piątek, 20 lipca 2018

Wieści z frontu (plus kilka słów o serialu "The Samurai")


Już od dawna na Odysei Filmowej nie pojawiły się żadne nowe posty, lecz nie oznacza to, że Odyseja zamarła w bezruchu. Ostatnio aktualizowałem wpis o gatunkowym kinie akcji z Hongkongu, Chin i Tajwanu z 1971 roku i dzisiaj dodam do niego trzy kolejne notki, które zakończą – przynajmniej na chwilę obecną – omówienie tego roku. Już zabrałem się też za oglądanie i pisanie o produkcjach z 1972 roku; mam za sobą seans The Killer (aka Sacred Knives of Vengeance) Yuena Chora i powtórkę z Boxer from Shantung Cheh Changa i Hsueh-Li Pao, ale o tym kiedy indziej.

Poza filmami z Hongkongu i okolic (i ciągłego poznawania kinematografii Japonii z lat 50.) oglądam też filmy z Nicolasem Cagem (właśnie zaczynam 2016 rok) oraz różne seriale – obecnie jestem dość świeżo po skończeniu 2. sezonu świetnego The Leftovers, 3. sezonu coraz bardziej kuriozalnego Kung Fu: The Legend Continues i 1. sezonu The Samurai (Onmitsu kenshi), a w międzyczasie obejrzałem też 2. sezon Luke'a Cage'a, który muszę przyznać nawet przypadł mi do gustu i sprawdziłem Cloak & Dagger, który zbytnio do gustu mi nie przypadł; w mojej opinii Runaways wypadło lepiej w kwestii młodzieżowego Marvela w TV. Kontynuuję także przyjemnie pulpowe Into the Badlands, czekające obecnie na drugą połowę 3. sezonu.

The Samurai natomiast to serial telewizji Senkousha Productions, którego emisja rozpoczęła się w Japonii w 1962 roku. Serial składa się z 10 sezonów po 13 odcinków każdy, z czego odcinki są tu półgodzinne. Każdy sezon stanowi jedną większą opowieść, w której tytułowy onmitsu (samuraj-szpieg działający na polecenie ważnego daimyou albo samego sioguna) posługujący się przydomkiem Shintaro Akikusa dokonuje różnych heroicznych wyczynów. Pierwszy sezon jest o tyle ciekawy, że stanowi chanbarową wersję amerykańskiego westernu. Akikusa tak często jak mieczem, posługuje się rewolwerem (dość powiedzieć, że 1. odcinek w finale raczy widza rewolwerowym pojedynkiem, co jest dość nietypowym pomysłem na początek serialu chanbara). Jego przeciwnicy korzystają często ze strzelb, lecz – oczywiście – nie zabraknie tu pojedynków szermierczych. Akcja 1. sezonu rozgrywa się w Ezo pod zarządem klanu Matsumae. Klan ów pragnie zgładzić szpiegującego onmitsu, więc będzie sporo potyczek. Na pierwszy plan spośród przeciwników Akikusy wysuwa się lord Kiba, ścigający protagonistę. Jest to o tyle interesująca postać, że Kiba nie jest jednowymiarowym złoczyńcą, a szlachetnym wojownikiem, którego nieraz spotkamy, jak pomaga słabszym czy agresywnie wyraża swoje poglądy przeciw rasistowskiemu zachowaniu. A tego nieco jest, jako że sporą rolę w 1. sezonie odgrywają Ajnowie – rdzenni mieszkańcy wysp japońskich (głównie Hokkaido), których sami Japończycy wymordowali niemal do szczętu. Ich los jest podobny do losu Indian – rdzennych mieszkańców Ameryki mordowanych przez białego agresora, toteż pozostający w ramach inspiracji westernem, twórcy The Samurai wykorzystują Ajnów jako chanbarowy ekwiwalent Indian. Ciekawostką jest fakt, iż jeden z odcinków stanowi parafrazę High Noon, znanego u nas jako W samo południe.

Drugi sezon (jestem po trzech odcinkach) przechodzi zdecydowanie w stronę infantylnej chanbary, która mi osobiście kojarzy się z filmami i kinowymi serialami z Toei z pierwszej połowy lat 50. (mam tu szczególnie na myśli samurajskie fantastyki z Kinnosuke Nakamurą i Ryutaro Outomo w rolach głównych). Drugi sezon stawia naprzeciw Akikusy i jego dziecięcego sidekicka, który w tym sezonie niestety do niego dołącza, ninja z klanu Koga. Każdy odcinek to starcie z kolejnym ninja i nie brak tu typowo kiczowatych technik ninjutsu jak znikanie, quasi-teleportacja, zmienianie twarzy i głosu, tworzenie kopii samego siebie... Na ekranie nie zawsze wygląda to dobrze, toteż pojedynki Akikusy (nie korzystającego już z rewolweru) z ninja prezentują się nieco zbyt dziecinnie. Ale też i do młodszego widza serial jest coraz silniej kierowany. O ile w 1. sezonie The Samurai lawirował na granicy serialu dla dzieci i dorosłych, w drugim sezonie stawia raczej na młodych widzów. I chyba z dobrym skutkiem, skoro serial zyskał wielką popularność także w Australii.

Poza serialami i Hongkongiem napisałem też kilka rzeczy dla Kinomisji. Stąd też Odyseja Filmowa za moment wzbogaci się o dwa dodatkowe panele po bokach: jeden skieruje do mojego omówienia całej serii Sleepy Eyes of Death (14 filmów z Daiei), a drugi skupi się na serialu Star Trek. Poza tym wziąłem udział w wyliczance Neo-Noir, Mon Amour Vol. 2 do przeczytania tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz