The Land of Many Perfumes
Nu er guo
reżyseria: Meng-Hua Ho
scenariusz: Kang Cheng, Fook Wong, Baak-Yat Wong
studio: Shaw Brothers
premiera: 26.01.1968
Obsada: Lung-Cheung Chow, Fan Ho, Pang Pang, Shun Tien, Hsiang-Chun Li, Ying Fang, Liang-Hua Liu, Irene Chen i inni.
The Magnificent Swordsman
Nu er guo
reżyseria: Meng-Hua Ho
scenariusz: Kang Cheng, Fook Wong, Baak-Yat Wong
studio: Shaw Brothers
premiera: 26.01.1968
Obsada: Lung-Cheung Chow, Fan Ho, Pang Pang, Shun Tien, Hsiang-Chun Li, Ying Fang, Liang-Hua Liu, Irene Chen i inni.
Ostatnia
część tetralogii bazującej na „Wędrówce na Zachód”
opowiada o problemach, jakie nasza grupa pielgrzymów natyka w
mieście, gdzie żyją tylko kobiety. Dla spragnionych męskiej
miłości niewiast mnich Tang natychmiast staje się łakomym
kąskiem, co prowadzi do licznych problemów z kontynuacją wędrówki.
Zamieszanie postanawiają wykorzystać demony (oczywiście także
płci żeńskiej), i to z dwóch rywalizujących ze sobą grup. Tak
zaczyna się kolejna rywalizacja na to, kto się za kogo lepiej
przebierze.
Nie
pisałem o tym przy poprzednich częściach, ale wspomnieć należy,
że intrygi zarówno postaci negatywnych, jak pozytywnych w dużej
mierze opierają się na przybieraniu tożsamości innych. To ten sam
pomysł, z którego korzystają bohaterowie serii Mission:
Impossible, ale z którego
ochoczo korzystał wcześniej japoński Tarao Bannai, a przed nim
detektyw Akechi i jego przeciwnicy w prozie Edogawy Ranpo. Osadzenie
opowieści o wędrówce na zachód w anturażu fantasy
pozwala postaciom również udawać drzewa, papugi czy kamienie, co
znacząco pomaga w wykonywaniu planów. Ten zabieg zmieniania wyglądu
w serii został doprowadzony niemal do absurdu, lecz współgrającego
z ogólnie infantylnym charakterem całości.
Niestety,
kolejne zmiany tożsamości niewiele pomagają w utrzymaniu większej
ciekawości widza. The Land of Many Perfumes
to moim zdaniem najsłabsza odsłona serii. Postaci nie są tak
interesujące, jak poprzednio, historia jest sztucznie przedłużana
do 82 minut zamiast wrócić do epizodycznego formatu z dwóch
pierwszych części. Dość udane poprowadzenie pojedynczej historii
przy okazji 3. filmu, widocznie skierowało twórców na złą
ścieżkę. Poza tym fabularnym rozrzedzeniem i zaskakującym
odejściem od formy musicalu (ledwie jedna piosenka w filmie),
produkcja zaskakuje przedstawieniem Świni jako postaci niemal
negatywnej, brakiem psychologicznej konsekwencji postaci,
przewidywalnością oraz wszystkimi wadami, które towarzyszyły
poprzednim filmom. Wszystko to sprawiło, że widownia nie dopisała
i seria została zamknięta. Mnich Tang, Król Małp, Świnia i
zakonnik Piasek nigdy na zachód nie dotarli, a przynajmniej nie w
studiu Shaw Brothers.
The Magnificent Swordsman
Guai xia
reż. Kang Cheng i Feng Yueh
Studio: Shaw Brother
Premiera: 05.02.1968
Obsada: Chung-Hsin Huang, Shu Pei-Pei,
Miao Ching, Feng Tien, Ping Ou Wei, Ying Ma i inni.
Jeśli ktoś miałby
kiedyś jakiekolwiek wątpliwości, że twórcy z Shaw Brothers
czerpali inspiracje ze spaghetti westernów, wystarczy pokazać mu
The Magnificent Swordsman by dana osoba zyskała pewność. Samotny szermierz w tkanym,
zniszczonym kapeluszu i zużytym ubraniu przemierzając pustynne
tereny, trafia do małego miasteczka, żyjącego w ciągłym strachu
przed brutalnymi bandytami. Pojedynki na miecze, mieszkańcy
zamykający okna w strachu przed nadchodzącymi przestępcami, wiatr
rozganiający rozgrzany piasek i gang złoczyńców nasuwają liczne
skojarzenia z filmami Sergio Leone i Sergio Corbucciego z Za garść
dolarów (Per un pugno
di dollari, 1964) i
Django (1966) na
czele. Już otwarcie filmu ze stylizowanymi napisami i grzmiącym
utworem w stylu spag-westowych klasyków Ennio Morricone sugeruje
widzowi, z jakim filmem będzie miał za moment do czynienia.
Podobieństw pojawia się jeszcze więcej, gdy do filmu wprowadzony
zostaje Chung-Hsin Huang jako bohater stylizowany na Clinta
Eastwooda. Nie stanowi jednak odtwórczej imitacji roli słynniejszego
aktora, lecz tworzy udaną jej interpretację; jego kreacja w The
Magnificent Swordsman jest tym samym jedną z najlepszych w
karierze Huanga. Poszukiwacze podobieństw z innymi filmami mogą tu
również dojrzeć wpływy takich produkcji, jak Straż przyboczna
(Yōjinbō,
1961) czy Siedmiu samurajów (Shichinin
no samurai, 1954) Akiry
Kurosawy czy tak powszechnego dla twórców z Shaw Brothers źródła
inspiracji, jakim były filmy o Zatoichim.
Niestety, oprócz
intrygującej stylizacji, udanego aktorstwa i solidnych choreografii
scen walk z finałowym starciem z użyciem bicza na czele The
Magnificent Swordsman prezentuje wyjątkowo ograną fabułę,
pozbawioną zapadających w pamięć wydarzeń, a czasem wręcz
zaskakującą nużącymi dialogami i wyblakłą paletą postaci
drugoplanowych. W przeciwieństwie do filmów Changa Feng nie
korzysta z inspiracji, by stworzyć z nich coś więcej aniżeli
rozrywkowe kino o włosko-hongkońskich korzeniach, co stanowi spore
rozczarowanie. Choć bowiem mamy tu do czynienia z interesującą
formą, brak oryginalności i scenariusz, który zajał widocznie
drugoplanową pozycję podczas prac nad filmem, sprawiają, że
całość jest raczej przykładem niezrealizowanego potencjału niż
w pełni wartościową produkcją. Mimo tego, jest ona jak
najbardziej rekomendowanym przykładem prób syntezy kina wuxia
z włoską szkołą westernu i mimo wspomnianych wad stanowi jeden z
ciekawszych filmów Shaw Brothers z lat 60.
Black Butterfly
Nu xia hei hu die
reż. Wei Lo
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 05.03.1968
Obsada: Yu Chin Chang, Hung Lieh, Chen,
Chiao Chiao, Po Chien Chin, Mei Sheng Fan, Mien Fang, Wei Lo, Sammo
Hung Kam-Bo.
Film opowiada o
tajemniczym Czarnym Motylu – przestępczyni, który kradnie bogatym
i oddaje biednym. Jak wiadomo, tego typu zachowania nie są mile
widziane przez bogaczy, zwykłych dorabiać się kosztem niższych
warstw społecznych. A że akcja filmu rozgrywa się w Świecie Sztuk
Walki, to Czarny Motyl znajduje sobie potężnych wrogów w postaci
złych mistrzów sztuk walki, miejscowych władz i własnego ojca –
również mistrza sztuk walki, który poprzysiągł bronić prawa i
nie może pozwolić na jego łamanie, nawet w tak szlachetnym celu,
jak pomoc biednym.
The Black Butterfly
rozpoczyna się dość interesująco, z delikatną krytyką władzy i
wyższych warstw społecznych, niestety prędko zaczyna razić
niekonsekwencją w przedstawianiu motywacji i zachowań postaci.
Ponadto, rozlokowanie wojowników w kontekście ich siły i zdolności
w Świecie Sztuk Walki jest nadto umowne; wielokrotnie sprawia
wrażenie zupełnie losowego i nieprzemyślanego, co gorsza również
niestałego, przez co ciężej widzowi wczuć się w pojedynki.
Potężni wojownicy przegrywają walki z teoretycznie słabszymi,
którzy z kolei przegrywają z wojownikami pokonanymi przez tych
pierwszych, przez co – poza tytułową postacią – trudno
stwierdzić o umiejętnościach zaprezentowanych tu szermierzy.
Razi też niekonsekwentna
prezentacja Czarnego Motyla. Początkowo (i na dość długo) jest
ona przedstawiona jako osoba moralnie ambiwalentna – nie dość, że
łamie prawo, to jednej nocy obiera za cel dom pilnowany przez ojca,
dodatkowo wskazując na swoje nieposzanowanie prawa i rodzinnej
lojalności, czyli cech każdego honorowego, prawego wojownika. Kiedy
jednak do fabuły zostają włączeni źli mistrzowie sztuk walki,
twórcy – którzy mogli wykorzystać ich obecność do zbudowania
naprawdę interesującej fabuły – czynią z nich nader płytkich
złoczyńców, przeciw którym muszą zjednoczyć się pozostałe
postacie. Czarny Motyl oraz inni wojownicy zapominają tym samym o
wszelkich antagonizmach i razem ruszają do walki ze złem,
puszczając wszelkie niesnaski – jeszcze tak żywe kilka minut temu
– w niepamięć. Tym samym Black Buterfly jawi się jako
produkcja o wątpliwej moralności swoich bohaterów, stojąca w
kontraście np. do The Silent Swordsman, gdzie mistrz zabił
swoje młode dziecko za złamanie zasad Świata Sztuk Walki, podczas
gdy u Lo mistrz ścigający przestępcę, który go prawie zabił,
natychmiast mu wybacza, gdy poznaje jego tożsamość. Z jednej
strony jest to postawienie wartości rodzinnych (choć respektowanych
jednostronnie) ponad prawem państwa, jednak bardziej prezentuje się
jako przykład nieprzemyślanego scenariusza, który nonszalancko
porzuca wątki wymagające bliższego przyjrzenia się kwestiom
niejednoznacznie moralnym na rzecz kolejnych, bardziej oczywistych.
Oprócz tego The Black Butterfly jest
zlepkiem typowych cech kina wuxia: licznych pułapek w
bazie złoczyńców, delikatnej obecności elementów shenguai
w masce realizmu, scen siłowania się na zdolności sztuk walki
oraz, oczywiście, samych walki. Niestety, na tle ówczesnych
produkcji, a szczególnie filmów Hu i Changa (którymi wydaje się
Lo inspirować), Black Butterfly jest raczej krokiem wstecz w
rozwoju wuxia, aniżeli jego naprzód. Mimo to, film powinien
usatysfakcjonować miłośników gatunku, szukających w nim przede
wszystkim licznych i zróżnicowanych walk.
The Golden Swallow
Jin yan zi
reż. Cheh Chang
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 03.04.1968
Obsada: Cheng Pei-Pei, Wang Yu, Lieh
Lo, Hsin Yen Chao, Ma Wu i inni.
The Golden Swallow
stanowi kolejny z filmów
Changa, który każdy miłośnik wuxia powinien obejrzeć.
Choć teoretycznie film stanowi rozwinięcie motywów z Napij się
ze mną Kinga Hu, Chang – przeciwny wysuwaniu pozycji kobiet na
pierwszy plan – tytułową Złotą Jaskółkę zredukował do
postaci pośredniej między protagonistą a postacią druplanową,
dzięki czemu film prezentuje się jako produkcja w pełni należąca
do niego. Cheng Pei-Pei, gdy dowiedziała się, że reżyserem filmu
będzie Chang, najwyraźniej spodziewała się takiego kroku reżysera
i wystosowała do zarządu Shaw Brothers listowną prośbę o
zatrudnienie Kinga Hu na pozycji reżysera. W tym jednak czasie drogi
Shaw Brothers i Kinga Hu już się rozeszły, przez co nie było
szans na zmianę reżysera.
Głównym bohaterem The
Golden Swallow nie jest więc
Złota Jaskółka, a Srebrny Rok, w którego wciela się, na
tym etapie swojej kariery niezwykle już popularny Wang Yu. Dzięki
temu film może poszczycić się posiadaniem dwóch wielkich gwiazd w
obsadzie, co też przełożyło się na jego świetny wynik
finansowy. Trzecią z najważniejszych postaci gra zaś Lieh Lo,
również popularny, choć nieco mniej niż jego wspomniani koledzy
po fachu, aktor. Yu wciela się w potężnego wojownika, który
pragnie odszukać i związać się ze Złotą Jaskółką. Jego plan
podbicia jej serca jest dość zaskakujący, bo ogranicza się do
zabijania przeróżnych osób i zostawiania śladów wskazujących na
winę Jaskółki. Jego moralna ambiwalencja i brak szacunku dla
ludzkiego życia rywalizują tylko z jego gwałtownością i
zdolnościom szermierczym. Złota Jaskółka w tym czasie
zaprzyjaźnia się z innym wojownikiem i wiedzie z nim spokojne życie
na poboczu Świata Sztuk Walki. Gdy dociera do nich wiadomość o
niesłusznym poszukiwaniu za okrutne morderstwa, ruszają dowiedzieć
się prawdy.
Film Changa jest
interesujący szczególnie z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu
na artystyczne zorientowanie reżysera, które ujawnia się tutaj
chwilami nawet pełniej niż w Jednorękim szermierzu czy
Zamachowcu. Gdy przeciwnicy stają naprzeciw siebie, obraz
skupia się na mieczach, pozostawiając dzierżące je postacie w
tle, wskazując na status miecza jako symbolu gatunku, przedmiotu
ważniejszego od człowieka wojownika, jak również na
fetyszystyczne podejścia do oręża jako niezdrowego obiektu
destrukcyjnej fascynacji. Srebrnego Roka widzimy też nieraz na
białych tłach, stylizowanych na karty papieru pokryte kaligrafią
bądź minimalistyczne obrazy. Nie brak tu jednak również
klasycznych tropów „nowej szkoły” wuxia, czyli licznych,
efektownych pojedynków, naginających realizm czy miejsc najeżonych
ukrytymi pułapkami.
Drugą intrygującą
cechą, do pewnego stopnia stanowiącą rozwinięcie pomysłów z
Zamachowca, jest
prezentacja śmierci wojownika. Śmierć jawi się tutaj jako
największy honor, dostępny dla szermierza. Stephen Teo stwierdził
wyjątkowość podejścia Changa do kwestii śmierci na tle
ówczesnego kina, zarówno kantońskiego, jak i mandaryńskiego.
Śmierć jako cel życia honorowego wojownika stała się jedną z
cech kina mandaryńskiego, co dodatkowo odróżniło je od kina
kantońskiego. Genezy motywów zaprezentowanych tutaj przez Changa
szuka się w inspiracjach pekińską operą, acz nie da się ukryć,
że w dużej mierze stanowią odbicie jego własnego podejścia do
kina wuxia, tak wtedy niepodobnego do innych. Wojownik wraz z
wejściem do Świata Sztuk Walki, wkracza na ścieżkę niekończącego
się pasma przemocy, wypełniony tak naprawdę jednym tylko
pragnieniem: zostaniem najpotężniejszym wojownikiem w Świecie
Sztuk Walki. Tym samym świat ów charakteryzowany jest przez
niekończące się pasmo pojedynków i śmierci, przeobrażającą
się w stałe doświadczenie wojownika, eksplodujące w pełni
dopiero, gdy on sam może go doznać w orgastycznym finale swojej
spektakularnej kariery.
Killer Dart
Zhui hun biao
reż. Ho Meng-Hua
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 09.05.1968
Obsada: Chin Ping, Yueh Hua, Fang Mian,
Shen Yi, Pang Pang, Chang Pei-Shan i inni.
Killer Dart jest
typowym przedstawicielem wuxia z lat 60., nie posiadającym
żadnych szczególnych walorów. Zmagania mistrzów i zdrada nazbyt
ambitnego ucznia doprowadzają do śmierci rodziny małej dziewczyny,
którą na wychowanie bierze dobry z mistrzów sztuk walki. Rodzina
dziewczynki zginęła z rąk jego złego ucznia, który posłużył
się tradycyjną bronią mistrza – tytułowymi rzutkami. Między
synem mistrza a młodą dziewczyną prędko rodzi się miłość,
skomplikowana faktem, że zakochana jest w chłopaku również bogata
córka miejscowego urzędnika. Zgodnie ze wszystkimi przewidywaniami
widza film oferuje mało oryginalne i ograne pomysły; pojawiają
zazdrości, pojedynki z odnalezionym uczniem, walki ze złymi
wojownikami, omyłkowe winienie za śmierć oraz najeżone pułapkami
kryjówki. Niestety, zarówno estetycznie, jak i choreograficznie
Killer Dart przedstawia podobny poziom, co fabuła –
średni.
The Bells of Death
Duo hun ling
reż. Feng Yueh
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 30.06.1968
Obsada: Yi Chang, Ping Chin, Hsin Yen
Chao, Kau Lam, Shun Tien, Ma Wu i inni.
Trzech okrutnych
złoczyńców podczas podróży zabija napotkaną przypadkowo
rodzinę, pozostawiają przy życiu tylko najmłodszą dziewczyną,
którą porywają. Nie wiedzą jednak, że pozostawili przy życiu
jej młodego brata. Ten, gnany pragnieniem zemsty, przechodzi trening
sztuk walki u napotkanego przypadkiem mistrza, po czym rusza z misją
zamordowania winnych jego tragedii.
Tytuł filmu pochodzi od
dzwoneczków na bransolecie matki mszczącego się chłopaka, który
po jej śmierci założył je jako naszyjnik. Teraz, zawsze gdy się
porusza czy zbliża do wroga słychać ich dźwięk, nabierający w
filmie symbolu nadchodzącej zemsty oraz określające obecność
wojownika, w trakcie scen akcji, gdy pozostaje dla widza i swych
wrogów niewidoczny. Twórcy The Bells of Death dokonali
wyraźnych starań, by warstwa stylistyczna filmu była jak
najbardziej dopracowana, niestety kosztem fabuły. Jest ona nadto
pretekstowa, zabójcy dokonują złych uczynków bez żadnego powodu,
protagonista Chang Wei Fu wpierw zupełnie przypadkowo odnajduje
jakże potrzebnego mu mistrza do nauki sztuk walki, następnie film
przeskakuje niesprecyzowany okres czasu, gdy chłopak jest już
poważnym mistrzem i w niewidomy sposób trafia do miasteczka, w
którym przebywa jedna z jego przyszłych ofiar. Na miejscu poznaje
też dziewczynę, której ratuje życie, przez co ta się w nim
zakochuje. Po wykonaniu jednej części misji, Wei Fu rusza do
kolejnego miasta i do kolejnego. Jedynym rozwinięciem fabuły jest
krótki wątek infiltracji grupy złoczyńców podczas prób
zbliżenia się do finalnego antagonisty, jednak szybko on mija i sam
z siebie nie jest zbyt oryginalny na tle innych produkcji Shaw
Brothers.
Twórcy śmiało
korzystają za to z intrygujących choreografii, czerpiąc inspiracje
nie tylko z tzw. „nowej szkoły wuxia”, lecz również z
tradycji shenguai. Dzięki temu wojownicy siłą woli (i
odpowiedniego ruchu ręką) poruszają gałęźmi drzew, siłowanie
się między adwersarzami wynika oparami dymu, a odpowiedni cios
pięścią sprawia, że ludzie przelatują przez ceglane ściany.
Ciekawie zainscenizowane są przede wszystkim dwa pierwsze pojedynki
ze złymi mistrzami. Jeden z nich odbywa się w bambusowym lesie;
Yueh robi doskonałe użycie z narastającego dźwięku dzwoneczków
czy topora antagonisty tnącego po kolei napotkane drzewa. Drugi z
pojedynków odbywa się podczas nocnej burzy w opuszczonej świątyni,
dwaj przeciwnicy żeby utrudnić sobie walkę decydują się na
końcówce miecza trzymać palące się świeczki, będące jedynym
źródłem światła podczas walki – ten, kto upuści świeczkę
musi dać się zabić swojemu przeciwnikowi.
Walk w filmie jest sporo
i wyraźnie są najważniejszym elementem produkcji. Odnieść można
jednak wrażenie, że często pomysłowość na ich inscenizacje
zabiera miejsce intrygującej choreografii. Co ciekawe, można tu też
zauważyć wykorzystanie stylistyki shenguai w mroczniejszym
użyciu niż np. w filmach o Świątyni Lotosu czy produkcjach Kinga
Hu. Yueh każe swoim przeciwnikom ścierać się zwykle nocą, ich
walki są brutalne, pełne odciętych kończyn, głów i tryskającej
krwi. W tym kontekście można uznać produkcję za prekursora
późniejszych „gotyckich” wuxia spod ręki Yuena Chora, a
nawet twórczości Tsui Harka. Jako taki The Bells of Death jest
filmem wartym uwagi, szczególnie dla miłośników kina wuxia,
nawet jeśli w wielu kwestiach pozostawia widza z uczuciem niedosytu.
That Fiery Girl
Hong la jiao
reż. Chun Yen
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 18.07.1968
Obsada: Cheng Pei-Pei, Chan Leung, Lily
Li Li-Li, Chiu Sam-Yin, Ku Feng, Fan Mei-Sheng, Ou-Yang Sha-Fei i
inni.
That Fiery Girl
jest kolejnym z serii produkcji, która bardziej niż na nowatorstwo
czy ambicje kładzie nacisk na komercyjny potencjał Cheng Pei-Pei.
Film opisuje los potężnego szermierza, którego klan jest brutalnie
nękany przez bandę zbirów, próbujących wykraść mapę skarbu.
Pewnego dnia posuwają się za daleko, przez co mistrz decyduje się
na kontratak. W tym celu przybiera tożsamość zabitego zdrajcy
klanu i infiltruje grupę kryminalistów. Nie dość, że składają
się oni z mistrzów sztuk walki, ma on ograniczony czas na działanie
ponieważ do grupy niebawem ma wrócić wojownik znający jego
tożsamość. Jego misję komplikuje również fakt, że zakochuje
się w nim tytułowa dziewczyna o wyjątkowo wybuchowym charakterze,
co ustawia go na celowniku niegodziwego szermierza, starającego się
o jej względy.
Choć niewątpliwie pełen
zwrotów akcji, utrzymujących widza w ciągłym zaciekawieniu,
udanych choreografii, jednych z lepszych w karierze Pei-Pei oraz
solidnej reżyserii That Fiery Girl jest filmem, który
ostatecznie nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle licznych
produkcji wuxia z drugiej połowy lat 60. i nie jest w stanie
zapisać się niczym wyjątkowym w pamięci widza. Również, w
przeciwieństwie do większości omawianych propozycji z roku 1968
nie wykazuje żadnych większych ambicji w kwestii poruszanego
tematu, zadowalając się zwyczajową pochwałą praworządności.
Miłośnicy gatunku z pewnością obejrzą film z zadowoleniem,
choćby z powodu obsady czy przyzwoitego wykonania, reszcie wypada
jednak polecić produkcje o większych walorach.
Sword of Swords
Shen dao
reż. Kang Cheng
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 23.08.1968
Obsada: Wang Yu, Shu Pei-Pei, Hua
Chung-Hsin, Feng Tien, Miao Ching, Ouyang Sha-Fei i inni.
Sword of Swords
jest bodaj najlepszym filmem Cheh Changa, którego nie wyreżyserował
Cheh Chang. Znajdziemy tu niemal wszystkie składowe,
charakterystyczne dla jego twórczości, szczególnie zaś dla
Jednorękiego szermierza. Są tu Yu Wang w roli głównej,
scena okaleczenia protagonisty podczas pojedynku w trakcie padającego
śniegu, bohater tragiczny, który został pozbawiony zdolności
walki i musi pokonać słabość (tutaj: utratę wzroku) i na nowo
poznać tajniku sztuk walki oraz konieczność zrzeczenia się
rodzinnego i prywatnego szczęścia na rzecz misji w Świecie Sztuk
Walki. Kang Cheng – przeciwnie do Changa na tym etapie twórczości
– jest jednak bardziej sadystyczny dla swojego protagonisty. O ile
jednoręki szermierz mógł zakończyć film z poczuciem szczęścia,
zamachowiec zginął po wypełnieniu misji i wsławieniu się w
historii, a Srebrny Rok doznał najwyższego honoru zginięcia jako
najpotężniejszy wojownik w Świecie Sztuk Walki, Ling Tseng-hsiao –
protagonista Sword of Swords – musi zetknąć się z losem o
wiele tragiczniejszym, choć nadal z lekkim promykiem nadziei na
lepsze jutro.
Choć Sword of Sword
wyraźnie bazuje na modelu „nowej szkoły” wuxia
wypracowanym przez Changa, nie oznacza to, że jest pozbawiony
oryginalności. Cheng jest bardzo dobrym reżyserem, który doskonale
wyczuwa zmienny nastrój produkcji, pozwalając jej na wolty od
sielskiego nastroju, przez dramaty po efektowne i krwawe starcia, a
widzowi na odczuwanie emocjonalnej więzi z Tseng-hsiao świetnie
zagranym przez ponownie zmagającego się z nieszczęściami Wanga.
Jest to przez to jeden z tych filmów wuxia, które wskazują
na cielesność gatunku, na tragiczny los osób zaangażowanych w
rywalizację w Świecie Sztuk Walki, ale również na patriotyzm jako
wartość pozytywną, choć poniekąd złudną, jako że oczekiwany
przez postacie pozytywne wielki mistrz, mający przywrócić porządek
w kraju, jest wyróżniany tylko przez swoją nieobecność.
Sword of Swords
jest też kolejnym przykładem filmu ze studia Shaw Brothers,
czerpiącego inspiracje z kina chanbara, choć strona
estetyczna filmu oraz komentarze dotyczące wojowników i honoru
wojowników można również rozpatrywać jako kontynuację
dominujących wtedy w studiu motywów, wprowadzonych ze
spektakularnym sukcesem przez Changa. Mimo to ciężko uznać ślepotę
głównego bohatera za coś innego niż nawiązanie do popularnej,
również w Chinach i Hongkongu, postaci ślepego szermierza
Zatoichiego, przemierzającego japońską kinematografię od 1962
roku.
Tym samym, mimo dość
niewielkiej oryginalności, Sword of Swords jest bardzo
solidnie zrealizowanym filmem wuxia, który doskonale
wykorzystuje ograne pomysły i żongluje nimi z wirtuozerią,
sprawiającą wrażenie obcowania z czymś świeżym i nowatorskim.
The
Swordsman of All Swordsmen
aka King of Swords
Yi dai jian wang
reżyseria: Joseph Kuo
scenariusz: Tyrone Hsu
studio: Union Film i Kam Ma Film Co.
premiera: 06.10.1968
Obsada: Peng Tien, Polly Shang-Kuan, Nan Chiang, Chien Tsao, Tian
Miao, Han Hsieh, Yu-Min Ko, Shih Lu i inni.
Jak przystało na kino wuxia z Tajwanu, The Swordsman of
All Swordsmen czerpie sporo inspiracji z Dragon Inn Kinga
Hu, lecz równocześnie z łatwością odnajduje swoją własną
tożsamość. Głównym tego powodem jest interesująco rozpisana
fabuła, zabierająca widza w najbardziej klasyczny z klasycznych
schematów kina sztuk walki: syn mistrza, który spędził
dzieciństwo trenując sztuki walki rusza z misją zemsty za śmierć
ojca. Jakby tego było mało, Hsu dodaje tu kolejne klisze:
przestępcy dokonali zbrodni, aby zdobyć potężny miecz, a obecnie
każdy z nich prowadzi swoją działalność w innym obszarze Chin,
co zmusi bohatera do podróżowania z miejsca na miejsce i
rozprawiania się z każdym z nich osobno. To, co jednak rozpoczyna
się niczym zlepek fabularnych pomysłów niczym z podręcznika
„Zarys fabularny filmu wuxia (i kung fu)” stopniowo
przeradza się w opowieść wywracającą schematy do góry nogami i
zmuszającą protagonistę do stawiania czoła nie tyle coraz to
potężniejszym przeciwnikom, lecz coraz bardziej konfundującym
zagwozdkom moralnym.
Bohaterem filmu jest Ying-Jie Cai (Tien); spotykamy go gdy przybywa
do małego miasteczka w poszukiwaniu miejscowego lidera przestępców.
Ten zostaje przedstawiony podczas dokonywania morderstwa i próby
porwania dziewczyny, czynność skutecznie przerwaną przez
protagonistę. Spotkanie dwójki wrogów oczywiście wynika
sekwencjami szermierczymi i śmiercią złoczyńcy. Odratowana
dziewczyna pragnie pozostać z bohaterem, co jest powodem do
retrospekcji, mające za zadanie nakreślić tło obecnym
wydarzeniom. Hsu i Kuo następnie decydują się na poprowadzenie
kilku wątków. Pierwszy z nich opowiada o poszukiwaniu pozostałych
członków grupy, która zamordowała ojca bohatera. Drugi
przedstawia śledzącego protagonistę Czarnego Smoka (Chiang) –
szermierza nr 1 w Chinach, który widząc zdolności Caia wyzywa go
na pojedynek (oczywiście do zrealizowania po spełnionej misji
zemsty), aby przekonać się kto jest najlepszym wojownikiem w
Świecie Sztuk Walki. Czarny Smok podróżuje początkowo z Latającą
Jaskółką (Shang-Kuan), również potężną wojowniczką; z nią
jest związany trzeci z wątków, bowiem zakochuje się ona z
wzajemnością w Caiu, po tym jak ratuje mu życie. Nowe uczucie
budzi w protagoniście wątpliwości, co do sensu i istotności
misji, acz jego emocje i wpojone wartości biorą górę. Cai jednak
znalazł się w impasie, z którego nie ma wyjścia; okazuje się
bowiem, że Latająca Jaskółka jest córką przywódcy grupy,
odpowiadającej za zabójstwo jego ojca. Jego rozumienie – i
zarazem rozumienie klasyczne dla kina wuxia i kung fu –
honoru jest proste: życie za życie. Tak też za śmierć ojca winny
jest zabić złoczyńców z przeszłości, lecz za uratowane swojego
życia powinien też zgodzić się uratować osobę wskazaną przez
Jaskółkę, czyli jej ojca. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że
żałuje on dawnych uczynków i po dokonaniu zbrodni prowadził
uczciwe życie. Pozostali członkowie dawnej grupy przestępczej
swojego postępowania bynajmniej nie zmienili i obecnie knują, jak
zabić Caia.
Choć Kuo czasami zaburza płynność narracji, to film jest bardzo
ciekawą produkcją wuxia, która udanie staje w kontrze do
typowego dla tego kina przedstawienia honoru i portretowania zemsty
jako największego praworządnego obowiązku człowieka. Hsu rzuca
Caiowi wciąż nowe powody do powątpiewania w słuszność myślenia,
że za śmierć należy odpłacać zabójstwem, co prowadzi do
cokolwiek nietypowych dla gatunku rozwiązań fabularnych.
Mimo raczej pacyfistycznego wydźwięku, widz nie został pozbawiony
scen sztuk walki. W większości są wykonane na przyzwoitym
poziomie, razi tylko jedna scena z Shang-Kuan, w której
niepotrzebnie wykorzystany jest efekt fast-motion. Oczywiście,
na dzisiejsze standardy sceny akcji są dość archaiczne, lecz w
moim uznaniu prezentują się zadowalająco i interesująco; ich
choreografie są też bardziej dynamiczne oraz efektowniejsze niż
niejednego filmu z Hongkongu z tego okresu. Nie zabraknie tu także
scen karczmianych z klasycznym „siłowaniem się” na zdolności
sztuk walki bez uciekania się do samej walki, także w karczmie
dojdzie do jednej z większych potyczek. Finalny pojedynek zaś
rozgrywać się będzie nad brzegiem morza, co budzi skojarzenia z
produkcjami o Miyamoto Musashim, z nimi też może nieco kojarzyć
się wątek rywalizacji Czarnego Smoka z protagonistą, lecz podobne
pomysły fabularne zostały tu wykorzystane zupełnie inaczej niż
zarówno w japońskich, jak i hongkońskich odpowiednikach.
The Swordsman of All Swordsmen
to ostatecznie intrygujący film wuxia,
niestety obecnie praktycznie nieznany. Udowadnia on, że w latach
świetności Union Film produkowało nader solidne kino sztuk walki,
nie bojące się zarówno czerpać natchnienia z klasyków gatunku
oraz zagranicznego kina, jak i stawać w opozycji do niektórych idei
promowanych przez pozycje popularniejszych konkurentów. Fani gatunku
z pewnością więc po film powinni sięgnąć.
Death Valley
Duan hun gu
reż. Wei Lo
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 11.10.1968
Obsada: Hua Yueh, Chien Yu, Hung Lieh
Chien, Kun Li, Hsiung Chao, Wei Wang, Wei Lo i inni.
Death Valley
stanowi duży krok naprzód w kontekście realizacji scen akcji przez
Wei Lo, który w latach 70. stanie się jednym z ważniejszych
twórców kina kung fu i odkrywcą talentów Bruce'a Lee i
Jackiego Chana. Niewątpliwie w jakości scen pojedynków pomogli
odtwórcy głównych ról. Choć nie trenowali sztuk walki w
prywatnym życiu, udaje im się wykonywać nie tylko świetne
choreografie z minimalną obecnością kaskaderów, lecz również
ich pojedynek w tytułowej dolinie jest sfilmowany za pomocą kilku
spektakularnych mastershotów;
w jednym z nich przed cięciem aktorzy wymieniają między sobą aż
36 ciosów.
Produkcja jest również
interesująca ze względu na portretowanie kobiecych postaci. Choć
kobiece bohaterki nie są novum, jak i nie są nim również kobiety
przestępcy, którzy obecni byli m.in. w filmach Lo inspirowanych
produkcjami o Jamesie Bondzie, to w Death Valley mamy do
czynienia z pierwszym pełnokrwistym antagonistą płci żeńskiej,
mózgiem przestępczych machinacji, która nie jest osadzona w
kiczowatym anturażu z poprzednich filmów Lo, a na dodatek dzieli
wiele cech z klasycznymi femme fatale, korzystając w swych
oszustwach nie tylko ze zdolności sztuk walki, zatrutych rzutek,
lecz również kobiecego seksapilu, romansowania i uwodzenia, dzięki
czemu momentami film nabiera lekkiego podobieństwa do serii o
Nemurim Kyoshiro z Japonii i włącza wczesne elementy eksploatacyjne
do kina wuxia, związane ze sferą seksualną. Choć są one
osadzone i zaprezentowane w sposób podobny, do poprzednich filmów
Shaw Brothers, fakt wykorzystywania seksu jako narzędzia kłamstw
oraz sfilmowanie jednej ze scen w quasi-psychodelicznej stylistyce
zwiastuje późniejsze zmiany w gatunku, za jakie odpowiadać będzie
m.in. Yuen Chor.
Death Valley jest
opowieścią o dziewczynie, która postanawia zostać szefową szkoły
sztuk walki, zanim przybędzie do niej wyznaczony na to miejsce
wojownik. W tym celu uwodzi uczniów mistrza, aby go zabić. W
zabójstwo wrabia mającego przybyć mężczyznę, i prosi o pomoc
zaprzyjaźnionego ze szkołą podróżnego mistrza, wymuszając na
nim wymierzenie „sprawiedliwości”. Nie wie, że wcześniej dwóch
mistrzów przez przypadek się zapoznało i zaprzyjaźniło oraz
wymienili się swoją bronią, głównym znakiem rozpoznawczym w
świecie sztuk walki.
Fabuła otwiera furtki
zarówno na sceny sztuk walki, jak i fabułę z zacięciem
kryminalnym (młody mistrz prowadzi śledztwo w sprawie śmierci
starego mistrza), opowieść o lojalności rodzinnej, krytykę
wykorzystywania seksualności jako broni, w świetle której film
nabiera nieco konserwatywnego, patriarchalnego tonu, historię
pomylonych tożsamości, a nawet – dość umiejętnie – wplątuje
poboczny wątek złego do szpiku kości wojownika na usługach
antagonistki oraz dodaje postać o komediowym charakterze. Lo upewnił
się, żeby wszystkie elementy ówczesnego kina wuxia zostały
w jego filmie zawarte oraz aby był on atrakcyjny dla możliwie jak
najszerszej widowni. Co ciekawe, jego zamierzenia się udały, czego
wynikiem jest bardzo solidnie zrealizowany film wuxia, który
nie powinien zawieźć żadnego miłośnika gatunku.
The Jade Raksha
Yu luo cha
reż. Ho Meng-Hua
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 14.11.1968
Obsada: Cheng Pei-Pei, Tang Ching,
Yueng Chi-Hing, Fan Mei-Sheng, Ku Feng, Wong Ching-Wan i inni.
Cheng Pei-Pei wciela się
tym razem w postać, która wymierza sprawiedliwość na klanie Yen.
Niestety nie wie, kto z klanu Yen zabił jej rodzinę, więc na
wszelki wypadek zabija wszystkich członków klanu rozsianego po
Chinach. Jej brak poszanowania życia osób, które być może są
niewinne, kieruje na nią uwagę potężnego wojownika. Choć ich
filozofie są odmienne, rodzi się między nimi nieśmiałe uczucie.
Te komplikuje się jednak, gdy wojownik nie tylko zakochuje się w
córce dawnego wroga jego rodziny, ale również z powodu jego
współpracy z klanem Yen, na którą przystaje w podzięce za pomoc
chorej matce.
Film budzi dość
ambiwalentne odczucia. Nie da się ukryć, że zawiera świetne sceny
introdukcji Jadeitowej Rakshy, śpiewającej pieśń przed każdym
atakiem, mającą na celu przestraszyć wrogów, wierzących w karę
nadnaturalnej istoty. Dużym plusem jest poprowadzenie relacji między
wojownikami, szczególnie pod koniec, gdy fabuła odchodzi od
zwyczajowych rozwiązań wątków romantycznych z produkcji wuxia.
The Jade Raksha wypada też udanie pod względem aktorskim,
momentami też kojarzy się ze spaghetti westernem.
Niestety choreografia
scen akcji jest w większości mało dynamiczna, postaci negatywne
wyjątkowo nijakie, a wątek wagi życia prędko pogrzebany bardziej
trywialnymi. Film jest wyraźnie inspirowany filmami Kinga Hu, a
Pei-Pei kontynuuje tutaj w dużej mierze kreację Złotej Jaskółki,
która zrobiła z niej gwiazdę, lecz w rękach Meng-Hua nie ma
możliwości stworzenia wybitnej kreacji. The Jade Raksha jest
tym samym rozczarowującym, choć mimo wszystko dość przyjemnym
filmem.
The Fastest Sword
Tian xia di yi jian
reż.: Pan Lei
Studio: Shaw Brothers
Premiera: 11.12.1968
Obsada: Liu Ping, Chu Jing, Kao Ming,
Han Chiang, Liu Wai, Chiu Keung, Li Kuan-Chang i inni.
Film rozpoczyna się
przedstawieniem potężnego, acz nader agresywnego i pozbawionego
litości mistrza miecza, który bez oporów zabija swoich
przeciwników. Na jego drodze staje jednak stary mnich, który
proponuje zakład: ten, kto przegra pojedynek spędzi 3 lata w
służbie wygranego. Mnich z łatwością pokonuje zszokowanego
wojownika, po czym przez trzy lata każe mu spędzać czas na
medytacji, przepisywać starodruki oraz rzeźbić figury buddy. Po
trzech latach wojownik, teraz honorowy i uznający życie za
największą wartość wraca do świata. Jednak Świat Sztuk Walki o
nim nie zapomina; wciąż posiadający renomę wybitnego wojownika
bohater ściąga na siebie kolejnych rywali o tytuł najlepszego
szermierza. Żeby wieść spokojne życie postanawia więc ukryć się
w małej wiosce, gdzie znajduje zatrudnienie jako rzeźbiarz. W nowym
miejscu nie tylko znajduje miłość swojego życia, ale również
groźnych bandytów oraz wielkiego mistrza sztuk walki, który chce
zmierzyć się z legendarnym bohaterem.
The Fastest Sword
jest w moim uznaniu jednym z lepszych filmów wuxia z lat 60.
czy nawet w ogóle. Choć nie jest wykonany z takim artystycznym
wyczuciem czy nowatorskością, jak filmy Kinga Hu i Cheha Changa,
Lei Pan tworzy tutaj nie tylko intrygującą opowieść, ale również
opowieść pełną świetnie rozpisanych scen walk z finalnym
pojedynkiem, który wypełniony jest mnóstwem intrygujących
pomysłów z dość długą i, choć archaiczną to zapadającą w
pamięć sekwencją slow motion na czele. Poza finalnym
starciem Pan oferuje również rewizyjną fabułę, która –
podobnie do filmów Changa – poddaje w wątpliwość honor
wojownika i wyraźnie uznaje Świat Sztuk Walki za świat
bezsensownej przemocy, a pragnienie pozostania najpotężniejszym
wojownikiem za pragnienie puste, niemoralne i cechujące osoby próżne
oraz mało inteligentne. I choć The Fastest Sword nie jest
zrealizowany na poziomie Jednorękiego szermierza to jego
przesłanie pokoju i poszanowania życia staje się tu wyraźniej
zadeklarowane.
Przemiana agresywnego
wojownika w oświeconego czy wręcz transcendentalnego mistrza
dokonuje się nie bez podobieństw do kina japońskiego. Największą
inspiracją dla Pana – reżysera i scenarzysty w jednym – były z
pewnością filmy o legendarnym japońskim szermierzu Miyamoto
Musashim. Ogólny zarys fabuły przedstawiającej zezwierzęconego,
agresywnego człowieka doznającego oświecenia po długim okresie
przebywania w zamknięciu po tym, jak zostaje złapany przez
inteligentniejszego mnicha dzieli wyraźne analogie z trylogią
Hiroshiego Inagakiego (1954-1956), podobieństwa objawiają się
także w tonie produkcji. Na myśl przychodzą również sceny
Musashiego rzeźbiącego z filmu Kenjiego Mizoguchiego z 1944 roku, w
którym Musashi odnajdujące wyższość nad przeciwnikiem dzięki
pracy duchowej, oraz sceny Musashiego zamkniętego w pomieszczeniu z
księgami z pięciofilmowej sagi Tomu Uchidy zrealizowanej w latach
1961-1965. Choć tonem zdecydowanie Pan odstaje od Uchidy kreślącego
Musashiego agresywnego i ambiwalentnego moralnie do ostatnich scen,
to oba filmy łączy również krytyczny stosunek do przemocy,
rewizjonistyczny charakter względem „ścieżki miecza”,
dekonstrukcja ideału wojownika i ogólny antymilitarny wydźwięk.
The Fastest Sword
łączy wyżej wymienione motywy z tymi znanymi z kina wuxia.
U Pana wojownik nie musi żyć za wszelką cenę w celibacie,
odrzucenie drogi miecza oznacza poznanie takich wartości, jak miłość
kobiety do mężczyzny (i vice versa) oraz celebracja życia na
różnych jego poziomach, od stosunków międzyludzkich do uprawiania
rodzącej plony ziemi. Również sceny walk nacechowane są typową
dla kina wuxia widowiskowością. Mimo archaizmów, kilku
fabularnych potknięć i niezbyt interesujących postaci negatywnych
The Fastest Sword stanowi jeden z ciekawszych filmów wuxia
z lat 60.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz