Huozhe
Żyć!
reż. Yimou Zhang
Chiny/Hongkong
1994
Zhang Yimou zasłynął w
świecie filmowym przejmującymi dramatami, w których nietrudno było
doszukać się politycznych komentarzy. Tego typu postępowanie nie
spotykało się z przychylnością chińskich władz, choć pojawiły
się w jego filmografii produkcje, które nie cierpiały na ataki ze
strony cenzury. Obecnie reżyser jest kojarzony także z powodu
swojej przygody z kinem wuxia
(„Hero”, „Dom latających sztyletów” i „Cesarzowa”),
lecz to właśnie jego dramaty, jak choćby doskonały obraz
„Zawieście czerwone latarnie” świadczą najpełniej o
umiejętnościach Yimou jako filmowego artysty.
Jego
produkcja „Żyć!” jest filmową „dokumentacją” losów
niezamożnej rodziny na tle historycznych wydarzeń, związanych z
dojściem komunistów do władzy. Historię rozpoczynamy, gdy ojciec
rodziny traci cały majątek z powodu uzależnienia od hazardu. Pasmo
nieszczęść spada na niego natychmiast całą lawiną. Utrata domu,
pieniędzy, odejście żony, która zabiera dzieci, śmierć ojca nie
mogącego znieść nagłej sytuacji, pogorszenie się zdrowia matki.
Protagoniście udaje jednak się przewartościować swoją hierarchię
wartości i na jej szczycie postawić rodzinę. Dzięki temu, po
pewnym czasie znów przebywa z kochającą żoną, matką,
córką-niemową (straciła głos z powodu choroby) i synem. Mąż
tworzy własną trupę lalkowego teatru i wydaje się, że skromnie,
lecz szczęśliwie rodzina dotrze do końca swej podróży na Ziemi.
Najgorsze i najlepsze zarazem ma jednak dopiero nadejść, oto bowiem
zaczyna się rewolucja, która dotknie każdego obywatela Chin.
Yimou
dzieli swój obraz na kolejne okresy czasu, sygnowane ważnymi
zmianami politycznymi. W ten więc sposób poznamy czas przed
rewolucją, okres brutalnej i okrutnej, jak każda, wojny, czas
naiwnej wiary w komunistyczny sen oraz czas uświadomienia sobie, że
jest to tylko sen, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Niestety,
ani życie snem, ani rozpoznanie stanu rzeczywistego nie jest w
stanie zaoferować szczęścia, ani, tym bardziej, wolności.
Człowiek, rodzina, a nawet populacja miasteczka, w którym żyją
nasi bohaterowie, są jedynie małym elementem całości,
kontrolowanej przez beztwarzowy system, który manifestuje się
poprzez wizerunek Mao Tse Tunga, czerwonych książeczek i nakazów
płynących z niedookreślonej „góry”. Każdy może okazać się
klasowym wrogiem czy kapitalistycznym szpiegiem, poszanowanie życia
jest tylko pustą ideą, a tak doskonale działające służby są
jedynie żałosnym cieniem stanu sprzed lat.
Zhang
mimo że otwarcie nie umieszcza żadnych negatywnych komentarzy,
odnoszących się do systemu politycznego, tworzy jego negatywny
obraz. Obraz pełen ludzi, próbujących zadowolić rząd, czy to z
naiwnej wiary w lepszy los czy z powodu strachu przed śmiercią,
ludzi wyzyskiwanych i okłamywanych od najmłodszego. Niestety system
nie jest im w stanie zapewnić bezpieczeństwa ani zdrowia. Przeto
śmierć nie jest czymś rzadko spotykanym. Punktem przełomowym
filmu jest scena, w której mąż musi spalić marionetki używane w
jego teatrze. One dawały mu nadzieję i radość w czasie biedy, w
czasie wojny, w czasie narodowej pracy o zwycięstwo rewolucji, one,
poprzez niego, czynnie działały by rewolucja komunistyczna mogła
odnieść sukces. I sukces odnosi, po czym każe zniszczyć
marionetki, kojarzące się nowej władzy z obalonymi figurami władzy
poprzedniej. Nadzieja gaśnie.
Obraz
chińskiego reżysera prezentuje wydarzenia w sposób
minimalistyczny. Nie uświadczymy tutaj żadnych wielkich wydarzeń
na pierwszym planie. Wszystko prezentowane jest z perspektywy
zwyczajnej rodziny, która dotykana jest przez niezwyczajne
wydarzenia. Jest to więc tym bardziej ponura i beznadziejna wizja
zastanej rzeczywistości. Człowiek nie ma żadnego wpływu na
dzieje, a najważniejsze momenty historyczne rozgrywają się gdzieś
daleko, poza jego zasięgiem, jednocześnie trzymając go w swych
ryzach.
Doskonale
odnaleźli się w nich aktorzy. W roli żony pojawiła się, znana
głównie z filmów Yimou właśnie, Li Gong, która, jak zwykle,
stworzyła wyrazistą postać żony schwytanej w pułapkę systemu.
Jej mąż, zagrany przez You Ge, swoją fizjonomią, jak i
uległościami, jakie go charakteryzują idealnie wkomponował się w
surowe, biedne otoczenie, które wyraża ubóstwo duchowe i
materialne otoczenia.
„Żyć!”
jest więc udanym filmem Zhanga Yimou, który po raz kolejny pokazał
subwersywny obraz skrywanych emocji i frustracji. Nie cechuje go, co
prawda piękno „Zawieście czerwone latarnie”, emocjonalnie
również mógłby być w wielu miejscach bardziej angażujący, lecz
mimo swych wad jest to bardzo dobra produkcja, która broni się
świetnym potraktowaniem tematu, adekwatnym nie tylko w stosunku do
komunistycznych Chin, lecz działalności systemów ideologicznych
jako takich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz