The
Fate of Lee Khan
Ying chun ge zhi fengbo
reżyseria: King Hu
scenariusz: King Hu i Chung Wong
studio: Golden Harvest i Gam Chuen
premiera: 06.12.1973
Obsada: Li-Hua Li, Ying Pai, Feng Tien, Roy Chiao, Angela Mao, Feng
Hsu, Helen Ma, Ying-Chieh Han, Chin Hu, Yan-Erh Shang-Kuan,
Chia-Hsiang Wu, Li-Jen Hao i inni.
W końcu, w naszej podróży po ginie gatunków z Hongkongu, Chin i
Tajwanu dotarliśmy do kulminacji „karczmianych” filmów Kinga
Hu, czyli zwieńczenia swoistej trylogii rozpoczętej w Come Drink
with Me w 1966 roku i kontynuowanej rok później w Dragon
Inn. The Fate of Lee Khan (dosł. tytuł „Kłopoty w
Wiosennej Karczmie”) w przeciwieństwie jednak do trzech
poprzednich pozycji w reżyserii Hu pozostaje raczej zapomnianą i niedocenianą
produkcją, a którą można bez przeszkód uznać za doskonały
przykład kina wuxia i postawić obok najsłynniejszych
klasyków spod ręki reżysera.
Zanim jeszcze zaczniemy oglądać film, warto zwrócić uwagę na
jego wyjątkową obsadę. W szefową karczmy, gdzie rozgrywa się
główna akcja wciela się Li-Hua Li, legendarna aktorka, która
rozpoczęła karierę w 1940 roku; czytelnikom Odysei znana jednak
jest przede wszystkim z Rape of the Sword (1967). Li wciela
się w jednego z przywódców lokalnego ruchu oporu. Przed
zbliżającym się zadaniem zatrudnia do pomocy cztery wojowniczki z
kryminalną przeszłością, które udają kelnerki. Na pierwszy plan
wśród nich wybija się Piwonia, którą gra kultowa Angela Mao,
gwiazda produkcji wuxia i kung fu z Golden Harvest,
znana z The Angry River (1971) czy Hap Ki Do (1972).
W pozostałe „kelnerki”, także posiadające wiele scen
zarezerwowanych dla siebie, wcielają się Helen Ma (m.in. Diary
of a Lady-Killer [1969], Heads for Sale [1970]), Chin Hu
(m.in. Illicit Desire [1973], Facets of Love [1973]) i
Yan-Erh Shang-Kuan w swojej trzeciej z 7 ról w jej krótkiej
karierze filmowej. Oprócz wojowniczek na miejsce przybywa także
dwóch innych członków ruchu oporu, potężny Chun Wang; w tej roli
Ying Pai znany z Dragon Inn, A Touch of Zen (1971),
The Angry River czy Lady Whirlwind (1972) oraz
Yuan San Sha, grany przez Ying-Chieh Hana, znanego z The Big Boss
(1971), A Touch of Zen czy The Blade Spares None
(1971). Ich głównym rywalem jest mongolski książę, potężny
i przemyślny władca Lee Khan, który przybywa w celu przejęcia
planów ataku generała armii rewolucjonistów. W Khana wciela się
Feng Tien, aktor, mający na koncie niezliczoną ilość filmów,
przede wszystkim w studiu Shaw Brothers, jak Temple of the Red
Lotus (1965), One-Armed Swordsman (1967) czy
Vengeance of a Snow Girl 1971), żeby wymienić tylko trzy.
Wraz z nim przybywa jego straż oraz potężna wojowniczka i jego
prawa ręka Wan Lee. Rola Lee przypadła w udziale kolejnej z
kultowych aktorek: Feng Hsu, która debiutowała u Hu w jednej z
głównych ról w Dragon Inn, później pojawiła się m.in.
w A Touch of Zen czy The Invincible Sword (1971); mam
nadzieję, że na Odysei pojawi się więcej omówień filmów z jej
udziałem, jako że ostatnio wróciłem do kupowania tajwańskich
DVD. W końcu, ostatnim z wielkich nazwisk w obsadzie jest (w
czołówce wymieniony jako pierwszy) Roy Chiao, uzdolniony aktor
znany przede wszystkim z ról dramatycznych oraz licznych seriali
telewizyjnych, a czytelnikom Odysei jest z pewnością znany ze
słynnej roli w A Touch of Zen. W The Fate of Lee Khan
wciela się on w Yu Kun Tsao, jednego z głównych ludzi Lee
Khana.
Podczas oglądania, pierwszym, co rzuca się w oczy jest to, że
produkcja stanowi doskonałą syntezę charakterystycznego stylu Hu z
nowymi trendami w kinie wuxia oraz postępującą dominacją
kung fu. Jak było wspomniane podczas omawiania A Touch of
Zen, film w reżyserii Hu, mimo że był bez wątpienia
majstersztykiem, poległ w box officie, pokonany przez propozycje z
gatunku kung fu ze szczególnym wskazaniem na The Big Boss
w reżyserii Weia Lo. Hu postanowił więc wykorzystać elementy kung
fu w swoim kolejnym filmie, mimo to pozostając wierny gatunkowi
wuxia, jak również – jeśli nie przede wszystkim –
wierny własnemu stylowi. Dzięki temu The Fate of Lee Khan
byłby dość trudny do określenia pod względem czasu powstania
jeśli nie znalibyśmy daty premiery; z jednej bowiem strony cechuje
się on podobnym wyczuciem stylu, co zrealizowany przed pięcioma
laty Dragon Inn, z drugiej widać tu motywy, które mogą
kojarzyć się z filmami wuxia z Golden Harvest z 1971 roku, w
końcu mamy tu elementy najnowsze, a także wiele motywów, których
nie znajdziemy w konkurencyjnych produkcjach. Wszystko to sprawia, że
piąty film Hu jest produkcją wyjątkową, która – w moim
odczuciu – zyskuje przy kolejnych z nią spotkaniach.
Jak ktoś może się domyślił po opisie postaci, akcja filmu
rozgrywa się w czasach, gdy Chiny były rządzone żelazną ręką
przez mongolskich najeźdźców, dokładniej zaś w roku 1366. Gdy w
1294 roku Kubilai Khan zmarł, władza Mongołów w Chinami zaczęła
słabnąć, co wynikło pojawianiem się licznych grup
rewolucjonistów i okresem chaosu oraz ciągłych walk. Tło
historyczne, jak przystało na produkcje wuxia, zostaje
nakreślone poprzez otwierającą film narrację, skutecznie nadając
produkcji ciężaru poprzez wskazanie na wagę sytuacji.
The Fate of Lee Khan,
podobnie do Dragon Inn,
możemy podzielić na trzy sekcje, najpewniej wynikające z
inspiracji pekińską operą. Po otwarciu filmu widz jest powoli
wprowadzany w świat przedstawiony; wstępnie otrzymuje on informacje
o 5 pozytywnych postaciach (właścicielce karczmy i „kelnerkach”)
oraz zostaje powiadomiony o zbliżających się przyjacielskich
rewolucjonistach i wrogich mongolskich szpiegach, których tożsamości
nie zna. Dzięki temu, w pierwszej sekcji produkcji, widz nie jest
pewien, kto jest kim i każda z nieznajomych postaci może być
zarówno śmiertelnym wrogiem, jak i nierozpoznanym przyjacielem. Hu
mocniej niż w poprzednich „karczmianych” produkcjach igra z
widzem i rozrzuca mylne tropy, trzymając go w ciągłym napięciu. W
tej pierwszej sekcji bardzo udanie żongluje także gatunkami: są tu
sceny dramatyczne, świetnie zainscenizowane sekwencje humorystyczne
oraz krótkie przerwy na sekwencje sztuk walki. Na tym etapie nie są
one szczególnie rozbudowane, lecz wypadają udanie i efektownie.
Choreografem był tu legendarny Sammo Hung, o którym na blogu
wspominałem już wcześniej.
Po około pięćdziesięciu
minutach, zaczyna się druga sekcja – Lee Khan i Wan Lee wraz ze
swoją świtą przybywają do karczmy. Ich przybycie zostaje
zaznaczone nagłą woltą stylistyczną; Hu gwałtownie pozbawia film
wszelkich elementów komediowych, zamiast tego podbija stronę
dramatyczną. Usuwa też zupełnie sceny akcji, zamiast tego skupia
się na próbach oszukania Lee Khana przez rewolucjonistów. Ta
sekcja filmu płynnie rozwija się w finalną sekcję, w której
wszystkie maski zostają zdjęte i zaczyna się otwarta konfrontacja
między obiema stronami, pełna widowiskowych scen sztuk walki i
tragicznych śmierci.
The Fate of Lee Khan nie
sposób określić inaczej niż jako sukces Hu jako reżysera. O ile
można zarzucić filmowi, że w scenach akcji trąci archaizmami (a
wręcz można do pewnego stopnia określić go w kontekście scen
akcji jako anachroniczny), to reżyseria Hu jest bezbłędna. Karczma
jest dla niego niczym teatralna scena, przez którą przewijają się
kolejne postaci. Hu nie tylko oferuje im mistrzowskie introdukcje,
ale i skutecznie ukrywa ich intencje. Kamera płynnie przechodzi od
wydarzenia do wydarzenia, nie pozwalając na ani sekundę znużenia
czy odetchnięcia. Hu też – jak zawsze – przykłada uwagę do
detali historycznych, nie tylko kostiumy czy rekwizyty są tu wiernie
odwzorowane, lecz nawet czołówka jest ręcznie wykaligrafowana
przez samego Hu w stylu z epoki. Wszystko
to i więcej sprawia, że The Fate of Lee Khan
to niewątpliwie wybitny klasyk gatunku, potwierdzający, że King Hu
był prawdziwym królem wuxia.
Warto przy okazji napisać parę
słów o produkcji filmu. Otóż, po porażce A Touch of
Zen w box officie, tajwańskie
studio Union Film znalazło się w finansowych tarapatach –
ostatecznie skończą się one jego bankructwem. Hu wiedział, że
nie będzie mógł kontynuować pracy w Union Film, więc zdecydował
się na założenie własnego studia, które nazwał Gam Chuen. W
1972 roku zaczął w nim pracę nad dwiema produkcjami, które
filmował back-to-back.
Pierwszą z nich był omówiony powyżej The Fate of Lee
Khan, a drugą The
Valiant Ones, który – po
okresie ciągłych poprawek ze strony reżysera-perfekcjonisty –
premierę kinową miał dopiero w 1975 roku.
Studio Hu nie zapewniało mu jednak
wystarczającego wsparcia, zarówno finansowego, ani – tym bardziej
– dystrybucyjnego. Stąd też podpisał on umowę z Golden Harvest,
które zgodziło się na dystrybuowanie obu filmów oraz przejęło
wszystkie prawa do The Fate of Lee Khan,
prawa do The Valiant Ones
zachował zaś Hu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz