Z roku na rok ilość wyprodukowanych filmów się zwiększa, toteż od tej pory będę uzupełniał serię, co kilka dni o 3-4 produkcje.
EDYCJA: Na chwilę obecną rok został zakończony.
Dwa z tegorocznych filmów zostały omówione w osobnych wpisach:
Vengeance! Changa Cheh
The Arch Cecille Tong Shu-Shuen
The Twelve Gold Medallions (aka
Twelve Golden Medallions)
Shi er jin pai
reżyseria i scenariusz: Cheng Kang
premiera: 07.01.1970
studio: Shaw Brothers
Obsada: Yueh Hua, Chin Ping, Cheng Miu, Lisa Chiao Chiao, Wang Hsieh, Huang Chung-Hsin, Yeung Chi-Hing, Ku Feng i inni.
The Twelve Gold
Medallions był pierwszym filmem
wuxia z okresu
świetności Shaw Brothers, jaki oglądałem i tym samym stanowił
dla mnie wstęp do produkcji z tego studia. Pierwszy seans wywarł na
mnie spore wrażenie i choć kolejne spotkania z produkcją nieco
ostudziły mój zachwyt, to wciąż uważam, że jest to jeden z
ciekawszych przykładów swobodnego i wyważonego mieszania ideałów
„nowej szkoły” wuxia z
elementami shenguai. W
przypadku rozrywkowo-fantastycznego podejścia do gatunku nader łatwo
bowiem o chaos narracyjny, nie pozwalający czerpać przyjemności z
pojedynków, gdy kolejni wojownicy bez ostrzeżenia sięgają po
dziwaczne ataki, przez które cała hierarchia w Świecie Sztuk Walki
wydaje się zbyt płynna i nie dająca możliwości wykreowania ani
krzty suspensu.
The
Twelve Gold Medallions na
szczęście nie szarżuje zbytnio z elementami fantastycznymi oraz
wprowadza wszystkich wojowników na wyraźnie zaznaczonych poziomach
sprawności w sztukach walki, który nie zmienia do samego końca,
każąc swoim bohaterom odnaleźć fortel, dzięki któremu uda się
pokonać obligatoryjnego złego mistrza. Bohaterem filmu jest potężny
szermierz, który wyrusza z misją zniszczenia tytułowych
medalionów; jeśli bowiem choć jeden z nich dotrze do swojego celu,
wtedy na naród spadnie wielka katastrofa. Sytuację komplikuje fakt,
że narzeczoną szermierza jest córka złego mistrza, a on sam był
nauczycielem protagonisty.
Produkcja zapisuje się w pamięci głównie z dwóch powodów: po
pierwsze bardzo sprawnie prezentuje wszystkie główne wątki, a
Cheng doskonale wykorzystuje charakterystyczne dla gatunku triki oraz
język kinowy gatunku, celem szybkiego i efektownego wprowadzania
wszystkich postaci. Po drugie, sceny akcji autorstwa Simona Chui
Yee-Anga i Sammo Hung Kam-Bo, choć z powodu większej obecności
elementów przejaskrawionych czasami mające nieco zbyt wiele cięć,
są nader pomysłowe i zróżnicowane. Oglądamy tu pojedynki na
miecze, atakowanie kapeluszami, uderzanie biczami, cięcia
wachlarzami etc.; wykorzystanie niecodziennego oręża jest tutaj
zjawiskiem naturalnym, a klasyczne dla wuxia siłowanie się
na zdolności przed walką (w tym też w scenach karczmianych), jak
zawsze prezentuje się świetnie. Na uwagę zasługuje także
słodko-gorzki finał produkcji. Zalety te przełożyły się na
sukces komercyjny produkcji, zarabiającej prawie milion i czterysta
czterdzieści jeden tysięcy hongkońskich dolarów.
Największą
jej wadą jest wątek romantyczny, nie tylko do bólu przewidywalny,
lecz podobnie do innych wątków romantycznych z filmów Shaw
Brothers także i tutaj kobieta okazuje się dość irytującą
osobą, która nigdy nie czeka na wyjaśnienia, tylko decyduje o
wszystkim na podstawie pierwszego wrażenia, co sprawia, że
prezentuje się w najlepszym wypadku jako naiwna, w najgorszym jako
zupełnie głupia. Poza tym wyjątkiem oraz wspomnianymi problemami w
pokazaniu zdolności wszystkich wojowników, The
Twelve Gold Medallions stanowi
udany, promujący patriotyczne wartości film wuxia,
idealny dla wszystkich miłośników gatunku.
A Cause to Kill
Sha ji
reżyseria: Mitsuo Murayama
scenariusz: Doe Ching
premiera: 15.01.1970
studio: Shaw Brothers
Obsada: Ivy Ling Po, Guan Shan, Lisa Chiao Chiao, Huang Chung-Hsin i inni.
A Cause to Kill to shawowski remake filmu
M jak morderstwo (
Dial M for Murder, 1954) Alfreda Hitchcocka. Jedyną fabularną różnicą jest zmiana ról, u Murayamy to żona planuje śmierć męża, który zdradził ją z pisarką, a nie odwrotnie. Poza tym akcja przebiega niemal identycznymi torami, jak u Hitchcocka, choć w hongkońskiej produkcji podkreślono moralistyczną puentę dot. małżeńskiej niewierności.
Stylistycznie produkcja prezentuje się podobnie do innych ówczesnych kryminałów studia z
Raw Passions na czele. Nie brak tu zabaw z kolorem, wyjętych z kina japońskiego, co nie dziwi biorąc pod uwagę wybór reżysera. Stylistycznie produkcja nasuwa też skojarzenia z włoskim kinem gatunkowym. Momentami psychodeliczne oświetlenie, zbliżenia na skórzane rękawiczki i wybór muzyki przypominają produkcje spod znaku kina
giallo. Sprawia to, że mimo znajomej fabuły
A Cause to Kill wciąż ogląda się z zainteresowaniem, choć w ostatnich aktach twórcom zaczyna brakować pomysłów, przez co brak w nich formalnych zabaw. Zaletą są tu również aktorzy, szczególnie Ling Po i Chiao Chiao prezentujące, choć wewnętrznie skonfliktowane, to ostatecznie silne postaci kobiece. Produkcja oczywiście ustępuje pod wieloma względami klasykowi Hitchcocka, lecz sądzę, że dla miłośników kina gatunkowego z Hongkongu powinna stanowić interesującą pozycję.
The Winged Tiger
Cha chu hu
reżyseria i scenariusz: Shen Chiang
premiera: 18.02.1970
studio: Shaw Brothers
Obsada: Chen Hung-Lieh, Tien Feng, Angela Yu Chien, Annette Sam Yuet-Ming, Fang Mian, Wei Pin-Ao, David Chiang, Law Hon, Tong Tin-Hei, Cheng Lui, Yuen Woo-Ping, Lau Kar-wing i inni.
Chen
Hung-Lieh w jednej ze swoich najlepszych kreacji jako Latający
Bohater Guo Jiou Ru wyrusza z misją odnalezienia manuskryptu
zmarłego mistrza Świata Sztuk Walki w celu udzielenia wglądu do
niego wszystkim zainteresowanym. Jeśli jednak jego zadanie się nie
powiedzie i sekrety manuskryptu wpadną w niepowołane ręce, wtedy
los ludzi na całym świecie będzie zagrożony. Aby plan Latającego
Bohatera się powiódł musi on wpierw pokonać tytułowego
Skrzydlatego Tygrysa – mistrza posiadającego fragment manuskryptu,
przybrać jego tożsamość, po czym zinfiltrować dom złego mistrza
Yina. Problemy powoduje fakt, że Skrzydlaty Tygrys miał poślubić
córkę Yina, która zakochuje się w impostorze, nie potrafiącym
pozostać całkowicie obojętnym na wdzięki pięknej kobiety. Nie
pomaga mu również fakt, przebywania w posiadłości innych
potężnych wojowników, planujących zdobyć manuskrypt dla siebie;
wśród nich znajduje się Jadeitowa Twarz Bai Yun Sheng, w którego
wcielił się David Chiang. W małych rólkach widz wypatrzy również
Yuena Woo-pinga i Lau Kar-winga, choć za choreografię scen sztuk
walki w The Winged
Tiger odpowiedzialni
byli nie oni, lecz słynny Chia-Liang Liu i Tong Kai.
Przy
okazji omawiania produkcji z przełomu lat 60. i 70. wielokrotnie
wspominam o repetycji pomysłów i stagnacji, w którą wpadło kino
wuxia
ze studia Shaw Brothers. The
Winged Tiger wraz z
kilkoma innymi produkcjami z 1970 roku udowadnia jednak, że wciąż
w ramach zaproponowanego przez SB szablonu można było stworzyć
interesujące pozycje. Omawiany film z pewnością nie jest
osiągnięciem na miarę najsłynniejszych filmów Cheh Changa ani,
tym bardziej, Kinga Hu, lecz stanowi nader udany przykład
rozrywkowego kina wuxia,
gdzie wszystkie części składowe są dozowane w idealnych niemal
proporcjach. Intryga jest ciekawa i oferuje kilka zwrotów akcji,
relacje między postaciami są żywo zarysowane, a wątki romantyczne
– choć wciąż niemal identyczne, jak w innych ówczesnych filmach
– nie próbują wybić się na pierwszy plan. Zaletą jest również
udana synteza klasycznych tropów kina wuxia,
takich jak źli mistrzowie, tajemny manuskrypt, praworządny bohater
czy pomieszczenie najeżone pułapkami.
Oczywiście,
po The Winged Tiger
sięga się przede wszystkim ze względu na zawarte w nim sceny sztuk
walki – te również nie zawodzą. Jak wskazują przydomki z
pierwszego akapitu oraz sam tytuł filmu, mamy tu do czynienia z
mnóstwem powietrznych akrobacji wplecionych w klasyczne sekwencje
pojedynków. Dzięki temu nie tylko wyróżniają się na tle
ówczesnych produkcji, lecz są niezwykle emocjonujące i efektowne.
Duża w tym zasługa montażu, który – w przeciwieństwie do
niejednej produkcji – nie próbuje sztucznie zwiększyć prędkości
walk irytującymi cięciami. Ponadto twórcy zadali sobie trud
pokazania niemal wszystkich akrobacji, a nie sugerowania najbardziej
ekstrawaganckich z nich montażowymi sztuczkami, co również
zasługuje na pochwałę. The
Winged Tiger stanowi
tym samym jedną z przyjemniejszych produkcji Shaw Brothers, którzy
mimo szybkiej eksploatacji typowej dla wuxia
tematyki, wciąż potrafią ją zaprezentować w ciekawy sposób.

Whose Baby is in the Classroom? aka Whose Baby's in the Classroom?
Nu xiao chun se
reżyseria i scenariusz: Umetsugu Inoue
studio: Shaw Brothers
premiera: 18.02.1970
Obsada: Peter Chen Ho, Ching Li, She-Fei Ou-Yang, Wei-Ling Chin, Mei Yi, Sai Ding, Yun Shen i inni.
A
teraz coś z zupełnie innej beczki. Whose Baby's in the
Classroom? to połączenie
romantycznej komedii z musicalem, za który odpowiada japoński
reżyser Umetsugu Inoue. Oczywiście produkcja niezbyt pasuje
charakterem do omawianych tu filmów, a jej inkluzja tutaj jest
spowodowana jedynie tym, że jestem fanem Ching Li, która gra tu
główną rolę u boku Petera Chen Ho. Ho wciela się tu w nieco
pokracznego, lecz posiadającego serce ze złota chemika Fenga Chen
Tzu, który sfrustrowany życiem dostaje od lekarza jedną poradę:
niech znajdzie pan sobie partnerkę życiową. Podczas tej samej
wizyty znajduje porzuconego przez matkę niemowlaka i nie mając
serca oddać go do domu dziecka, postanawia sam się nim zaopiekować.
Aby zarobić na utrzymanie i spotkać się ze swoją młodzieńczą
sympatią zatrudnia się jako nauczyciel chemii w żeńskiej szkole.
Tam też pracuje nazywana przez uczennice Skałą Helen Li (Ching
Li), twarda zastępczyni dyrektorki, skrywająca kobiecość pod
nijakimi ubraniami i zbyt dużymi okularami.
Oczywiście
wątek romantyczny zakwitnie między protagonistami w pełni, a
ukrywanie przed szkołą dziecka oraz wścibskie, acz bardzo miłe
uczennice doprowadzą do komedii pomyłek. W międzyczasie nie zabraknie też kilku numerów wokalnych. Whose Baby's in the
Classroom? to solidnie
zrealizowany film, lecz na dzisiejsze standardy wydaje się zbyt
naiwny oraz tradycyjny w przekazie. W kwestii komedii jedynie jeden
żart sprawił, że wybuchłem śmiechem, resztę czasu spędziłem
bez większych emocji, acz bijąca z ekranu pozytywna energia
sprawiła, że nie mam serca zanadto krytykować produkcję. Jako
komercyjny produkt swoich czasów sprawdza się znakomicie, a czas
spędzony z Li nigdy nie jest czasem straconym.

Lady of Steel
Huang jiang nu xia
reż.
Meng Hua Ho
Scenariusz:
Liang Jen
Premiera:
27.02.1970
Studio:
Shaw Brothers
Obsada:
Cheng Pei-Pei, Hua Yueh, Huang Chung-Hsin, Jackie Chan i inni.
Cheng Pei-pei ponownie
gwiazdą filmu wuxia. Tym razem wciela się w osieroconą
przez brutalnych przestępców dziewczynę, którą przez przypadek
odnajduje mistrz sztuk walki. Wytrenowana, po latach zostaje wysłana
z misją wsparcia rebelii przeciw wysoko postawionym zdrajcom narodu.
Prędko wychodzi na jaw, że w organizacji bohaterów znajduje się
szpieg i zarazem morderca jej rodziców. Zanim będzie mogła się
zemścić, dziewczyna z powodu podrobionych dowodów zostaje uznana
za zdrajczynię, a jej jedynym sprzymierzeńcem okazuje się być
potężny lider klanu żebraków.
Film – choć posiada
kilka całkiem sprytnych zwrotów fabularnych – trudno określić
inaczej niż średni. Choreografie walk są niezbyt wyszukane, co
jednak nie jest wielkim zaskoczeniem. Mimo posiadania gwiazdorskiego
statusu w kinie sztuk walki ciężko mi znaleźć produkcje, w
których zachwyciłbym się scenami akcji z udziałem Pei-pei. Jako
że jest ich w Lady of Steel dość sporo i stanowią one
tutaj główną, choć momentami wątpliwą atrakcję, zdecydowanie
zmniejszają przyjemność seansu. Fabuła jest ponadto przewidywalna
i opiera się na utartych schematach, choć finalne starcie w
zmiennych kolorach sztucznych ogni prezentuje się niewątpliwie
atrakcyjnie pod względem wizualnym. Poza nim, film nie ma zbyt wiele
do zaoferowania i stanowi raczej przykład przesytu rynku produkcjami
wuxia, które znalazły się w potrzebie zastrzyku nowych
pomysłów i nowej energii.
Brothers Five
Wu hu tu long
reż.
Wei Lo
scenariusz:
Ni Kuang i Wei Lo
Premiera:
26.03.1970
Studio:
Shaw Brothers
Obsada:
Cheng Pei-pei, Lieh Lo, Chang Yu, Yueh Hua, Sammo Hung Kam-Bo, Ku
Feng i inni.
Wei
Lo powraca z filmem pełnym wymyślnych scen sztuk walki, obecnych tu
dzięki mistrzowskim niemal choreografiom Sammo Hunga Kam-Bo i Simona
Chui Yee-Anga. Sceny akcji połączone są niestety wyłącznie
nadzwyczajnie pretekstową fabułą i kilkoma nader kiczowatymi
pomysłami. Wojowniczka Yen Hsing-kung pomaga zjednoczyć się 5
braciom rozdzielonym za wczesnego dzieciństwa, aby mogli zemścić
się na grupie złoczyńców odpowiedzialnych za zabójstwo ich ojca.
Zadanie byłoby dla dziewczyny niemal niemożliwe do spełnienia,
gdyby nie fakt, że każdy z braci zdążył już „przypadkiem”
wejść w konflikt z zabójcami zanim dowiedział się o tajemnicy z
przeszłości. Dzięki temu „zbiegowi okoliczności” niedługo
potem mogą razem trenować specjalną sztukę walki, z której
„zrządzeniem losu” można korzystać jedynie w pięć osób.
Scenariusz
zdecydowanie nie jest najmocniejszą stroną Brothers Five;
twórcy zresztą niezbyt nawet starają się udawać, że jest
inaczej; każdy pomysł fabularny ma na celu jedynie wprowadzenie
kolejnej sceny walki. Te zaś wypadają zdecydowanie udanie, tym
bardziej, że Pei-pei nie bierze udziału w najważniejszych
starciach. Spodziewanym, lecz jakże udanym pomysłem jest to, że
każdy z braci jest mistrzem walki innym orężem: mieczem, ostrzem w
kształcie pędzla do kaligrafii, młotem kowalskim, metalową
obręczą-kapeluszem (którym rzuca, jak później czynić to będzie
Kung Lao w serii gier Mortal Kombat) i biczem wraz z rzucanymi
sztyletami. Kiedy zaś sytuacja robi się naprawdę groźna bracia
wskakują na siebie i jako „jedno ciało” gromią przeciwnika w
niezamierzenie kuriozalnych scenach.
Film
powinien zadowolić wszystkich miłośników oldschoolowych wuxia,
którzy szukają w produkcjach różnorodnych starć. Choreografia
jest interesująca, dynamika spora, więc pod tym względem Brothers
Five nie zawodzi. Jest też sporo znajomych twarzy wśród
bohaterów z Cheng Pei-Pei, Lieh Lo, Hua Yuei i Yuen Kao na czele. W
mniejszej roli widz odnajdzie też młodziutkiego choreografa Sammo
Hunga Kam-Bo.
Wandering Swordsman
You xia er
reż. Chang Cheh
Scenariusz: Ni
Kuang
Premiera:
02.04.1970
Studio: Shaw
Brothers
Obsada: David
Chiang, Lily Li, Cheng Lui, Chang Pei-Shan, Wang Kuang-Yu, Bolo
Yeung, Tung Li i inni.
David Chiang powraca w
klasycznej dla siebie roli pełnego ideałów młodzieńca, którego
naiwność okazuje się zgubna w merkantylnym świecie. W podobnej
kreacji do niedawnego Have Sword, Will Travel
i z nawiązaniami do postaci odgrywanych w filmach Changa przez Wanga
Yu, Chiang wciela się tu w rolę tytułowego szermierza o
niezwykłych zdolnościach sztuk walki. Spotykamy go gdy śledzi i
podsłuchuje złodziei, bezszelestnie sunąc nad nimi w powietrzu. Po
podsłuchaniu ich planu kradzieży, ostrzega ich przed jej
wykonaniem, spotykając ich w charakterystycznej dla wuxia
karczmie przed uczynkiem. Po
tym, jak złoczyńcy i tak dokonują przestępstwa zabiera im cały
łup, po czym oddaje przypadkowo spotkanym wieśniakom, którym
powódź zniszczyła dobytek, samemu zostając bez grosza przy duszy.
Brak pieniędzy zmusza go do ich zdobycia, niestety, mimo szczerych
chęci prowadzenia honorowego konduktu nieświadomie wplątuje się w
sieć przestępczych intryg.
Otwartość
oraz zaciekawienie protagonisty zachodzącymi wokół niego
wydarzeniami każe postrzegać go jako idealistę, nieprzygotowanego
na ilość kłamstw i oszustw napotykanych w życiu. Jego
postrzeganie świata staje się tym samym coraz bardziej krytyczne,
lecz swoje cierpienie ukrywa za ironicznym uśmiechem, pomagającym
mu udawać beztroskość. Gdy gubi się w samym centrum intrygi klanu
złodziejskiego, planującego okraść pieniądze transportowane dla
armii, staje niechcący celem dla bohaterskiego klanu praworządnych
szermierzy. Nie będąc świadomym tożsamości żadnej ze stron
konfliktu, Wędrujący Szermierz początkowo pomaga raz jednej, raz
drugiej stronie konfliktu ostatecznie ściągając na siebie chęci
zabicia go przez obie strony.
Mimo
że Wandering Swordsman
nie jest najwybitniejszym osiągnięciem Changa jest to zdecydowanie
warty uwagi film dla wszystkim miłośników wuxia.
Nie tylko mamy tu do czynienia z interesującą fabułą z ledwo tylko
zarysowanym wątkiem romantycznym i klasycznym dla Changa finałem oraz
sprawną
reżyserią i udaną kreacją jednej z największych gwiazd
hongkońskiego kina akcji Davida Chianga, lecz także z pomysłowymi
i bardzo dynamicznymi choreografiami. Złodziejski klan wypełnia
całkiem spora ilość złych mistrzów, a to oznacza sporą
różnorodność stylów walki i używanego oręża, co zawsze
stanowi zaletę w przypadku kina sztuk walki.
The Golden Knight (aka Nine Golden Knights)
Jin yi da xia
reż. Feng Yueh
scenariusz: Feng Huang, I. Fang Yeh
Premiera: 14.04.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Lily Ho Li-Li, Kao Yuen, Fan Mei-Sheng, Shu Pei-Pei, Sammo Hung Kam-Bo i inni.
Kolejna
klasyczna dla Shaw Brothers wuxia
zabiera widza w poszukiwanie zamaskowanej postaci wykradającej
manuskrypty nauczające potężnych zdolności sztuk walki. Prędko
się jednak okazuje, że kradzieże są częścią skomplikowanej
intrygi tajemniczego mistrza.
The
Golden Knight
ma zadatki na prawdziwie intrygujący film wuxia,
lecz poprzez pospieszną realizację, liczne potknięcia narracyjne w
ostatnich aktach, niezbyt wyróżniające się kreacje aktorskie oraz
wyjątkowo rozczarowującą choreografię scen sztuk walki pozostaje
w pamięci raczej jako produkcja o dość ciekawej intrydze, która
padła ofiarą mniej niż przyzwoitego potraktowania. Warto tu
zwrócić uwagę jednak na pomysły ze zmienianiem tożsamości,
które widzowie mogą kojarzyć z chińskiego kina (ale też i
japońskiego czy np. z serii Mission
Impossible
[szczególnie z filmu Johna Woo]). Źli mistrzowie sztuk walki
ochoczo tu korzystają z masek zmieniających ich wygląd czy też z
wyciętych – w scenach rodem z kina grozy – twarzy przeciwników,
przybierając cudze tożsamości. Miłośnicy Sammo Hung Kam-Bo mogą
też sięgnąć po film zainteresowani jego małą rólką.
Heads for Sale
Nu xia mai ren tou
reż. Walter Chung Chang-Hwa
scenariusz: Yip Yat-Fong
Premiera: 06.05.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Lisa Chiao Chiao, Chan Leung, Wang Hsieh, Helen Ma Hoi-Lun, Chen Yan-Yan, Fan Mei-Sheng i inni.
Kolejna
typowa wuxia,
tym razem z ekstremalnie pretekstową fabułą. Z powodu
nieporozumienia młoda mistrzyni sztuk walki atakuje swojego
ukochanego, po czym wściekła odjeżdża. Młody mistrz udaje się
na jej poszukiwania, podczas gdy kobieta wplątuje się w walkę z
okolicznym gangiem, któremu przewodzi zły mistrz, czekający tylko
na okazję by zemścić się na ukochanym dziewczyny.
Film co kilka scen wrzuca bohaterów w kolejne sytuacje, w których
jedynym wyjściem jest walka, a żeby walki było jeszcze więcej co
pewien czas – niezbyt przejmując się ciągiem
przyczynowo-skutkowym – dorzuca kolejne postaci w osobie
różnorakich mniejszych lub większych mistrzów, tylko po to, aby
bohaterowie mieli kogo ciąć. Fabularnie przez to nie tylko
produkcja prezentuje się dość rozczarowująco i nijako, lecz przez
sporą część czasu jej protagonistka jest zwyczajnie irytująca.
Winni za ten stan rzeczy są autorzy scenariusza, który zmusza ją
do skrajnie nieraz głupich zachowań jedynie w celu sztucznego
przedłużenia konfliktu. Ponadto tytułowych „głów na sprzedaż”
– teoretycznie jednej z głównych atrakcji filmu – jest tylko
jedna i pojawia się tylko w jednej krótkiej scenie. Sama głowa też
nie jest szczególnie dla fabuły istotna.
Heads
for Sale
po operowym wstępie, prędko przeradza się w mało ambitne kino
sztuk walki. Trzeba jednak przyznać, że wyraźnie widać, że
twórcy włożyli sporo pracy w choreografie kolejnych starć. Walki
są dynamiczne, postaci silne, dzięki czemu po ich ciosach i rzutach
przeciwnicy przelatują przez całe pokoje i niszczą wystroje
wnętrz. W ruch idzie też sporo różnego oręża oraz ukrytych,
niehonorowych broni, choć ostatecznie wszystko – jak przystało na
rasowe kino wuxia
– zostanie zdecydowane za pomocą miecza.
Heads
for Sale
nie oferuje zatem zbyt wiele w kontekście fabularnym i nie ma szans
na zainteresowanie osób nie przepadającym za gatunkiem. Miłośnicy
klasycznego wuxia,
a nadto miłośnicy Shaw Brothers
powinni
jednak docenić pomysłowe choreografie.
Swordswomen Three
Jiang hu san nu xia
reż. i scenariusz: Chiang Shen
Premiera: 05.08.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Essie Lin Chia, Shen Yi, Lieh Lo, Chang Yu, Violet Pan Ying-Zi, Huang Chung-Hsin, Fang Mian, Liu Wai i inni (w tym David Chiang jako extra).
Mimo
tytułu, w rzeczywistości trzy dumnie prezentujące się na plakacie
wojowniczki nie są zawsze w centrum akcji, co więcej nawet finalny
pojedynek z głównym antagonistą odbywa się bez ich udziału. Jest
to do pewnego stopnia zaletą produkcji, gdyż aktorki wyraźnie
ustępują tu fizycznymi zdolnościami aktorom, przez co walki z ich
udziałem prezentują się po prostu gorzej. A walki są tutaj –
ponownie – jedynym motorem napędzającym film. Aby je pokazać
wymyślono pretekstową, wyrugowaną z wszelkiej oryginalności, ale
i satysfakcjonującą fabułę. Otóż zły i podstępny wojownik Chu
Tien-Hsing (jak zwykle brawurowy Lieh Lo) pragnie, aby jego klan
został uznany za mistrzów świata sztuk walki. W tym celu
wykorzystuje fakt, że jest zaręczony z najmłodszą z tytułowych
wojowniczek aby wykraść z ich posiadłości potężny miecz,
którego jedna strona działa jak magnes, przez co przeciwnicy nie
mogą używać w walce metalowego oręża. Wraz z trzema okrutnikami,
Bezcienistym (zdeformowany, zawsze zamaskowany zabójca) i szpiegiem
u rodziny Hsu – obecnych mistrzów – Tien-Hsing powoli zbliża
się do celu. Przeciw niemu stają do walki syn mistrza Hsu (Chang
Yu) i trzy żądne zemsty kobiety.
Mimo
wyraźnej pretekstowości scenariusza, Chiang zmienia tory fabularne
na tyle prędko, by w pełni zająć uwagę widza, ale nie na tyle
szybko by wynikało to niepotrzebnym chaosem. Fabuła składa się z
kilku następujących po sobie planów pokonania złego Tien-Hsinga i
ich mniej lub bardziej udanej realizacji. W tym samym czasie oglądamy
również powolne spełnianie się zamierzeń samego złoczyńcy.
Oprócz Tien-Hsinga ciekawą postacią jest tutaj też Bezcienisty, w
którego – gdy ma on założoną maskę – wciela się aktorka, co
tym razem zostaje wykorzystane fabularnie, choć w dość kuriozalny
sposób. Tym samym – niestety – intrygujący początkowo
Bezcienisty ostatecznie zostaje wykorzystany do zasadzenia raczej
naiwnej pułapki na złoczyńców. Szczęściem, większość planów
naszych bohaterów nie wiedzie się zbyt dobrze, co pozwala na
podtrzymanie suspensu, częstsze zmiany scenerii oraz większą ilość
scen akcji. Te zaś prezentują się bardzo przyzwoicie; choreografie
scen sztuk walk są tu autorstwa słynnego Chia-Liang Liu oraz Kai
Tonga i zwykle nie zawodzą. Szczególnie udany jest finalny
pojedynek w bambusowym lesie. Oczywiście został nagrany w studiu,
więc rozmachu na miarę
Dotyku zen tu brak, lecz w połączeniu
z niemożnością używania normalnej broni przeciw Tien-Hsingowi
oferuje on sporo ciekawych rozwiązań.
Swordswomen Three to
zatem film zdecydowanie warty obejrzenia dla wszystkich miłośników
wuxia, szczególnie tych od Shaw Brothers, lecz – jak zwykle
w takich przypadkach bywa – film, który raczej nie ma szans
zainteresowania innych widzów.
The Heroic Ones (aka
13 Fighters aka
Shaolin Masters)
Shi san tai bao
Reż.: Chang Cheh
Scenariusz: Chang Cheh i Ni Kuang
Premiera: 14.08.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: David Chiang, Ti Lung, Ku Feng, Chan Sing, Chin Han, Pao Chia-Wen, Lo Wai, James Nam Gung-Fan, Lau Gong, Sung Tuan, Bolo Yeung i inni.
The Heroic Ones nie sposób określić inaczej, jak superprodukcję; film był nie tylko jednym z najdroższych przedsięwzięć Shaw Brothers w 1970 roku, ale i jednym z najdroższych w całej historii zarówno studia, jak i Cheha. Wyjątkowa produkcja osiągnęła spektakularny sukces w Azji i cieszy się dobrą renomą po dziś dzień. Jej budżet wyniósł ogromną na tamte czasy kwotę dwóch i pół miliona hongkońskich dolarów, które zostały wydane na największą ilość scenografii i kostiumów stworzonych na potrzeby jakiejkolwiek dotychczasowej produkcji studia. Aby podkreślić wyjątkowość filmu nakręcono i pokazywano w kinach dokument z jego realizacji, a nawet zorganizowano mecz koszykówki pod nazwą
Heroic Ones z gwiazdami filmu.
Mając tak ogromne zasoby finansowe Cheh mógł pozwolić sobie na większy niż kiedykolwiek wcześniej spektakl dotyczący jego ulubionych tematów, takich jak lojalność, honor i zdrada, prezentując sceny dramatyczne, batalistyczne oraz romantyczne zawarte w wątkach wybrzmiewających nierzadko tragicznymi finałami. Mając do dyspozycji więcej postaci niż w poprzednich filmach, reżyser mógł przedstawić bardziej rozbudowaną fabułę, co z kolei wynikło wydłużeniem czasu produkcji do wtedy nader rzadkich w studiu ponad dwóch godzin. Oczywiście nie było mowy o tworzeniu zapierającego dech w piersi filmu
wuxia bez zapierających dech w piersi scen akcji. Za te odpowiadał tu słynny Chia Liang Liu. Stworzył on choreografie nie tylko emocjonujących pojedynków, lecz także starć całych armii, kontrolując setki statystów i niewiele mniej koni. Oczywiście nie zabrakło tu klasycznych dla reżysera scen przemocy, więc brutalne śmierci czy oderwane kończyny także znajdą tu swoje miejsce.
Akcja filmu rozgrywa się w IX wieku, kiedy to stolica Chang'an została przejęta przez antyrządową armię dowodzoną przez Huanga Chao. Wierny dynastii Tang Li Keyong ma za zadanie stłumić rebelię, wraz z nim do walki rusza 13 generałów, między którymi nie brak konfliktów. Żywe relacje między postaciami, świetne aktorstwo i oszałamiające sceny akcji sprawiły, że
The Heroic Ones osiągnął sukces zgodny z zamierzeniami twórców, dzięki czemu Cheh dostawał do realizacji superprodukcje przez kolejne 7 lat, aż do zmian na rynku, które sprawiły, że podobne filmy przestały być opłacalne. Obecnie produkcja pozostaje jednym z najważniejszych filmów w historii studia i jako taka jest obowiązkową pozycją dla każdego miłośnika kina
wuxia.

The Enchanting Ghost
Gui wu li ren
reż. Chou Hsu-Chiang
Premiera: 20.08.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Chang Mei-Yao, Yang Li-Hua, Lui Ming, Got Heung-Ting, Lee Hung, Julie Lee Chi-Lun, Got Siu-Bo i inni.
The Enchanting Ghost
wyróżnia się na tle ówczesnego katalogu ze studia Shaw Brothers
jako horror wyraźnie inspirowany japońskimi filmami kaidan.
Produkcja budzi przede wszystkim
skojarzenia z propozycjami ze studia Shintoho, szczególnie tymi w
reżyserii Nobuo Nakagawy ze szczególnym wskazaniem na słynną
Opowieść o duchu z Yotsui
(Tokaido Yotsuya kaidan,
1958).
Drugim,
co się zwraca na siebie uwagę podczas oglądania filmu jest
obsadzenie w jednej z głównych ról Yang Li-Hua. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wciela się ona tutaj w uczonego
młodego mężczyznę. Szczerze mówiąc przez dłuższy czas
sądziłem, że wybór aktorski zostanie fabularnie wykorzystany (np.
opętany przez żeńskiego ducha uczony zacznie nabierać kobiecych
rysów), lecz nic takiego nie ma tu miejsca. Po prostu kobieta wciela
się tu w młodego, biednego uczonego wygnanego z domu przez złego
wujka i skorumpowanego oficjela. Nie mając gdzie mieszkać,
zatrzymuje się on w uważanej za nawiedzoną posiadłości. Po kilku
spotkaniach z „duchem” okazuje się, że w rzeczywistości
natrafił na piękną dziewczynę, która ukryła się w domostwie
wraz z umierającą matką po tym, jak zostały one zaatakowane przez
bandytów. Młoda para postanawia się pobrać, lecz zamiast
szczęścia zaznają tylko tragedię. Z powodu plotek oskarżających
dziewczynę o bycie duchem oraz że uczony ma zamiar wstąpić na
drogę prawną przeciw wujkowi i oficjelowi problemy zaczynają
piętrzyć się przed zakochanymi.
Hsiang
przez długi czas tworzy film, mający na celu trzymać widza w
niepewności, co do istoty dziewczyny, powtarzając pytanie czy jest
ona duchem czy może prawdziwym człowiekiem? Przy pierwszym
spotkaniu z produkcją kilka razy można się zastanowić nad tą
kwestią, co jest niewątpliwie zaletą. Jednak znacząco spowalnia
ona akcję, przez co tak naprawdę ponad połowa filmu nabiera
charakteru wstępu do właściwej historii. Pozbawiony wyraźnego
fabularnego kierunku oraz szybko porzucający horrorowy anturaż,
cechujący początkowe sceny film stopniowo zaczyna nużyć, a fakt,
że zarówno mężczyzna i kobieta są grane przez aktorki wprowadza
tu niepotrzebny dysonans*; nie tylko mężczyzna wydaje się bardziej
kruchy niż żona, ale i nie może być mowy o jakichkolwiek
zbliżeniach między nimi. Zamiast tego ich romans jest niesamowicie
ckliwym, lecz zaprezentowanym na pół gwizdka pretekstem fabularnym
do ostatniego aktu, w którym Hsiang przechodzi w rasowy, choć
zdecydowanie anachroniczny horror zawierający na domiar złego kilka
wyjątkowo kiczowatych scen. Fabuła nabiera tępa właściwie na
ostatnie niespełna 20 minut, gdy dojdzie do gwałtu, otrucia i – w
końcu – pojawienia się żądnego zemsty ducha, którego modus
operandi jest identyczny, co aktywności duchów ze wspomnianych
filmów kaidan. Jest to jednak zbyt mało, żeby uznać The
Enchanting Ghost za produkcję udaną. Raczej stanowi ona
ciekawostkę dla poszukiwaczy starszych horrorów z Azji.
*Po
prawdzie, obsadzenie Chang być może pełni tu jakąś funkcję.
Fakt, że uczony jest niewprawiony w sztukach walki i jest tak kruchy
sprawia, iż – na jakimś poziomie przynajmniej – bez obrazy dla
męskich protagonistów można go zaprezentować jako na tyle
naiwnego, że daje się z łatwością podejść przeciwnikom i nie
tylko jest w stanie uratować swojej żony, ale nie może nawet
wymierzyć sprawiedliwości po jej śmierci; poza tym jest zupełnym
przeciwieństwem wojowników zamieszkujących lwią część
produkcji Shaw Brothers, co pozwala dodatkowo wyróżnić The
Enchanting Ghost i jego bohatera
spośród propocyzji studia.
A Taste of Cold Steel (aka The Purple Sword)
Wu lin feng yun
reż. Griffin Yueh Feng
scenariusz: Wong Baat-Yat
premiera: 16.09.1970
studio: Shaw Brothers
Obsada: Chang Yu, Yau Ching, Essie Lin Chia, Shu Pei-Pei, Huang Ching-Hsin, Ku Feng, Wu Ma, Hung Lau, Simon Chui Yee-Ang, James Tin Chuen, Sammo Hung Kam-Bo i inni.
Typowy
przedstawiciel wuxia z Shaw Brothers; film rozpoczyna się
nakreśleniem tragicznej historii, w wyniku której trzy siostry i
ich kuzyn muszą wyruszyć do walki z wrogami rodziny. Stawką jest
nie tylko honor w Świecie Sztuk Walki, lecz również potężny
Purpurowy Miecz. Ich wróg zawiązuje sojusz z brutalnymi Pięcioma
Tygrysami, którzy nie tylko przejmują kontrolę nad orężem, ale i
nad całą przestępczą organizacją, tym samym wyrastając na
głównych antagonistów produkcji. Co więcej, bandyci porywają
jedną z sióstr, przez co reszta bohaterów musi prędko wymyślić
plan zaatakowania bazy wroga.
Nie
licząc sadystycznych skłonności złoczyńców A Taste of Cold
Steel niezbyt zapisuje się w pamięci widza, który wchłonął
już większość dotychczasowym propozycji studia. Fabuła nie jest
niestety zbyt pomysłowa, a logiczne potknięcia znane z poprzednich
produkcji Shaw Brothers są obecne także i tutaj. Większość scen
akcji choć prezentuje się zadowalająco, to pozbawione są one
większej innowacyjności. Mimo to warto zauważyć, że są one
zwykle filmowane za pomocą dłuższych niż zwykle ujęć; stopniowo
też stają się coraz bardziej dynamiczne, aż w ostatnich 15
minutach – gdy do filmu zostaje w doskonale zaaranżowanej scenie
wprowadzony ostatni z mistrzów sztuk walki – eksplodują
zdecydowanie świetnymi starciami. Finalne walki są tu niewątpliwie
największą atrakcją i zdecydowanie poprawiają ogólne wrażenia.
Tym samym, mimo że tak naprawdę warty uwagi jest tutaj jedynie
ostatni kwadrans, to uważam produkcję za wartą poznania.
Valley of the Fangs
E lang gu
reż. Walter Chung Chang-Hwa
scenariusz: Wong Baak-Yat
premiera: 06.10.1970
studio: Shaw Brothers
Obsada: Lieh Lo, Ching Li, Chan Leung, Wang Hsieh, Cheng Lui i inni.
Tym
razem śledzimy losy matki i córki, które udając ulicznych
artystów przemierzają Chiny w celu przekazania Tarczy Uniewinnienia
cesarzowi. Jest to jedyny sposób na uniknięcie kary śmierci ich
męża i ojca, praworządnego oficjela niesłusznie skazanego przez
złego ministra, który zatruł umysł młodego cesarza i wysłał
swoich wojowników za kobietami. Te na szczęście zyskują
enigmatycznego obrońcę w osobie wędrującego szermierza (Lieh Lo).
Po licznych potyczkach, zabawach w kotka i myszkę i scenach, w
których urocza Li Ching zaprezentuje swoje umiejętności wokalne
akcja w końcu przenosi się do tytułowej doliny, gdzie rozegra się
niejedno starcie oraz pełne podchodów siłowanie się na wpływy w
państwie i nocne ataki z zaskoczenia.
Valley
of the Fangs przedstawia bardzo dobrze skrojoną fabułę, pełną
akcji, ale też i udanego trzymania w napięciu oraz przestojów,
które nie burzą toku narracji, a stanowią jego uzupełnienie.
Świetnie zagrany przez jedne z najsłynniejszych gwiazd studia film
może poszczycić się także jednymi z największych planów
zdjęciowych stworzonych pod gołym niebem w historii Shaw Brothers
oraz doskonałym finałem przedstawionym w jednej z najlepiej
zrealizowanych potyczek szermierczych w studiu. Tym samym jest to
jedna z najbardziej wartych uwagi produkcja wuxia z tego
okresu.

The Secret of the Dirk
Da luo jian xia
reż.: Hsu Tseng-Hung
scenariusz: Yat Fong
Premiera: 24.10.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Ching Li, Chang Yu, Helen Ma Hoi-Lun, Tien Feng, Shu Pei-Pei, Wang Hsieh, Cliff Lok i inni.
Film
jest kolejną, mało pomysłową – szczególnie w kwestii fabuły –
produkcją wuxia. Tym razem obserwujemy losy potomkini klanu
Ming, która ma za zadanie odzyskać rodzinny skarb. W tym celu musi
odszukać dziewczynę imieniem Qing Qing. Na tropie skarbu jest
również gang Czarnego Tygrysa, który porywa Qing Qing, lecz po
drodze do bazy porywacze natrafiają na tajemniczego, heroicznego
szermierza, który decyduje się zainterweniować w słusznej
sprawie.
The Secret of the Dirk
wiedzie widza znajomymi ścieżkami produkcji ze studia Shaw
Brothers, przez co wszystkie zwroty fabularne są przewidywalne, a
złoczyńców – nawet tych udających herosów – rozpoznamy z
łatwością. Siła filmu, podobnie jak wielu z gatunku, zostaje
przerzucona na sceny sztuk walki, szczególnie te z heroicznym
szermierzem, który korzysta w walce z czterech mieczy naraz. Czasem
widać, że ciosy sprawiają aktorowi trudność i w rzeczywistej
walce raczej przypadłaby mu rychła śmierć, lecz The
Secret of the Dirk znacząco
poprawia choreografie i montaż w widowiskowym i dość emocjonującym
finale, pełnym efektownych starć, skutecznie niwelujących zły
smak niektórych z wcześniejszych ataków.
Tie luo han
reżyseria: Yan Jun
scenariusz: Sung Hiu-Wong
Premiera: 12.11.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: Ling Yun, Fang Ying, Huang Chung-Hsin, Chen Hung-Lieh i inni.
Chung-Hsin
Huang pojawia się tu w jednej ze swoich najbardziej zapadających w
pamięć kreacji jako morderca, gwałciciel i sadysta w jednym. Po
dwóch latach Hsiao Tien Tsun mści się na mistrzu, który niegdyś
ukarał go za próbę zgwałcenia atrakcyjnej niemowy. Tsun gwałci
córki mistrza, zabija go i zadaje razy trującym ostrzem jego
uczniom. Gdy o sprawie dowiaduje się jedyny nieobecny podczas
masakry uczeń, postanawia się zemścić, jak się jednak okazuje
trujące ostrze Tsuna może pokonać tylko jedno oręże. Luo Han
udaje się na jego poszukiwania, po drodze walcząc z grupą
bandytów.
Nie
licząc dość przejaskrawionego portretu złoczyńcy, który zdaje
się dokonywać mordów i gwałtów dla samej przyjemności, The
Iron Buddha nie oferuje zbyt wiele. Film prędko przesuwa się w
rejony typowych dla filmów Shaw Brothers fabuł z licznymi zbiegami
okoliczności na czele. Na tym etapie znajomości z gatunkiem, nie
sądzę by jakikolwiek widz był zaskoczony nagłymi zwrotami
fabularnymi, co powoduje, iż produkcja staje się nieco nużąca.
Na
uwagę zasługuje za to ścieżka dźwiękowa, oprócz wyciągniętych
z katalogu SB motywów muzycznych (niektóre melodie zostały nagrane
jeszcze w latach 60. i w celu oszczędności wykorzystywane były w
kolejnych filmach przez wiele lat, podobnie zresztą jak
scenografie), pojawiają się też motywy stojące gdzieś między
pekińską operą a spaghetti westernem, stanowiące bardzo przyjemne
urozmaicenie. Niestety niezbyt zadowalająco wypadają choreografie
scen walk, za które odpowiada m.in. Sammo Hung Kam-Bo. Mimo że w
teorii dość interesujące, to z powodu licznych cięć, korzystania
z fast-motion i innych trików większość walk wypada
nieprzekonująco i rozczarowuje.

The Chinese Boxer (aka
Hammer of God)
Long hu dou
reż.
Jimmy Wang Yu
scenariusz:
Jimmy Wang Yu
Premiera:
27.11.1970
Studio:
Shaw Brothers
Obsada:
Jimmy Wang Yu, Lieh Lo, Wang Ping, Chiu Hung, Fang Mian, Cheng Lui,
Yuen Wo-Ping
Jak
pisałem w poprzedniej części omawiania kina gatunkowego z
Hongkongu Wang Yu postanowił zrezygnować z pracy w studiu Shaw
Brothers w poszukiwaniu większej swobody oraz, posiadając
niezaprzeczalny status gwiazdy kina akcji, przejąć większą
kontrolę nad swoimi projektami. Zanim to jednak mogło nastąpić
musiał skończyć współpracę ze studiem, w którym osiągnął
sukces. Po problemach natury prywatnej i aktorskiej przerwie w 1969
roku, Yu wrócił do Shaw Brothers z impetem jako aktor, reżyser i
scenarzysta The Chinese Boxer. Tym razem jednak nie został
bohaterem wuxia, lecz przejaskrawionego kina kung fu.
Yu wyraźnie wyczuwał zmieniające się już wtedy trendy w kinie
sztuk walki i zrobił twardy krok kierunku nurtu kung fu,
który niebawem wyprzedzi popularnością produkcje wuxia.
The Chinese Boxer
jest pod wieloma względami prekursorem późniejszych filmów Yu,
szczególnie kultowych One-Armed Boxer i
The Master of the Flying Guilotine.
Yu wciela się tutaj w ucznia kung fu, którego szkoła zostaje
zaatakowana przez mistrza judo.
Produkcja tym samym szybko pokazuje, że będzie korzystać z
animozji między Chinami i Japonią, wykorzystując do tego celu
klasyczne zagadnienie: czyje sztuki walki są lepsze. Oczywiście
czynić to będzie w przejaskrawiony i czysto kinowy sposób.
Mistrzowi szkoły udaje się go pokonać nieproszonego judokę, lecz
ten poprzysięga zemstę i miesiąc później przybywa z japońskimi
wojownikami, którym przewodzi niesamowicie potężny mistrz (Lieh
Lo) mitycznej sztuki walki: karate.
Japończycy szybko i brutalnie rozprawiają się ze wszystkimi
uczniami naraz, po czym przejmują kontrolę nad całym miasteczkiem.
Yu cudem przeżywa ich atak i rozpoczyna trening pod kątem walki
przeciw karate,
złoczyńcy – żeby było ciekawiej – ściągają tymczasem do
miasta mistrzów kendo.
Japońskie
style, jak i sami Japończycy są tutaj traktowane nadzwyczaj
stereotypowo. Warto być może już teraz więc napisać: The
Chinese Boxer mimo sporej
przemocy i braku scen komediowych nie jest bynajmniej filmem
poważnym. To przejaskrawione kino akcji, z ciosami wynikającymi
złamaniami, utratą oczu, kuriozalnie obfitym krwawieniem i
porozwalanymi dachami. Lo musiał mieć niezły ubaw wcielając się
w stereotypowo brutalnego Japończyka, którego obchodzi tylko
pokonanie wroga i pieniądze. Czy gdy wkurzony wrzeszczy na całe
gardło i rozwala ściany i sufity czy też gdy w spokoju, ale zawsze
z przesadną sztucznością, słucha innych – mistrz karate
w wykonaniu Lo permanentnie skupia na sobie uwagę, co sprawia, że
jest jednym z bardziej zapadających w pamięć czarnych charakterów
w kinie kung fu.
Ale
nie samymi sztukami walki The Chinese Boxer żyje.
W filmie widać świetne użycie zmodyfikowanych wystrojów studia
Shaw Brothers, najsilniej ujawniające się w początkowych scenach
na gwarnym targu. Yu również pokazuje się w nich jako dobry
reżyser, przedstawiając wstęp pełen szybkiego montażu oddającego
chaos na ulicy oraz nastrój towarzyszący nieznanej widzom postaci,
kroczącej pewnym krokiem i wzbudzającej strach w mijanych
dzieciach. Na wspomnienie zasługuje również spotkanie z mistrzami
kendo. Sfilmowane w scenach stylizowanych na japońską chanbarę,
wśród wysokich traw na łące z jednej i z murem po drugiej stronie
i wzbogacone padającym śniegiem starcie przedstawia nie tylko walkę
na miecze, lecz także pojedynek na rzucane ostrza, będący wyraźnie
(spaghetti?) westernowego pochodzenia.
The Chinese Boxer to
sprawnie zrealizowany, choć mocno groteskowy i czasem z
niedomagającymi choreografiami film kung fu.
Pomysłowy, dynamiczny, brutalny, w sporym stopniu prekursorski w
zestawianiu ze sobą sztuk walki z różnych krajów, stanowiący
pozycję, jaką każdy szanujący się fan ogólnie pojętego kina
akcji, a szczególnie sztuk walki, powinien obejrzeć.
The Singing Killer
Xiao sha xing
Reżyseria: Chang Cheh
Scenariusz: Ni Kuang, Chiu-Kang Chien
Premiera: 22.12.1970
Studio: Shaw Brothers
Obsada: David Chiang, Wing Ping, Chan Sing, Tina Chin Fei, Dean Shek Tin, Ku Feng, Stanley Fung Sui-Fan, Ti Lung, Yuen Wo-Ping, Lau Kar-Wing i inni.
W
1969 roku niepowstrzymany Cheh wyreżyserował także komediowo-muzyczny film akcji pt. The Singing Thief z popularnym piosenkarzem Jimmym Lin
Chongiem debiutującym w roli głównej. Wbrew oczekiwaniom studia, produkcja nie osiągnęła większego
sukcesu, niezbyt zadowolony z niej był również sam reżyser. Nie
pomogło, że Chong okazał się być nader kiepskim aktorem, na domiar złego również
jego śpiewanie trzeba było zdubbingować z pomocą innego
wokalisty. Cheh zdecydował więc, żeby błędy poprawić i do pomysłu powrócił niecały rok później. Po zmodyfikowaniu scenariusza,
usunięciu komediowego tonu i obsadzeniu gwiazdy wuxia i kung
fu Davida Chianga w roli głównej (i z gościnnym udziałem
Lunga Ti), reżyser stworzył The Singing Killer – tym razem
osiągając kasowy sukces.
Johnny
to bardzo popularny piosenkarz, mający za sobą karierę
profesjonalnego złodzieja. Od wielu lat zakochany jest dziewczynie
imieniem Lily, lecz po zerwaniu ze starym życiem stracił z nią
kontakt. Pewnego dnia otrzymuje od niej list z prośbą o spotkanie; bohater pędzi w umówione miejsce, lecz czekają tam na niego tylko jego
dawni kompani z przestępczych czasów. Na wieść, że Lily
jest wykorzystywana jako prostytutka, Johnny zgadza się zrobić dla
nich kopie klucza do sejfu swojego menadżera. Niestety wpada w
pułapkę, złodzieje nagrywają jego czyn i wykorzystują film aby
szantażować Johnny'ego i zmusić go do pomocy w rabunku sklepu jubilerskiego. Nasz
bohater oczywiście nie ma zamiaru dać się wykorzystać, jednak czy
uciekając równocześnie przed gangsterami, jak i policją ma jakieś
szanse?
Mimo
zdecydowanie lepszego wykonania od The Singing Thief oraz
faktu, że Chiang jest zdecydowanie lepszym aktorem od Chonga (może
z wyjątkiem scen, w których udaje, że śpiewa), The Singing
Killer również jest filmem dalekim od doskonałego. Choć sceny
w ówczesnych klubach, klasyczne dla Shaw Brothers palety kolorów
oraz świetna obsada są zdecydowanymi zaletami, film cierpi z powodu
licznych logicznych potknięć. Zachowanie Johnny'ego jest często
idiotyczne, zamiast rozwiązywać problemy początkowo sam daje się
zapędzić w pułapkę. Późniejsze policyjne śledztwo, plan
przywódcy gangsterów, a nawet zachowania ochroniarzy sklepu
jubilerskiego są nierzadko pozbawione sensu. Fabuła jest zbyt
często sztucznie popychana do przodu, co nie pozwala się wczuć w
akcję. Widzom nie przepadającym za ówczesną muzyką popularną z
Hongkongu zapewne również doskwierać będą sceny muzyczne,
których tutaj też nie brak.
Na
szczęście – jak wspominałem – aktorsko film wypada świetnie.
Na uwagę zasługują szczególnie postaci kobiece. W Lily wcieliła
się Wang Ping, podczas gdy skrycie zakochaną w protagoniście członkinię dawnego gangu Johnny'ego, zagrała Tina Chin Fei, jedna z
moich ulubionych żeńskich gwiazd studia. Lung Ti choć dumnie
wymieniony w czołówce, w rzeczywistości pojawia się tylko w
krótkiej scence i oprócz wypowiedzenia jednej kwestii nie robi nic
ponadto. Sprawna reżyseria Cheh w połączeniu z doborową obsadą i
przyzwoitymi scenami akcji – szczególnie w finale produkcji –
pozwalają na w miarę przyjemne spędzenie czasu z filmem. Jest on
szczególnie polecany fanom Chianga, ale i każdy miłośnik
oldschoolowego kina od SB powinien tu znaleźć coś dla siebie.