mieszkający nieopodal doktor teologii. Jaka bestia skrywa się w jego posiadłości?

Opinia:
Jako, że jest to mój pierwszy horror z wytwórni Hammer, jaki widziałem i jeden z pierwszych w ogóle, darzę go niezmierną sympatią. Niestety jest to film zmarnowanego, pod wieloma względami, potencjału. Od razu jednak zaznaczam, iż mimo wszystko zachęcam do poznania go. Jego zaletami są mroczny, tajemniczy nastrój, design stwora (choć dzisiaj nie robiący wielkiego wrażenia), kreacje aktorskie. Ambiwalentnie rozpatruję genezę źródła zagrożenia, gdyż z jednej strony jest to intrygujący motyw zemsty „niecywilizowanych” kultur za eksploatację ich przez bardziej rozwinięte kraje, a z drugiej dość stereotypowy wizerunek bliskiego wschodu. Niestety, im bliżej końca filmu tym bardziej się on rozsypuje. Razi brak logiki w zachowaniu głównej bohaterki, zniesmacza zastosowanie chwytu deus ex machina, odstręcza nieobecność prawdziwej, finalnej konfrontacji z bestią. Gdyby nie te irytujące wady, powstałby jeden z najlepszych obrazów Hammera, a tak jest zaledwie dobrze. Ciekawostką jest fakt, że ś.p. Beksiński wymienia ten film, jako jedyny horror, podczas oglądania którego odczuwał strach.

The Devil Rides Out
The Devil's Bride (tytuł USA)
Narzeczona diabła
horror okultystyczny

1968 rok
Reżyseria: Terence Fisher
W rolach głównych: Christopher Lee, Leon Greene, Charles Gray,  Simon Aron, Nike Arrighi

Fabuła:
Pewien mężczyzna wraz z zaprzyjaźnionym baronem odkrywają, że ich wspólny przyjaciel należy do satanistycznej sekty. Próby uwolnienia go sprawiają, że muszą stoczyć walkę z potężnym przywódcą sekty, który korzystając z czarnej magii przywołuje groźne demony.

Opinia:
Popularność satanistycznych horrorów w drugiej połowie lat 60. i pierwszej lat 70. sprawiła, że miłośnicy horrorów otrzymali takie obrazy jak „Omen” czy „Egzorcystę”. Hammer również postanowił spróbować sił w tej stylistyce, wyznaczając swojego sztandarowego reżysera, Terence’a Fishera do zrealizowania „Narzeczonej diabła”. Nie jest to niestety film tej klasy, co wspomniane wcześniej, lecz posiada wiele własnych zalet. Świetne role, szczególnie Christophera Lee, udanie wykreowany nastrój, intrygująca, przez większość czasu, fabuła oraz genialne zaprezentowanie Bafometa są największymi plusami. Niektóre sceny jednak mocno się zestarzały, satanistyczne obrzędy, a nader wszystko pojawienie się pierwszego demona mogą budzić niespodziewaną śmieszność. Wielką wadą jest zaś początkowy chaos fabularny i okropne zakończenie. Tak przesłodzonego finału nie spodziewałem się w najgorszych przewidywaniach. Film ostatecznie nie jest więc zbyt dobry, lecz posiada niezaprzeczalny urok. W czasie powstania był obrazem dość kontrowersyjnym, toteż wciąż warto obejrzeć go choćby ze względu na nieco zakurzoną wartość historyczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz