Już od dawna na Odysei
Filmowej nie pojawiły się żadne nowe posty, lecz nie oznacza to,
że Odyseja zamarła w bezruchu. Ostatnio aktualizowałem wpis o
gatunkowym kinie akcji z Hongkongu, Chin i Tajwanu z 1971 roku i
dzisiaj dodam do niego trzy kolejne notki, które zakończą –
przynajmniej na chwilę obecną – omówienie tego roku. Już
zabrałem się też za oglądanie i pisanie o produkcjach z 1972 roku; mam
za sobą seans The Killer (aka
Sacred Knives of Vengeance)
Yuena Chora i powtórkę z Boxer from Shantung Cheh Changa i Hsueh-Li Pao, ale o tym kiedy indziej.
Poza
filmami z Hongkongu i okolic (i ciągłego poznawania kinematografii
Japonii z lat 50.) oglądam też filmy z Nicolasem Cagem (właśnie
zaczynam 2016 rok) oraz różne seriale – obecnie jestem dość
świeżo po skończeniu 2. sezonu świetnego The Leftovers,
3. sezonu coraz bardziej kuriozalnego Kung Fu: The Legend
Continues i 1. sezonu The
Samurai (Onmitsu
kenshi), a w międzyczasie
obejrzałem też 2. sezon Luke'a Cage'a,
który muszę przyznać nawet przypadł mi do gustu i sprawdziłem
Cloak & Dagger,
który zbytnio do gustu mi nie przypadł; w mojej opinii Runaways
wypadło lepiej w kwestii
młodzieżowego Marvela w TV. Kontynuuję także przyjemnie pulpowe Into the Badlands, czekające obecnie na drugą połowę 3. sezonu.
The Samurai
natomiast to serial telewizji Senkousha Productions, którego emisja rozpoczęła się
w Japonii w 1962 roku. Serial składa się z 10 sezonów po 13
odcinków każdy, z czego odcinki są tu półgodzinne. Każdy sezon
stanowi jedną większą opowieść, w której tytułowy
onmitsu
(samuraj-szpieg działający na polecenie ważnego daimyou
albo samego sioguna) posługujący się przydomkiem Shintaro Akikusa
dokonuje różnych heroicznych wyczynów. Pierwszy sezon jest o tyle
ciekawy, że stanowi chanbarową wersję
amerykańskiego westernu. Akikusa tak często jak mieczem, posługuje
się rewolwerem (dość powiedzieć, że 1. odcinek w finale raczy
widza rewolwerowym pojedynkiem, co jest dość nietypowym pomysłem
na początek serialu chanbara).
Jego przeciwnicy korzystają często ze strzelb, lecz – oczywiście
– nie zabraknie tu pojedynków szermierczych. Akcja 1. sezonu
rozgrywa się w Ezo pod zarządem klanu Matsumae. Klan ów pragnie
zgładzić szpiegującego onmitsu,
więc będzie sporo potyczek. Na pierwszy plan spośród przeciwników Akikusy wysuwa się lord Kiba,
ścigający protagonistę. Jest to o tyle interesująca postać, że Kiba
nie jest jednowymiarowym złoczyńcą, a szlachetnym wojownikiem,
którego nieraz spotkamy, jak pomaga słabszym czy agresywnie wyraża
swoje poglądy przeciw rasistowskiemu zachowaniu. A tego nieco jest,
jako że sporą rolę w 1. sezonie odgrywają Ajnowie – rdzenni
mieszkańcy wysp japońskich (głównie Hokkaido), których sami Japończycy wymordowali
niemal do szczętu. Ich los jest podobny do losu Indian – rdzennych
mieszkańców Ameryki mordowanych przez białego agresora, toteż
pozostający w ramach inspiracji westernem, twórcy The
Samurai wykorzystują Ajnów
jako chanbarowy ekwiwalent
Indian. Ciekawostką jest fakt, iż jeden z odcinków stanowi
parafrazę High Noon,
znanego u nas jako W samo południe.
Drugi
sezon (jestem po trzech odcinkach) przechodzi zdecydowanie w stronę
infantylnej chanbary,
która mi osobiście kojarzy się z filmami i kinowymi serialami z
Toei z pierwszej połowy lat 50. (mam tu szczególnie na myśli
samurajskie fantastyki z Kinnosuke Nakamurą i Ryutaro Outomo w rolach
głównych). Drugi sezon stawia naprzeciw Akikusy i jego dziecięcego
sidekicka, który w tym sezonie niestety do niego dołącza, ninja z
klanu Koga. Każdy odcinek to starcie z kolejnym ninja i nie brak tu
typowo kiczowatych technik ninjutsu jak znikanie, quasi-teleportacja,
zmienianie twarzy i głosu, tworzenie kopii samego siebie... Na
ekranie nie zawsze wygląda to dobrze, toteż pojedynki Akikusy (nie
korzystającego już z rewolweru) z ninja prezentują się nieco zbyt
dziecinnie. Ale też i do młodszego widza serial jest coraz silniej
kierowany. O ile w 1. sezonie The Samurai lawirował na granicy serialu dla
dzieci i dorosłych, w drugim sezonie stawia raczej na młodych
widzów. I chyba z dobrym skutkiem, skoro serial zyskał wielką
popularność także w Australii.
Poza
serialami i Hongkongiem napisałem też kilka rzeczy dla Kinomisji.
Stąd też Odyseja Filmowa za moment wzbogaci się o dwa dodatkowe
panele po bokach: jeden skieruje do mojego omówienia całej serii
Sleepy Eyes of Death
(14 filmów z Daiei), a drugi skupi się na serialu Star
Trek. Poza tym wziąłem udział w wyliczance Neo-Noir, Mon Amour Vol. 2 do przeczytania tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz