czwartek, 22 marca 2012

Abe ichizoku, reż. Kinji Fukasaku, Japonia, 1995.

(przeprowadzki ciąg dalszy)


Tytuł oryginalny:
阿部一族
Abe ichizoku

Tytuł anglojęzyczny:
The Abe Clan

Tytułów polskich brak.

Reżyseria: Kinji Fukasaku
Aktorzy: Koichi Sato, Hiroyuki Sanada, Renji Ishibashi
Rok produkcji: 1995
Studio: Shochiku
Czas trwania: 94 min.


Ninjo – są to ludzkie uczucia, współczucie, sympatia, empatia, wewnętrzny głos sumienia, który stoi na straży ludzkiej moralności. Giri to lojalność wobec osoby ponad nami, nawet poprzez ofiarowanie swego życia, niezachwiane wypełnianie poleceń tej osoby i brak wątpliwości w słuszność tychże. Tak w skrócie można opisać te dwie wartości, jakie odczuwać musiał samuraj. Co jednak się stanie, gdy owe wartości przestaną ze sobą współgrać i znajdą się w opozycji? Co wojownik powinien wybrać? Lojalność czy ludzkie uczucia? Poświęcenie dla władcy czy dla rodziny? Rozdarci pomiędzy tymi skrajnymi nagle wartościami są bohaterowie filmu weterana japońskiego kina Kinji Fukasaku, pod tytułem „Abe ichizoku”. 


Fabuła odsyła nas na początek XVII wieku w feudalnej Japonii. Kiedy umiera dobry władca Hosokawa Tadatoshi, jego służba pragnie oddać się w ręce bogom wraz z nim, jednak on wyraźnie tego zabrania. Mimo wszystko wiele osób popełnia seppuku, co więcej, ogrodnik z psem również pozbawiają się życia, a podczas uroczystości pogrzebowych dochodzi do tego, iż nawet ptaki rzucają się w stos pogrzebowy zmarłego pana. Jednak za przedśmiertnym rozkazem władcy podąża głowa klanu Abe, która postanawia uszanować wolę daimyo i z wielkim bólem decyduje się pozostać przy życiu. Niestety, wynikiem tego cała rodzina zostaje pośmiewiskiem i celem niewybrednych plotek, co do domniemanego tchórzostwa i oszukaństwa rodziny Abe. Dręczony wyrzutami sumienia ojciec domu postanawia w końcu popełnić seppuku, jednak zgodnie z nowym, obowiązującym prawem seppuku jest bezwzględnie zabronione. Cała rodzina popada więc wkrótce w niełaskę nowego feudalnego władcy Mitsunao, syna Hosokawy, a nie chcąc podporządkować się nowemu prawu musi stoczyć walkę z nowym daimyo.


Film Fukasaku skupia się jednak nie na walce samej w sobie, lecz niemal całkowicie poświęcony jest uczuciom ludzi stojących pomiędzy ninjo a giri oraz ich rosnącą nienawiścią do zastanego porządku w Japonii początku XVII wieku. Z minuty na minutę ich stosunek wobec prawa, władcy i całego rządu jest coraz bardziej negatywny, co w finale rozbłyśnie efektowną sceną bitwy na dworze tytułowego klanu. Pomimo skrajnej dychotomii filmowych wartości, widz nie ma wątpliwości co do słuszności wyborów rodziny, oraz co do tego, że ich pobudki są jak najbardziej szlachetne. Nie wszystko jednak jest tak proste jak się wydaje. Rodzina Abe ma ogromne problemy, ale ich czyny wpędzają w kolejne kłopoty ludzi wokół nich. Nie tylko służba i pozostali członkowie rodziny skazani są na okrutne cierpienia, ale i sam władca musi borykać się z niemożnością podjęcia jednomyślnej decyzji wobec buntowniczej rodziny. Z jednej strony chce pokazać się jako silny człowiek, więc musi ukarać klan Abe, z drugiej nie chce postawić przeciw sobie samurajów. Niestety, okazuje się on tylko marionetką w rękach swego niegodziwego doradcy (w tej roli Renji Ishibashi), który mszcząc się za dawne krzywdy postanawia skierować gniew władcy i prawo państwowe przeciw rodzinie Abe. 


Przeciwieństwem tej rodziny, a w szczególności drugiego syna, doskonale walczącego mieczem, jest, również biegły w szermierce, wojownik, który pomimo wyraźnie zarysowanego buzującego w nim konfliktu ninjo-giri, pozostaje po przeciwnej stronie barykady, co klan Abe. Wciąż wierny giri, choć w tym samym czasie również będący w konflikcie z doradcą władcy. Jest on zarazem kolejną postacią, która musi stawić czoła dylematom, będącym wynikiem postępowania klanu Abe. Znalazł się również w położeniu, wymagającym aby jednoznacznie określił swoją postawę, a wybierając giri wybiera walkę z najbliższym przyjacielem. Mając dwie skrajne postaci, będące zarazem długoletnimi towarzyszami możemy oczekiwać nie tylko przeciwstawienia postaw ludzkich w filmie, ale też i pojedynku, z którego wyłącznie jeden z nich wyjdzie żywy.


O pojedynkach w tym filmie, trzeba powiedzieć dobre słowo. Są one nieuknionym wynikiem postępowania bohaterów, rezultatem ich sprzeciwu wobec prawa, który musi skończyć się starciem z jego przedstawicielami, a nie scenami dołączonymi na siłę, aby ucieszyć spragnionego ostrych cięć widza. Film Fukasaku jest jednak bardzo skąpy, jeśli chodzi o wyciąganie mieczy do walki, lecz jego finał jest zadowalającym zadośćuczynieniem za te braki. Dostajemy skondensowaną walkę szermierczą w postaci bitwy w rezydencji Abe, zmienionej na podobieństwo twierdzy. Jest to też ostateczne starcie władzy z emocjami klanu, ostatnie miejsce w jakim mogli się schronić, ich własny dom został najechany przez rządowych wojowników. Uświęcone przez rodzinę miejsce nie może przeciwstawić się sile władzy i prawa. Ten fakt zmienienia domu w pole walki, nasuwa automatycznie skojarzenie z innym filmem prezentującym konflikt ninjo/giri, a mianowicie z „Jôi-uchi” w reżyserii Masaki Kobayashi. Jeśli jednak chcielibyśmy porównywać oba filmy, to obraz Fukasaku nie ma żadnych szans w starciu z arcydziełem Kobayashiego.


Trzeba jednak powiedzieć, że nienajwiększy rozmach filmu i niezbyt wyeksponowane bogactwo fabularne są też winą faktu, że „Abe ichizoku” jest produkcją telewizyjną. Wszystko więc zalatuje niskobudżetową telewizyjnością, szczególnie jeśli chodzi o warstwę wizualną. Niewielki budżet objawia się także w kameralności większości ujęć i pozbawienia ich wnikania w ówczesne życie i pokazywania zatłoczonych uliczek samurajskiej Japonii, jakie można zobaczyć w większości chambar. Wszystko to sprawia, że film Fukasaku prezentuje się raczej surowo, co, paradoksalnie, sprzyja ukazaniu w bardziej realnym stopniu dramatu głównych bohaterów.


Niestety wiele momentów jest odrobinę zbyt powolnych, co w połączeniu ze statyczną kamerą zaczyna widza nieco nużyć. Nie da się ukryć, że w prezentowaniu wolniejszej akcji Fukasaku w przedbiegach przegrywa z mistrzami japońskiego kina samurajskiego. Jednak w miarę posuwania się akcji, cała fabuła robi się coraz lepiej uporządkowana, a opowiadana historia zaczyna coraz mocniej nas wciągać, aż podczas scen przedfinalnych akcja zaczyna trzymać nas w napięciu naprawdę mocno i już do samego końca nie puszcza swego mocarnego uścisku. 


Jeśli zaś chodzi o aktorów, to zagrali poprawnie, ale brakuje tu jakiejkolwiek kreacji, która wbijałaby się szczególnie w pamięć. Co prawda Koichi Sato i Hiroyuki Sanada nie są początkującymi aktorami, ale nie można powiedzieć aby wypadli tutaj wyśmienicie. Właściwie to najbardziej pamięta się rolę Renjiego Ishibashi, jego kreacja jest pełna wigoru i energii, zarówno wiekiem, jak i siłą ducha wyprzedza większość ekipy.


Cóż można dodać opisując film słynnego raczej z opowieści o yakuzie niż samurajach Kinji Fukasaku? Można jeszcze dodać zapewne całkiem sporo, ale wtedy pozbawiłbym przyjemności odkrywania tej produkcji przyszłym oglądającym. Na zakończenie więc wspomnę jedynie, iż dla wszystkich miłośników kina samurajskiego jest to pozycja warta uwagi. Nawet jeśli nie jest to film doskonały, to na pewno spotkanie z nim będzie przeżyciem bardzo miłym i zajmującym.

Warto dodać, iż akcja "Abe ichizoku" oparta jest na faktach. Sytuacja ta wydarzyła się w rodzinie Hosokawa na początku epoki Edo (1600-1865).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz