wtorek, 8 listopada 2011

Ray Harryhausen i jego filmy

RAY HARRYHAUSEN
biografia


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ


Raymond Frederick Harryhausen urodził się 29 czerwca 1920 roku w Los Angeles. Jego rodzice nosili imiona Fred i Martha. W dzieciństwie, przyszła legenda kina, lubiła chodzić do muzeów, teatrów lalkowych, parku i, oczywiście, do kina.

Stegozaur.
Gdy Ray uczęszczał do szkoły podstawowej nauczył się, jak stworzyć miniaturowy model Misji Kalifornijskiej. Dzięki temu mógł zaczął tworzyć trójwymiarowe figurki i scenografie, które wkrótce przyniosą mu sławę. W muzeum nowojorskim napotkał podobizny prehistorycznych kreatur, stworzonych przez Charlesa R. Knighta. Stały się one dla młodego człowieka wielką inspiracją, do której będzie powracał przez całą swoją karierę. Mając 18 lat na konkurs muzealny w 1938 roku zgłosił swoją dioramę zawierającą model stegozaura. Zajął pierwsze miejsce.



Zaginiony świat.
Wcześniej jednak, bo w 1925 roku, rodzice zabrali małego Ray’a do kina na film „Zaginiony świat” (The Lost World, reż. Harry O. Hoyt, USA, 1925), szczytowe osiągnięcie niemego kina science-fiction w USA. Oglądanie „żywych” dinozaurów wywarło na dziecku ogromne wrażenie, a scena, w której allozaur walczy z brontozaurem stała się jedną z jego ulubionych.

Kolejnym objawieniem, które nastąpiło 8 lat później był „King Kong” (King Kong, reż. Merian C. Cooper i Ernest B. Schoedsack, USA, 1933). Jak twierdzi sam Ray, ten film odmienił jego życie. Bilety na opowieść o gigantycznej małpie zdobyła jego ciotka, opiekująca się matką Sida Graumana, za co otrzymała cenne wejściówki. „King Kong” do dziś przez wielu jest uważany za najlepszy film wykorzystujący technikę stop-motion oraz jeden z najlepszych obrazów fantasy w historii.

Słynna scena z King Konga.
King Kong w akcji.














Wracając z kina, trzynastoletni Ray zadawał ciotce i mamie mnóstwo pytań, na które nie znały one odpowiedzi. Najważniejsze z nich brzmiało: w jaki sposób bestie poruszały się na ekranie? Na to pytanie, Ray musiał znaleźć odpowiedź samemu.

Marionetka King Kong.

Zaczął więc odtwarzać sceny z „King Konga” za pomocą marionetek na linkach. Stworzył wszystkie niemal istoty, jakie pojawiły się w filmie, a nawet jego krótką wersję. Wiedział jednak, że marionetki nie były odpowiedzią na pytanie, w jaki spobób poruszał się prawdziwy Kong.

Prowadząc poszukiwania, natknął się na artykuły, które wspominały o stop-motion. Wybrał się także do muzeum, gdzie pokazywano niektóre z technik zastosowanych w filmach „Zaginiony świat” oraz „King Kong”. Ray wiedział już, co musi zrobić.

Ray przy pracy w prowizorycznym studiu.

Zaczął od, oczywiście, dinozaurów i innych prehistorycznych stworzeń. Pracę rozpoczął za pomocą drewnianych modeli, ale było im daleko do perfekcji. Nie zniechęcając się, pożyczył 16mm kamerę Victor, po czym zaczął kręcić krótkie filmy, wykorzystując swoje modele. Kamera nie była zbyt dobra do tego typu techniki, lecz i tak jej użył.

Studio stworzył w ogrodzie swoich rodziców, lecz szybko okazało się, że ruchome źródło światła, jakim jest słońce, przeszkadza w filmowaniu. Przeniósł więc studio do garażu ojca, a samochód, wcześniej się tam znajdujący, znalazł miejsce parkingowe na świeżym powietrzu. Powoli Ray zebrał fundusze i zakupił odpowiednie światła i nową kamerę (Kodan Cine II). Dzięki temu mógł kręcić dokładniejsze animacje.

W tym okresie spotkał także dwie osoby, które zostaną jego przyjaciółmi na całe życie. Forrest J. Ackerman (1916-2008) poznał Ray’a, gdy ten pożyczał ujęcia scen z „King Konga”. Forrest był szanowanym kolekcjonerem filmowych memorabilii oraz wydawcą „Famous Monsters of Filmland”. Drugim przyjacielem jest Ray Bradbury (1920- ), słynny pisarz science-fiction, który również był miłośnikiem dinozaurów.
Trzech przyjaciół.
EWOLUCJA ŚWIATA (1938-1940)

Odtwarzanie ewolucji świata.
W 1938 roku, Ray rozpoczął swój ambitny projekt zatytułowany „Ewolucja świata” (Evolution of the World), który miał przedstawiać historię naszej planety od zarania dziejów, po koniec ery dinozaurów. Stworzył w tym celu wiele modeli, w tym tyranozaura rexa, triceratopsa, brontozaura czy pterodaktyla. Zaczął też eksperymenować z matte (proces umożliwiający łączenie różnych obrazów w jednym kadrze). Dzięki temu, mógł pokazać np. wyłaniającego się z wody brontozaura.

Niestety, projekt okazał się zbyt ambitny. Kiedy Ray zobaczył film „Fantazja” (Fantasia, reż. różni, USA, 1940), wiedział, że jego produkcja nie ma szans na powodzenie i zakończył jej realizację.

Ewolucja świata.
Ewolucja świata.












W tym czasie Ray studiował fotografię i poszedł do Uniwersytetu Południowej Kaliforni by uczyć się kierownictwa artystycznego. Uczęszczał także na kurs montażu. W roku 1939 wpadł na kolejny pomysł filmowy o potworze z Jupitera. Sfilmował kilka scen i stworzył szkice, lecz projekt szybko upadł. Kolejnym pomysłem było przeniesienie na ekran biblijnej historii o Dawidzie i Goliacie, do którego powstało kilka szkiców.

Potwór z Jupitera na szkicu.
Potwór z Jupitera na drugim szkicu.












Dawid i Goliat.
Podczas prac nad „Ewolucją” Ray miał też okazję poznać samego Willisa O’Briena, twórcę efektów do „Zaginionego świata” i „King Konga”. Harryhausen skontaktował się z Willisem, gdy ten pracował nad projektem „War Eagles”, który ostatecznie nie ujrzał światła dziennego. Ray pokazał mu swoje dokonania. Po oględzinach, O’Brien zwrócił młodemu twórcy uwagę by ten włożył w modele więcej życia i dokładniej nauczył się anatomii. Ray wziął sobie te sugestie do serca. Anatomiczna dokładność od tej pory była obecna w jego tworach.

Ray zaczął także uczęszczać na lekcje rysunku w koledżu w Los Angeles, gdy zrozumiał, że rysowanie obrazów, które miał w wyobraźni sprawiało, że ludzie wiedzieli o czym mówi. Również często chodził do zoo, oglądać ruchy zwierząt.

PUPPETOONS (1940-1942)

Praca nad "Puppetoons".
Gdy skończył liceum, Ray zaczął szukać pracy jako animator. Znalazł odpowiadające mu ogłoszenie w gazecie, dotyczące pracy nad krótkometrażowymi filmami. Poszedł na przesłuchanie, gdzie spotkał się z producentem filmu, uciekinierem przed nazistami, Georgem Palem. Miał on wyprodukować serię krótkometrażowych filmów pod tytułem „Madcap Models”, a które zmieniły później tytuł na „Puppetoons”. Europejskie modele, wykonane z drewna, nie pozwałały jednak na zbyt wielką ekspresję, co nie podobało się Ray’owi. Gdy filmy odniosły pewien sukces, na planie przez pewien czas obecny był O’Brien, który także nie był przychylny użytym modelom, co sprawiło, iż odszedł z projektu. Po trzynastej części serii, odszedł również Ray.

WOJNA (1942-1945)

W momencie wybuchu wojny, Ray zrealizował krótki film „How to Bridge a George” (1941) by zilustrować, jak technika stop-motion może być wykorzystana w filmach propagandowych.

Ray w armii.
Kiedy stał się członkiem armii w 1942 roku, został przydzielony do Army Signal Corps i wysłany do fortu McArthur na trening. Wcześniej jednak pokazał swój film „How to Bridge...” jednemu z nauczycieli, a ten z kolei zaprezentował go Frankowi Caprze oraz Anatolowi Litvakowi. Dzięki nim Ray został przydzielony do specjalnego oddziału, którym dowodził Capra. Tam Ray miał okazję pracować nad filmami propagandowymi, z których wiele zostało sławnych, jak np. „We Fight”.

W tym czasie, Ray stworzył także swój drugi film animowany pt. „Guadalcanal” lecz ponownie nie spotkał się on z żadnym odzewem ze strony branży.

7 lutego 1946 roku, Harryhausen został zwolniony ze służby. Był już technikiem trzeciego stopnia, posiadał trzy medale i certyfikat strzelca wyborowego, choć nigdy nie strzelał przed życiem w armii. W papierach wydanych po służbie, znalazła się również adnotacja, chwaląca jego umiejętności tworzenia filmów i animacji.

MOTHER GOOSE STORIES (1946)

Mother Goose.
Po wyjściu w wojska, Ray zdecydował się na stworzenie własnych krótkometrażowych filmów. Używając starej kamery Kodachrome, z pomocą rodziców, nakręcił serię optymistycznych historyjek takich jak „Little Miss Muffet”, „Old Mother Hubbard”, „The Queen of Hearts” czy „Humpty Dumpty”.

Używał w tym celu armaturowanych modeli. Armatury, wewnętrzny szkielet, tworzone były przez ojca Ray’a, na podstawie projektów syna, a kostiumy szyła matka filmowca. Wszystkie modele posiadały kilka głów, z których każda wyrażała jedną z ekstremalnych emocji. Po skończeniu nagrywania, złożył wszystkie historie razem i jako „The Mother Goose Stories” dystrybuował je w szkołach, spotykając się z niemałym sukcesem. Każda historia trwała ok. 3 minuty.

MIGHTY JOE YOUNG (1949)

Niedługo po skompletowaniu serii, z Ray’em skontaktował się O’Brien. Merian C. Cooper planował stworzenie kolejnego filmu o wielkiej małpie, zatytułowanego „Mr. Joseph Young of Africa”. O’Brien chciał by Harryhausen współpracował z nim przy tym projekcie. Zachwycony możliwością pracy z twórcą efektów do „King Konga”, Ray przystał na ofertę.

Harryhausen pracował w trakcie całego etapu preprodukcji i produkcji. O’Brien był zajęty projektami, planowaniem i scenografią, a Ray zajął się animacją większości scen (ok. 90%), pozostałe zadania wykonywał Pete Peterson. Willis stworzył tylko animacje związane z liną i kowbojem.

Umiejętności pogratulował Ray’owi John Ford, po tym, jak obejrzał sekwencję z klatką lwa. Sam film zaś otrzymał w 1950 roku nagrodę amerykańskiej akademii filmowej w kategorii „najlepsze efekty specjalne”.


VALLEY OF THE MIST (1950)

Ray i O’Brien zaczęli następnie pracować nad kolejnym projektem. Harryhausen wykonał na jego potrzeby trzy wielkie rysunki, lecz nie pokazał je Willisowi, bojąc się, że się nie spodobają weteranowi branży. Historia miała łączyć elementy westernu z dinozaurami. Jessy Laske Jr stworzył ostateczną wersję scenariusza na podstawie historii wymyślonej przez O’Briena i jego żonę, lecz ostatecznie projekt upadł i filmu nigdy nie stworzono.
Valley of the Mist - szkic.

Valley of the Mist - szkic.

Valley of the Mist - szkic.
WOJNA ŚWIATÓW (1949-1950)

Wojna światów!
Kolejnym niezrealizowanym pomysłem jest próba stworzenia przez Ray’a własnego filmu, będącego adaptacją słynnej powieści H. G. Wellsa „Wojna światów”. Niestety żadne studio filmowe nie było zainteresowane, gdyż uważano, że science-fiction wyszło już z mody.

Ray również wykonał rysunek do kolejnego projektu związanego z Wellsem, „Food of the Gods”, lecz pomysł porzucił, z tego samego powodu, co „Wojnę światów”.

Studia oczywiście się myliły. Dopiero następowały najlepsze lata dla filmów science-fiction. W roku 1950, pojawiły się dwie produkcje, inspirujące się najnowszymi dokonaniami technicznymi, które otworzyły drogę na całkiem nowy kierunek fantasyki naukowej. Były to „Kierunek księżyc” (Destination Moon, reż. Irving Pichel, USA, 1950) oraz „Rocketship X-M” (reż. Kurt Neumann, USA, 1950).

THE FAIRY TALES (1950-2002)

Praca nad "The Fairy Tales".
Zanim jednak Ray wrócił do fantastycznych filmów, powrócił do idei tworzenia historii na podstawie baśni i bajek. W 1950 roku stworzył „The Story of Little Red Riding Hood”. Używał tych samych metod, co przy „The Mother Goose Stories”. Podobnie, jak poprzednio, filmy odniosły sukces w szkołach, więc Ray stworzył kolejną serię, włączając w nią „The Story of Hanzel and Gretel” (1951), „The Story of Rapunzel” (1952) i „The Story of King Midas” (1953).

Również w 1952 roku zaczął pracę nad „The Story of the Tortoise and the Hare”, lecz przerwał ją. Projekt ukończył dopiero w 2002 roku, asystowany przez dwóch animatorów: Marka Caballero i Shamusa Walsha.



BESTIA Z GŁEBOKOŚCI 20.000 SĄŻNI (1951)
The Beast From 20.000 Fathoms

Pod koniec roku 1951 Ray’owi zaproponowano uczestnictwo w jego pierwszej pełnowymiarowej produkcji. Oryginalnie miała ona być zatytułowana „The Monster From Under the Sea”, lecz zmieniono jej tytuł na „The Beast From 20.000 Fathoms”.

Firmą produkcyjną był Mutual Films, prowadzony przez Jacka Dietza. Ray przyjął ofertę. Jack początkowo nie był pewny, jak ma wyglądać filmowy potwór, zastanawiał się nad człowiekiem w kostiumie lub przebranym aligatorem. Dietz spotkał się w tym celu z Harryhausenem, który zaprezentował mu swoje modele, fragmenty „Ewolucji...” oraz „Mighty Joe Young”, co wystarczyło by przekonać Jacka do stop-motion.

Był to pierwszy raz, gdy użyto techniki dzielonego ekranu, pozwalającej na umieszczenie modeli do scen z żywymi aktorami. Później ta technika stanie się znana jako Dynamation.

Z powodu niskiego budżetu, Ray, który bardzo chciał pojawić się na planie produkcji, zdecydował się stworzyć efekty niemal za darmo. Była to trafna decyzja. „Bestia...” okazała się kamieniem milowym w historii kinematografii, dzięki niej ruszyła cała fala obrazów o gigantycznych stworach atakujących w różnych miejscach na Ziemi. Wśród następców bestii, rhedozaura, znalazł się także najsłynniejszy filmowy potwór, jakim jest Godzilla.

Sam redozaur zaś był, oczywiście, fikcyjnym dinozaurem. Jego destrukcyjne skłonności na taśmie celuloidowej były adaptacją opowiadania Ray’a Bradbury’ego pt. „The Forghon” (opublikowanego w Saturday Evening Post jako „The Beast From 20.000 Fathoms”). Film opowiada o bestii, która budzi się w wyniku atomowej eksplozji i zmierza w stronę Nowego Jorku, tam udaje się jej zniszczyć większość Coney Island. Obraz kosztował ok. 200.000 dolarów i okazał się ogromnym hitem. Harryhausen od tej pory ma ręce pełne roboty.


TO PRZYSZŁO Z GŁĘBIN MORZA (1955)
It Came From Beneath the Sea

Niedługo po zakończeniu prac nad „Bestią...”, Ray usłyszał o człowieku, który chciał stworzyć film o gigantycznej ośmiornicy, jaka pojawia się w zatoce San Francisco i niszczy Golden Gate Bridge. Tym człowiekiem był Charles H. Schneer.

Charles H. Schneer był producentem filmowym z Columbia Pictures i pracował w grupie Sama Katzmana. Obejrzał on „Bestię...” i zdecydował, że Harryhausen będzie idealną osobą do stworzenia efektów w filmie o monstrualnej ośmiornicy. Skontaktował się z Ray’em poprzez wspólnego znajomego. Twórca efektów nie był jednak pewien, czy chce pracować nad kolejnym filmem o wielkim potworze. Ostatecznie zgodził się, a przyjaźń między Ray’em i Charlesem trwała do końca życia Schneera (1920-2009) i wynikła dwunastoma filmami.

Z powodów budżetowych model ośmiornicy użyty w filmie, miał tylko 6, a nie 8 macek. Z tej przyczyny, Ray opracował efekty specjalne w ten sposób, że zawsze ośmiornica jest częściowo ukryta w wodzie. Stworzył także trzy wielkie macki do zbliżeń.

Produkcja napotkała jednak pewne problemy. San Fancisco City Fathers nie wydali pozwolenia na umieszczenie scen zniszczenia mostu, co, wg nich, mogłoby podważyć publiczną wiarę w jego wytrzymałość. Charles wpadł więc na inny pomysł. Jeździł samochodem wokół mostu i stamtąd go filmował, oprócz tego wynajął kamerzystę, który przeszedł się po moście. Po skończeniu filmu, okazało się, że nikt nie narzekał na sceny destrukcji, a publiczna wiara w wytrzymałość mostu nie ucierpiała. Nikt też nie obawiał się ataku gigantycznej ośmiornicy.


„ŚWIAT ZWIERZĄT” ORAZ „ZIEMIA KONTRA LATAJĄCE TALERZE” (1956)
The Animal World / Earth Vs Flying Saucers

W 1956 roku Ray zajął się dwoma projektami. Pierwszym z nich był „The Animal World”. Był to film dokumentalny, który pozwolił mu pracować nad swoimi ulubionymi dinozaurami, jak i również ponownie współpracować z Willisem O’Brienem. W filmie nie ma żadnych sekwencji z aktorami i wszystko jest animowane. Niestety, Ray nie tworzył tutaj własnych modeli, a pracownia stworzona przez Warner Bros., jak i modele w niej nie były najlepszej jakości. Po ośmiu tygodniach pracy, najkrótszej animacji w karierze Ray’a, film ukończono. Mimo że Harryhausen i O’Brien pozostali potem w stałym kontakcie, już nigdy razem nie pracowali na planie jednego filmu.

Sam obraz okazał się niewielkim sukcesem. Nudne połączenie teorii ewolucji z założeniami Biblii, okazało się ciekawe tylko w sekwencjach z dinozaurami. Co więcej, z powodu pracy nad projektem przez kilku zdjęciowców pojawiły się problemy prawne, co do własności obrazu. Studio jest właścicielem trzynastu minut filmu, które stworzyli Harryhausen i O’Brien.

Tymczasem Charles wyszukiwał inspiracji na swoją produkcję w gazetach i zauważył, że popularne były tematy dotyczące pojawiania się latających talerzy. Nie trzeba było długo czekać by wpaść na pomysł, że może to być doskonałym punktem wyjściowym dla filmu. Został nim „Earth Vs the Flying Saucers”.

Projekt talerzy opierał się na oczekiwaniach widzów. Ray dodał jednak do niego sekcje animowane na górze i na dole, które kręciły się bez przerwy w przeciwnych kierunkach. Łącznie stworzył 7 modeli różnych wielkości z anodyzowanego aluminium nie odbijającego światła.

Zaprojektował także lateksowe kostiumy obcych. Początkowo kosmici również mieli być przez niego animowani, lecz braki budżetowe na to nie pozwoliły. Z powodu prędkości prac, Ray zamiast rozrysowania storyboardów, stworzył luźne szkice, które umieścił na zdjęciach z lokacji filmu. Latające talerze zaś w locie unosiły się na przewodach, które następnie zostały zamazane przez Harryhausena.

Na potrzeby filmu stworzył również waszyngtoński Kapitol i Sąd Najwyższy, każdy za ok. 1500 dolarów oraz Pomnik w Waszyngtonie za 500 dolarów. Dzięki temu obraz okazał się bardzo realistyczny, a zamieszczony w nim wizerunek latających talerzy, stał się najpopularniejszym.

Sceny zniszczeń zostały potem wykorzystane w filmie „Szpon” (The Giant Claw, reż. Fred F. Sears, USA, 1957), jednak sam Ray nie miał z tą produkcją nic wspólnego.


20 MILIONÓW MIL DO ZIEMI (1957)
20 Milion Miles to Earth

Po pracy nad „The Animal World” Ray wpadł na pomysł stworzenia filmu o nietoperzopodobnych stworach z kosmosu, zatytułowanego „The Elementals”. Stworzył w tym celu storyboardy i nakręcił próbną sekwencję. Jack Dietz zaakceptował pomysł i stworzono do niego scenariusz. Niestety niedługo potem projekt anulowano.

Ray zaproponował więc kolejny pomysł zatytułowany „The Giant Ymir”, Dietz nie widział w nim jednak potencjału i ponownie go odrzucił. Harryhausen następnie przedstawił swoją ideę Schneerowi, z którym zmienił tytuł na „20 Milion Miles to Earth”. Produkcja się rozpoczęła.

Ray bardzo chciał zrealizować film we Włoszech i pracować w tamtejszych lokacjach. Akcję przeniesiono więc z Chicago do Rzymu. Charles chciał by produkcję zrealizowano w kolorze, lecz Ray zaoponował. W tym czasie Kodak stworzył nową kamerę, która wyeliminowała problem ziarna. Schneer się zgodził i film był ostatnim czarno-białym obrazem Harryhausena.

Stwór w filmie o imieniu Ymir, posiadał dwa modele różnej wielkości. Zostały one potem przetransformowane na potrzeby innych produkcji. Rakieta kosmiczna pojawiająca się w obrazie wzorowana była na nazistowskiej rakiecie V2 oraz wczesnych projektach NASA.

Sceny zostały nakręcone w Sperlonge, w Rzymie i przy rzece Tyber. Umiejetności wyrażania emocji poprzez swe modele w tym filmie osiągneły już szczytu, co najpełniej objawiło się w scenie wyklucia małego Ymira. Ymir ostatecznie przeobrazi się w zabójczą istotę, a jego pojawienie się na szczycie Koloseum było hołdem dla obecności King Konga na Empire State Building.


7. PODRÓŻ SINDBADA (1958)
The 7th Voyage of Sindbad

Ray wpadł na pomysł, że „Szeherezada” byłaby idealnym materiałem dla stop-motion. Napisał więc szkic historii, którą nazwał „Sindbad the Sailor”. Dołączył także rysunki, w tym walkę ze szkieletem. Miało to miejsce w 1953 roku, cztery lata przed właściwą produkcją. Ostateczny tytuł „The 7th Voyage of Sindbad” również był pomysłem Ray’a, który wybrał cyfrę ‘7’ ze względu na jej mistyczne znaczenie.

W filmie stworzono mnóstwo scen z animacją, a obrazy cyklopa, roka, smoka czy słynny pojedynek ze szkieletem stały się nieśmiertelne. Muzyką zajął się Bernard Herman twórca ścieżek dźwiękowych do takich produkcji jak „Obywatel Kane”, „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” czy „Psychoza”.

Poza tymi, które znalazły się w wersji finalnej, miało być jeszcze 5 innych sekwencji.
- Sindbad i Parisa są ścigani przez gigantyczne szczury, stworzone przez Sokuraha. Charles nie lubił jednak szczurów i węży, scenę więc usunięto.
- Sindbad i jego ludzie zostają zaatakowani przez nietoperzo-diabły.
- Dwa cyklopy walczą ze sobą.
- Pojawiają się syreny.
- Gigantyczny wąż atakuje marynarzy z drzewa. Oczywiście Schneer zaoponował przy tej scenie.

Najważniejsze sekwencje, jakie się pojawiły:
- cyklop atakuje Sindbada i marynarzy, podczas ścigania Sokuraha.
- taniec pół-kobiety, pół-węża.
- Walka z cyklopem.
- Starcie z dwugłowym ptakiem-rokiem.
- Pojedynek Sindbada ze szkieletem – najjaśniejszy punkt filmu.
- Pojedynek cyklopa ze smokiem.

Garść ciekawostek.
Po raz pierwszy Ray i Charles nakręcili film w Hiszpanii. Matte pochodzą z Anglii, scenę burzy nakręcono w Barcelonie. W jej trakcie, Kerwin Mathews, grający Sindbada, połknął trochę wody, która pochodziła z portu, gdzie kręcono scenę, mocno się potem rozchorował. Użyta w filmie gigantyczna kusza również była animowana. Ze wszystkich modeli, przetrwał tylko jeden – szkielet. Został on ponownie użyty w „Jazonie i Argonautach”. Po raz pierwszy użyto nazwy Dynamation, którą wymyślił Schneer. Jadąc samochodem zauważył przez okno napis Dynaflow. Bernard Herrmann stworzy muzykę jeszcze do trzech innych filmów Ray’a: „The 3 Worlds of Gulliver”, „Mysterious Island” oraz „Jason and the Argonauts”. Film kosztował 650.000 dolarów.


TRZY ŚWIATY GULIWERA (1959)
The 3 Worlds of Gulliver

Pierwotnie film „The 3 Worlds of Gulliver” miał być musicalem, w którym główną rolę odgrywać miał Danny Kaye. Scenariusz, luźno oparty na powieści Jonathana Swifta, był już napisany. Ray i Charles nieco go zmienili, celem dodania sekwencji Dynamation, zawierających pewną wiewiórkę oraz walkę z aligatorem. Pozostałe fragmenty filmu to mnóstwo efektów stworzonych przez Ray’a za pomocą fotografii perspektywistycznej i ponad 300 matte.

Był to pierwszy obraz Harryhausena stworzony całkowicie w Europie, wiele scen nakręcono w tych samych lokacjach, co „7. podróż Sindbada”. 


TAJEMNICZA WYSPA (1960)
The Mysterious Island

Obok Wellsa i Bradbury’ego, ulubionym pisarzem fantasy Ray’a jest Juliusz Verne. Nic więc dziwnego, iż w końcu rozpoczął on pracę na planie filmu na podstawie prozy tego pisarza.

Harryhausen stworzył serię stworów, które miały być wykreowane przez Kapitana Nemo. Znalazł się wśród nich gigantyczny krab, takaż pszczoła oraz dwa stwory prehistoryczne: phororacos (ptak) i nautiloid cephalopod (stwór z mackami). Pierwotnie w filmie miał również „grać” pies, lecz z powodu nieprzewidywalności zwierząt na planie i zbyt małego budżetu by zajmować się ewentualnymi problemami pomysł porzucono.

Oprócz tego usunięto trzy sceny: odkrycie ruin Atlantydy, walka z jedzącą ludzi rośliną oraz kapitana Nemo obsługującego mechaniczną koparkę.

Krab został kupiony przez Ray’a w Harrods Food Hall (był to krab przeznaczony do zjedzenia), po czym wysłany do Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, gdzie miał być humanitarnie zabity. Ray następnie przestudiował zwierzę i stworzył bardzo realistyczny model do filmu. Samego kraba zaś zjedzono na planie. W filmie pojawia się także wielka ośmiornica.

Warto odnotować, iż jest to jeden z najmocniej bazujących na aktorach, a nie na efektach film, w jakim stworzeniu udział brał Harryhausen. 


JAZON I ARGONAUCI (1963)
Jason and the Argonauts

Powrót do mitologii. Film, który jest uważany przez wielu za największe osiągnięcie w dziedzinie efektów stworzonych przez Ray’a Harryhausena.

Już na początku lat 50. ubiegłego wieku, Ray chciał zaadaptować mitologię grecką lub rzymską, lecz szczegółowe pomysły pojawiły się w jego głowie podczas kręcenia „Tajemniczej wyspy”.

Zdjęcia do nowego filmu kręcono we Włoszech. Nie obyło się bez kilku problemów, jak wypadek podczas którego zdemolowano drzewa oliwne, za co trzeba było zapłacić, czy omyłkowe sfilmowanie statku programu telewizyjnego zamiast statku Jazona. Sam obraz początkowo zaś miał nosić tytuł „Jason and the Golden Fleece”, lecz okazało się, że Włosi właśnie pracują nad produkcją „The Golden Fleece”, tytuł więc zmieniono.

To, na czym opiera się obraz to, oczywiście, efekty specjalne. Są to:
- Rzut dyskiem przez Herculesa i Hylasa.
- Wzorowany na Kolosie z Rodos gigantyczny tytan Talos, walczący z Jazonem i jego ludźmi. Scena, w której Talos odwraca głowę w stronę kamery, inspirowana był japońskim kinem. By wzmocnić wrażenie potęgi tytana, Ray sprawił, że miał on sztywne ruchy, jak na kolosa z bronzu przystało.
- Tryton, bóg morza, pojawia się, zagrany przez Billa Gungeona. Umożliwił on przepłynięcie statkowi Jazona przez skalistą pułapkę.
- Siedmiogłowa hydra, oparta na klasycznych malowidłach, walcząca z Jazonem. Hydra przypominała wężową kreaturę, z ogonem w stylu języka węża. Głowy były połączeniem dinozaurów, ptaków i wyobraźni Ray’a.
- Największe dzieło w filmie. 7 szkieletów walczy z Jazonem i kilkoma członkami jego załogi. Wykonanie tej sekwencji zajęło 4 i pół miesiąca, a trwa ona przez 4 minuty i 37 sekund. Ray wykonał około 184800 ruchów szkieletów.

Gdy film wszedł na ekrany kin, okazał się finansową klapą, lecz po czasie stał się absolutnym klasykiem kina. Podczas wręczania nagród Akademii Filmowej w USA, gospodarz ceremonii, Tom Hanks, powiedział: „niektórzy mówią Casablanca lub Obywatel Kane, ja mówię Jazon i Argonauci”.


PIERWSZY CZŁOWIEK NA KSIĘŻYCU (1964)
First Men in the Moon

W końcu, po wielu próbach, Ray tworzy film na podstawie prozy H. G. Wellsa. Jest to jedyny obraz Harryhausena wykonany w formacie widescreen, co nastręczyło wielu problemów.

Na sam pomysł by wybrać historię o podróży na księżyc wpadł słynny Brytyjczyk Nigel Kneale, znany głównie z serii filmów i seriali o Quatermassie. Columbia Pictures zdecydowało jednak, że potrzebna jest w filmie postać żeńska i nakazało dodać jedną kobietę do załogi podróżników międzygwiezdnych.

W trakcie produkcji wycięto sceny z wykluwaniem się gąsiennico-podobnych stworów, obecnych w filmie, gdzie pojawić się miała wielka ćma oraz sceny z zahibernowanymi Selenitami. Zmieniono także nieco wygląd kosmitów.

W jednej ze scen pojawił się na krótko szkielet, wcześniej użyty w „Jazonie i Argonautach”. Natomiast długie schody, po których schodzi Cavor były zainspirowane filmem „Ona” (She, reż. Lancing C. Holden i Irving Pichel, USA, 1935). Jest to także ostatni raz, gdy ojciec Ray’a pomagał tworzyć modele, wkrótce po zakończeniu prac nad nimi zmarł.


MILION LAT PRZED NASZĄ ERĄ (1966)
One Milion Years B.C.

Powrót do dinozaurów.

Ten słynny film jest pierwszym, od 1955 roku, filmem Ray’a, którego nie zrobił z Charlesem Schneerem. Powstał on dla Hammer Movies, brytyjskiego studia znanego głównie miłośnikom kina grozy.

Fabuła opiera się na innej produkcji, mianowicie na „Milion lat przed naszą erą” (One Milion B.C., reż. Hal Roach jr i Hal Roach, USA, 1940), opowiadającego historię jaskiniowca walczącego o przetrwanie w prehistorycznym świecie. Dinozaury były tak naprawdę jaszczurkami, małymi krokodylami oraz człowiekiem w gumowym kostiumie. Ray, oczywiście, do nowej produkcji stworzył własne modele.

Były to: achelon (wielki żółw), młody allozaur, pterodaktyle, triceratops, keratozaur i brontozaur. Scen z tym ostatnim miało być więcej niż na koniec zaprezentowano, zrezygnowano z nich, gdyż pomyślano, że niepotrzebnie przedłużą film. Warto odnotować, iż jest to jedyny raz, gdy Ray korzysta z żywych zwierząc by uzupełnić swoje modele, są to iguana i pająk. Czyni to z powodu braków budżetowych.


THE VALLEY OF GWANGI (1969)

Film bazuje na pomyśle Willisa O’Briena, który miał zostać sfilmowany w 1941 roku, do czego jednak nie doszło. Oryginalnie obraz miał być zatytułowany „The Valley Where Time Stood Still”, ta wersja bardziej podobała się Harryhausenowi.

Film łączy motywy dinozaurów z westernem. Scena, w której kowboje łapią Gwangi zajęła ok. 5 mięsięcy. W filmie pojawia się także, m.in. sekwencja, gdy tyranozaur rex atakuje słonia. Są to jedne z najlepszych efektów w karierze Ray’a, lecz tego typu tematyka przestawała być w tych czasach popularna i film zarobił mało pieniędzy.


PODRÓŻ SINDBADA DO ZŁOTEJ KRAINY (1973)
The Golden Voyage of Sindbad

Z powodu umiarkowanego sukcesu poprzedniego projektu, Charles i Ray zdecydowali się powrócić do Sindbada. Ray stworzył pierwszy zarys historii i niektóre z rysunków. Stało się to podstawą nie na jeden, lecz na dwa filmy: „Podróż Sindbada do złotej krainy” oraz „Sindbad i Oko Tygrysa”.

Podobnie, jak w wielu produkcjach zrezygnowano z niektórych scen. Nie pojawił się moment, gdy homunculus wylewa kwas na twarz wezyra oraz wizyta w dolinie żmij – pamietacie, że Charles nie lubił węży?

Narodziny wspomnianego homunculusa, którego Ray chciał wykonać już za czasów „Trzech światów Guliwera” były rozwinięciem podobnej sceny z „20 milionów mil do Ziemi”. Ciekawostką jest fakt, iż w filmie pojawić miał się sam Orson Welles, lecz nie zgodził się na proponowaną mu gażę. Miał on zagrać Wyrocznię Wszelkiej Wiedzy.

Wśród efektów znalazły się tutaj m.in. świetna walka z sześcioręką Kali czy pojedynek centaura z gryfem.


SINDBAD I OKO TYGRYSA (1977)
Sindbad and the Eye of the Tiger

Jest to film fantasy, w którym zawarto najmniejszą ilość scen akcji, co przełożyło się na wiele negatywnych opinii względem efektu finalnego. Wycięto sceny walki na pokładzie statku z robako-podobnymi stworami, pojedynek Troga z arsinotherium (podobna do rinocerosa istota z dwoma rogami) oraz starcie Minatona z istotami przypominającymi zombie.

Wrota do Hyporborei są  hołdem dla filmu „King Kong”. Największą atrakcją filmu, prócz scen finalnych, okazał się animowany pawian, który momentami był tak dobrze wykonany, że wiele osób myślało, iż jest on prawdziwym zwierzęciem.


STARCIE TYTANÓW (1981)
Clash of the Titans

Jest to ostatni film, który stworzył Ray Harryhausen. Od dłuższego czasu obecny był pomysł stworzenia obrazu o Perseuszu. Ujęcia meduzy ze „Starcia tytanów” są uważane za jedne z najlepszych efektów autorstwa Ray’a. Jej zachowanie było inspirowane filmami "Mildred Pierce” (reż. Michael Curtiz, USA, 1945) oraz „Dziwolągi” (Freaks, reż. Tod Browning, USA, 1932). W pamięć zapada także animacja pegaza.



NIEWYKONANE PROJEKTY

Oprócz wcześniej wspomnianych filmów, których nie udało się wykonać, w tej grupie znajdują się także obrazy zaplanowane po 1981 roku. Są to dwa filmy o Sindbadzie: „Sindbad i 7 cudów świata” oraz „Sindbad na Marsie”, produkcja z Michaelem Winnerem „Ludzie mgły” oraz inspirowany mitologią „Siła Trojan”.

NAGRODY I SPUŚCIZNA

Kontrybucja Ray’a Harryhausena do współczesnej kinematografii jest ogromna. Stanowi on inspirację dla wielu późniejszych twórców efektów specjalnych, wśród nich autorów takich obrazów jak „Gwiezdne wojny”, „Park Jurajski” oraz wielu innych. Zagrał także epizodyczne role w „Gliniarzu z Beverly Hills 2”, „Szpiedzy tacy, jak my” i remake’u „Mighty Joe Young”.

Pojawia się on na wielu festiwalach i konwentach, gdzie został uhoronowany wieloma nagrodami. W 1992 roku otrzymał specjalnego Oscara, a w 2010 roku nagrodę BAFTA za „unikalny wkład w kinematografię”. Visual Effects Society w 2011 roku wręczyło mu nagrodę za całokształt twórczości.

Nakręcono o Harryhausenie filmy dokumentalne „Alien, Dragons, Monsters and Me” oraz „The Harryhausen Chronicles”. Szczególnie ten drugi jest pozycją wartą uwagi.

Po przejściu na „emeryturę” w 1984 roku, Ray wział jeszcze udział w brytyjskim dokumencie „Working with Dinosaurs” (1999) oraz ukończył swoje „The Fairy Tales” w 2002 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz