środa, 11 stycznia 2017

Wielkie żarcie (Le Grande bouffe, Marco Ferreri, 1973)

(Przeprowadzka z Noir Cafe #1)

W 1973 roku znany ze swego humorystycznego, jak również prowokacyjnego podejścia do kina włoski reżyser Marco Ferreri nakręcił we Francji nietypowy film. I choć Ferreriego nieraz porównywano do Luisa Buñuela, to jego własna nietypowość była nieco innego rodzaju. Reżyser, co prawda, produkcje meksykańskiego twórcy bardzo cenił – szczególnie Nazarina - lecz niezbyt cieszył się z podobnych porównań. Stąd też nie będę ich tutaj czynił. Zamiast tego wspomnę, że przed 1973 rokiem Włoch stworzył już co najmniej kilka intrygujących produkcji, o niebanalnym haremie na przykład czy też o kobiecie-małpie. W końcu jednak uznał, że nastała odpowiednia chwila, aby stworzyć dzieło skupiające się na czynności, jaką zauważyć można w każdym z jego produkcji – jedzeniu. Do tematu spożywania podszedł nieco ogólniej i zawarł w nowym filmie wszystko, co się z nim wiąże. Zatem jest tu puszczanie wiatrów, defekacja, są bóle brzucha i, nadto, liczne zobrazowania procesów przyrządzania posiłków. Z tych jakże ludzkich zachowań i potrzeb Ferreri przyrządził swój bodaj najsłynniejszy film, adekwatnie zatytułowany Wielkie żarcie. Do dania dorzucił jeszcze temat przyjaźni i, jak stwierdził, na tym odczytywanie produkcji powinno się zakończyć; nie ma tu bowiem nic ponad to, co widać na pierwszy rzut oka.


I gdybym się z Ferrerim zgodził, mógłbym zakończyć recenzję już po pierwszym akapicie. Jednak czy na pewno ma on rację w ocenie swojego filmu? A może najzwyczajniej w świecie, obdarzony groteskowym poczuciem humoru Włoch z nas wszystkich zażartował i oszukuje co do drugiego dna Wielkiego żarcia. Wystarczy spojrzeć na pierwszą lepszą recenzję bądź komentarz dotyczący produkcji – a przynajmniej recenzję lub komentarz nie skupiający się na puszczaniu wiatrów, dość popularnej kwestii przy omawianiu filmu – aby wnet spostrzec, że jest ona traktowana jako alegoryczna. I nawet fakt, że podczas seansu Ingrid Bergman zebrało się na wymioty, nie zmieni tego. Dekadentyzm, rozpasanie, hedonizm, nadmierny konsumpcjonizm – choroby społeczne XX i XXI wieku są tu zaprezentowane w iście mistrzowskim stylu. Tak zwane wyższe sfery konsumują pięknie ozdobione potrawy po to tylko, by je wydalić i w końcu, przepraszam za wyrażenie, zwyczajnie zdechnąć z przejedzenia.

Oto bowiem szef kuchni w wykwintnej restauracji, uzależniony od seksu szanowany pilot linii lotniczych, wpływowy, choć zniewieściały producent telewizyjny oraz nieco zbyt infantylny sędzia zamykają się w luksusowej posiadłości tego ostatniego po to, by jeść największe rarytasy, pierwszoklasowe delikatesy i najwykwintniejsze dania. Jeść, jeść, jeść, jeść, dobrze się bawić i raz jeszcze jeść. W trakcie niekończącej się imprezy dołącza do nich nauczycielka ze szkoły podstawowej – jak się okazuje niezwykle swobodnie podchodząca do kwestii zarówno konsumpcji żywności, jak i konsumpcji seksualnej. Zgoła innymi gośćmi są trzy prostytutki – jedyny głos rozsądku w tej skrajnie liberalnej grupie.

Ferreri w prosty sposób osiąga Wielkim żarciem sukces na kilku poziomach. Po pierwsze, choć co chwila punktuje konsumpcyjne zapędy klasy wyższej (i nauczycielki), ani przez chwilę nie daje nam powodu, aby przestać lubić protagonistów. Jedzą za dużo? Uprawiają wolny seks? Wydają się czasem kretynami? Nie przejmują się sztuką czy kulturą poza tymi aspektami, które wiąże się z przyjemnością? To wszystko prawda, ale nie można zaprzeczyć, że wyglądają przy tym na miłych panów, są pozbawieni uprzedzeń, nie są nienawistni, ich relacje cechuje wielka, nawet jeśli infantylna, przyjaźń. Ambiwalencja w kwestii postrzegania protagonistów nie sprawia jednak, że nie widzimy, dokąd nadmierny konsumpcjonizm prowadzi. Jest zarówno urokliwy, jak i destrukcyjny. Pod tym względem Wielkie żarcie rozpatrywać można jako przestrogę. Ferreri na tym nie poprzestaje i podejmuje także wysiłek poszukiwania resztek moralności. Znajduje je ostatecznie tam, gdzie zwykle się ich nie spodziewamy. Bo skoro cieszące się takim zaufaniem społecznym osoby jak nauczycielka są tak zepsuci, to czyż osoby postrzegane jako rozpustne nie mogą być ostoją moralności?

la-grande-bouffe-stagiaire-918-1427287080

Po drugie, reżyserowi udaje się zająć uwagę widza na niemal dwie godziny i jeden kwadrans mimo umieszczenia całej niemal akcji w jednej posiadłości. Kilka pokoi, jadalnia, kuchnia, garaż i podwórko stają się głównymi punktami filmowej wycieczki, do których co rusz wracamy. Robimy to jednak bez poczucia kręcenia się w kółko czy, tym bardziej, poczucia znużenia. Duża w tym oczywiście zasługa wybranych aktorów. Część z nich, jak Marcello Mastroianni, Michel Piccoli i Ugo Tognazzi, już wcześniej pracowała z Ferrerim, stąd przepisanie przyjaźni z jednej na drugą stronę kamery wypadło w ich przypadku bardzo naturalnie. Stanowią oni 3/4 bohaterów. Towarzystwo zamyka niesamowity Philippe Noiret, tworzący imponującą i zapadającą w pamięć kreację. Pod wieloma względami Wielkie żarcie stanowi istny aktorski tour de force. Z ogromną naturalnością panowie i panie podchodzą do każdego absurdu scenariusza, sprawiając, że film warto zobaczyć choćby tylko ze względu na kapitalne aktorstwo.

Wielkie żarcie co prawda momentami zbyt przeciąga niektóre ze scen, lecz nie przeszkadza to w stwierdzeniu, że stanowi bodaj najlepszy film o jedzeniu, jaki możemy sobie wyobrazić. Sprawnie zrealizowany, z doskonałą ścieżką dźwiękową, świetnymi kreacjami aktorskimi, poczuciem humoru oraz szczyptą fizjologicznych obrzydliwości, stanowi humanistyczny i kameralny obraz skrajnego, lecz jakże miłego konsumpcjonizmu. Ferreri pozostaje gdzieś na granicy fascynacji i ostrzeżenia przed zachowaniem protagonistów. Pozostaje interesujący od pierwszej do ostatniej sekundy. Teraz także został odrestaurowany, co sprawia, że jest jeszcze bardziej wart zakupu.

lagrandebouffe7


WYDANIE BLU-RAY


Wielkie żarcie zostało odrestaurowane do formatu 2K specjalnie na potrzeby omawianego wydania i w chwili pisania recenzji wydanie od Arrow Video jest najlepsze pod względem audiowizualnym. Sprawia to, że każdy, kto już miał przyjemność zapoznać się z kulinarnym kunsztem reżysera, powinien wyrobić sobie apetyt na dokładkę, a ci, którzy jeszcze nie posmakowali filmu, winni kliknąć w znajdujący się na końcu recenzji link. Produkcja została wydana w oryginalnej francuskiej i zupełnie nieskompresowanej ścieżce dźwiękowej oraz wzbogacona na nowo przetłumaczonymi angielskimi napisami.

Oczywiście, Arrow nie byłby Arrowem, gdyby płyty nie zaopatrzył w zbiór interesujących dodatków. Po pierwsze znajdziemy na płycie The Farcical Movie, program francuskiej telewizji z 1975 roku, poświęcony twórczości Ferreriego, gdzie posłuchamy, co sam reżyser ma do powiedzenia na temat swoich filmów i stojących za nimi inspiracji. Znajdziemy tu także krótki dokument z procesu tworzenia filmu, wzbogacony o wywiady z aktorami. Następnym punktem w menu jest Couleurs autour d'un festival z wywiadami z aktorami i reżyserem. Na płycie znajduje się też wizualny esej o twórczości reżysera, autorstwa Pasquale'a Iannone'a. Iannone jest również komentatorem wybranych scen Wielkiego żarcia. Krótki reportaż z recepcji filmu podczas festiwalu w Cannes z oddaniem części kontrowersji, jakie wzbudziła tam produkcja oraz oryginalny zwiastun, zamykają zbiór dodatków na dysku.

Pic 2

Poza płytą w pudełku znajdziemy dodatkowo booklet, z którego dowiemy się, co o filmie myśli Johnny Mains. Liczbę bonusów zamykają dwie okładki do wyboru – oryginalny poster i całkowicie nowa, stworzona specjalnie do omawianego wydania. Tym samym jest to kolejne wydanie ze stajni Arrow Video, które należy postawić na półce.

Film jest dostępny do zakupu pod poniższym linkiem. Uwaga! Film w języku francuskim, z angielskimi napisami. Bez polskiej wersji językowej!

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy Arrow Films.
Autor: Mateusz R. Orzech
Korekta: Dagmara Moszyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz